Dziś był dzień, w którym Harry miał trochę gorszy humor.
I to nie dlatego, że nie zdał testu czy się z kimś pokłócił tylko dziś była rocznica śmierci jego rodziców.
Mimo, że miał już szesnaście lat to dalej ciężko było mu przeżywać ten dzień.
Chodził lekko przygnębiony, a jego przyjaciele nawet nie dopytywali dlaczego. Doskonale rozumieli co chłopak musi czuć.
Tego dnia ma się odbyć Noc Duchów.
Kolacja podczas, której uczniowie bedą rozmawiać z duchami zamieszkującymi Hogwart oraz sala przyozdobiona dniami oraz innymi dekoracjami.
Wśród starszych uczniów nie wzbudzało to już takiego zainteresowania jak na pierwszym roku. Mimo to, wszyscy starali się pojawić w ramach tradycji.
Dlatego dziś również wszyscy zasiedli przy stołach, a Albus Dumbledore rozpoczął swoją "krótką" przemowę jak to miał w zwyczaju.
Po tym gdy dyrektor zszedł z mównicy, a połowa osób zdążyła się obudzić na stołach pojawiło się rozmaite jedzenie.
Wszyscy rzucili się na nie czym prędzej jakby dosłownie nie jedli nic miesiąc.
Sir Nicolas rozmawiał z uczniami na wiele tematów tak samo jak inne duchy.
Harry również korzystając z okazji postanowił najeść się do syta. Zjadł jedno udko kurczaka, tartę melasową oraz wiele różnych słodyczy.
Oczywiście Ron, przebił jego rekord dwukrotnie. Harry wciąż się dziwił, że jego żołądek jeszcze nie wybuchł.
Po zjedzonym posiłku porozmawiał z przyjaciółmi oraz z duchami. Naprawdę dobrze się bawił, ale postanowił wyjść na zewnątrz się przewietrzyć.
Odszedł od stołu, a jego przyjaciele nie mieli nic przeciwko. Wiedzieli, że Harry potrzebuje czasu dla siebie. Zwłaszcza w ten dzień.
Chłopak opuścił, więc Wielką Salę i udał się na dziedziniec. O tej porze było już ciemno, więc doskonale było widać gwiazdy.
Spojrzał w niebo i głośno odetchnął. Miał poczucie, że jego rodzice patrzą na niego z góry.
Nie chciał ich zawieść. Nie chciał, by ich śmierć poszła na marne, dlatego chciał w końcu pokonać Voldemorta. Ale, to nie było takie proste, zwłaszcza dla szesnastolatka.
Gwiazdy bardzo błyszczały tego dnia.
Miał nadzieję, że rodzice go widzą.
Harry wracając do rzeczywistości spojrzał przed siebie.
Przypomniało mu się, dlaczego w sumie wyszedł. Zszedł, więc z dziedzińca i udał się w stronę jeziora.
Z oddali widział już zarys sylwetki chłopaka. Stanął w miejscu i spróbował się trochę uspokoić. Nie chciał by chłopak zauważył jego słaby humor.
Po zrobieniu kilku wdechów ruszył na przód, by zaraz usiąść obok blondyna.
- Hej. - powiedział Malfoy widocznie w dobrym humorze, co się wyjątkowo rzadko zdarzało.
- Hej. - odpowiedział Harry lekko przygaszonym głosem na co drugi od razu zwrócił uwagę.
- Ej, co jest? - spytał spoglądając na niego i delikatnie się przesuwając.
- Co? Nic, wszystko dobrze. - odparł z udawanym uśmiechem. Wiedział, że nie musi udawać przed chłopakiem, ale nie chciał martwić go swoimi problemami.
CZYTASZ
𝐍𝐢𝐞 𝐦𝐨𝐳̇𝐞𝐦𝐲... || 𝐃𝐫𝐚𝐫𝐫𝐲
FanfictionHarry Potter rozpoczął szósty rok w Hogwarcie. Przez śmierć chrzestnego, jego charakter się nieco zmienił. Dobrze wie, że musi stoczyć walkę z Voldemortem. Ale chciałby również od tego wszystkiego odpocząć. Nie wiedział jednak, że pomoże mu w ty...