𝐭𝐰𝐨

1K 50 52
                                    

Następnego dnia Harry'ego obudziły szmery poruszającego się Rona po dormitorium.

- Stary wstawaj. - powiedział rudzielec.

- Yhmm... - wymruczał zaspany Potter, którego nie zbyt interesowało wszystko inne niż sen.

- Ej, a tak ogólnie to gdzie wczoraj byłeś, bo chyba nie było cię w nocy w dormitorium? - zapytał Ron z sugestywnym uśmieszkiem, a do Harry'ego szybko dotarły wspomnienia poprzedniej nocy.

-E... Ja byłem się przejść. - odpowiedział niezbyt pewnie Potter. Nie chciał mu mówić o swojej konfrontacji z wrogiem.

- W środku nocy? - spytał ponownie Ronald, którego ta odpowiedź niezbyt satysfakcjonowała.

- Noo... Tak, czasami lubię się po przechadzać po Hogwarcie. - odpowiedział szybko, by zakończyć tak bardzo męczący go temat.

- Taa, niech Ci będzie, a teraz chodź, bo się spóźnimy na śniadanie. - powiedział Ron podchodząc do przyjaciela klepiąc go po plecach.

Harry wymruczał coś niezrozumiałe, ale po chwili już siedział na łóżku. Założył na nos okulary i poszedł się przebrać w szkolne szaty. Gdy był już gotowy szybko udał się na śniadanie.

W Wielkiej Sali panował gwar rozmów, szurania butów czy przeżuwania jedzenia. Harry podszedł do stołu Gryffindoru i usiadł na przeciwko Rona i Hermiony. Jego przyjaciele byli już w trakcie jedzenia posiłku. Hermiona wbiła widelec w zieloną sałatkę, za to Ron pożerał kurczaka, jakby nic nie jadł przez miesiąc. Harry nie miał za bardzo apetytu, więc wziął do reki jednego tosta z serem i popił go jego ulubionym sokiem dyniowym.

Gdy już zjadł to co miał na talerzu, zaczął rozglądać się po innych uczniach.
Dean i Seamus zawzięcie o czymś rozmawiali tak samo jak Neville z Ginny. I och... Ginny. Wiedział, że dziewczyna coś do niego czuła i jest nim zainteresowana, ale... On nie był. Kochał ją owszem, ale jak przyjaciółkę bądź siostrę. Nie chciałby z nią być bo to by po prostu nie wyszło. A nie chciał ranić siebie oraz jej.

Harry przerwał swoje rozterki i wrócił do rzeczywistości. Spojrzał na Rona i szturchnął go ramieniem.

- Co mamy pierwsze? - spytał chłopaka, który miał buzie pełną jedzenia.

- Eliksiry. - odpowiedział tak, że ledwo dało się go zrozumieć .

Potter nic nie odpowiedział tylko udał się do lochów. Nie chciał się spóźnić na pierwszą lekcję, zwłaszcza ze Snape'em.
Eliksiry jak zwykle mieli ze ślizgonami. Ślizgoni. A właściwie ten jeden blondyn...
Nie wiedział co ma myśleć o wczorajszej sytuacji na wieży astronomicznej. Nie wiedział co Malfoy robił tam o tej godzinie, ale chciał się dowiedzieć, bo przecież raczej nie przyszedł tam by sobie spokojnie powiedzieć w samotności. To do niego nie pasowało. W końcu to Malfoy, on musi coś knuć. A on już się dowie co, bo w końcu Malfoy mu tego nie powie. "bo nie jesteś nikim ważnym". Czy gdyby był ważny dla Malfoy'a to by mu powiedział? Nie, o czym on myślał on nigdy nie był dla niego ważny i nie będzie. Nie będzie...

Harry właśnie usiadł w ławce razem z Ronem, a profesor Snape stanął na środku sali przyjmując obojętny wyraz twarzy.

- Dziś wykonanie Wywar Żywej Śmierci. Instrukcje znajdziecie na stronie trzydziestej piątej eliksir wykonujecie z osobami z ławki, macie na to godzinię, czas start. - powiedział szybko profesor i usiadł przy biurku, by przyglądać się pracom uczniów.

- To ja pójdę po składniki. - powiedział Potter do przyjaciela i udał się do składzika.

Gdy miał już wszytko co będzie mu potrzebne zauważył w rogu szafki książke, lecz nie była ona zwykła. Wyglądała podobnie jak jego podręcznik do eliksirów, lecz była stara, zakurzona i wyraźnie zużyta. Potter chciał przejść obok tego obojętnie, ale znając gryfońską ciekawość musiał zobaczyć co kryje się w środku.

𝐍𝐢𝐞 𝐦𝐨𝐳̇𝐞𝐦𝐲... || 𝐃𝐫𝐚𝐫𝐫𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz