𝐞𝐢𝐠𝐡𝐭

583 32 17
                                    

Wąż. Ogromny wąż wił się na ogromnym czarnym stole. Syczał w niebo głosy i dalej ruszał na przód. Przy samym rogu siedziała postać. Długie paznokcie, trupia cera, czarne szaty. Oraz syk wydobywający się z gardła. Oboje się doskonale rozumieli, gdy nagle wąż się gwałtownie odwrócił. Zasyczał wystawiając język i rzucił się otwierając pysk szeroko.

- Aaaa! - krzyknął wystraszony Harry.

Był cały zlany potem, oddech był wyraźnie przyśpieszony, a serce prawie wyskakiwało mu z klatki piersiowej.

- Stary co się dzieje? - spytał zaspany Ron, który obudził się przez krzyki przyjaciela.

- Nic... Nic, to tylko zły sen. - odmruknął Harry, który nadal znajdował się w ciężkim szoku.

- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał ponownie.

- Tak jasne, idź spać. - odpowiedział brunet, samemu kładąc się w łóżku.

Przewrócił się na drugi bok i spróbował uspokoić. To nie pierwszy raz, gdy miał koszmary z powodu Voldemorta. Zawsze kończyły się w ten sam sposób. Budził się totalnie przerażony i zdezorientowany, a po chwili wszystko wracało do normy.

Chłopak mrugnął kilka razy i zamknął oczy. Postarał się zasnąć, co nie wychodziło mu za dobrze. Przez dobre kilkanaście minut przewracał się z boku na bok. W końcu po długim czasie udało mu się zasnąć, ale nie na długo.

- Harry wstawaj! - krzyknął mu Ron do ucha przez co chłopak spadł z łóżka.

- Ron idioto! Nie mogłeś mnie normalnie obudzić?! - spytał brunet podnosząc się z ziemi.

- Inaczej byś nie wstał. - mrugnął rudzielec i zniknął za drzwiami łazienki.

Harry tylko burknął pod nosem i również zaczął się przygotowywać. Gdy jego przyjaciel wyszedł z toalety sam się do niej udał. Postanowił wziąć poranny prysznic, by się trochę orzeźwić. Gdy już pozbył się swojej piżamy wszedł do kabiny i odkręcił kurek z zimną wodą.

Tak, tego mu było trzeba. Natychmiastowe orzeźwienie.

Nagle do jego głowy wpadł koszmar dzisiejszej nocy. Harry zawsze miewał koszmary, lecz ten wydawał się naprawdę realistyczny. Będzie musiał udać się z tym do Dumbledora.

Wychodząc z kabiny, przetarł się ręcznikiem i założył szaty swojego domu. Spojrzał w lustro i stwierdził, że nie wygląda źle. Tylko włosy żyły własnym życiem, ale do tego był już przyzwyczajony.

- O już jesteś. Chodź na śniadanie, jestem taki głodny! - westchnął Ron i ruszył w kierunku wyjścia.

Harry pobiegł za nim w biegu chwytając torbę. W pokoju wspólnym już czekała na nich przyjaciółka.

- Hej chłopaki idziemy? - spytała uśmiechnięta i dała Ronowi pocałunek w policzek.

- Tak jasne. - mruknął brunet i wyszedł za swoimi przyjaciółmi.

Cieszył się bardzo, że Ronowi i Hermionie udaje się w związku choć czasami go to przytłaczało. Pomagali sobie, razem spędzali czas, rozmawiali i po prostu byli. Harry bardzo im tego zazdrościł. Sam nigdy nie zaznał miłości w taki sposób, ale w ogóle jakiejkolwiek miłości. Owszem, chodził rok temu z Cho, ale to nie było to. Ona chciała zastąpić Cedrika, a on się chwilowo zauroczył. Z Ginny nawet nie był na takim poziomie. Dziewczyna może chciałaby z nim spróbować, ale on na pewno nie. Ginny była dla niego jak siostra, więc nawet sobie tego nie wyobrażał. Z resztą sam nie wiedział czy miałby teraz czas na jakiekolwiek związki. Wątpił czy dałby komuś tyle czasu i zrozumienia ile by potrzebował. Sytuacja z Voldemortem... Wszytko komplikowała. Pokonanie go było teraz najważniejsze, więc dopiero potem mógłby pomyśleć o takich rzeczach choć... Nie wiadomo czy by przeżył.

𝐍𝐢𝐞 𝐦𝐨𝐳̇𝐞𝐦𝐲... || 𝐃𝐫𝐚𝐫𝐫𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz