4

361 20 1
                                    

taehyung ściągnął swoją luźną czarną bluzę i został tylko w piżamowych, luźnych spodniach w kratę. i już miał siadać na łóżku z książką i kieliszkiem wina, jednak usłyszał otwierające się okno. wystraszył się jak cholera prawie wylewając alkohol na śnieżnobiałe poduszki leżące na materacu.

— co ty do cholery tu robisz? — warknął i odstawił kieliszek na toaletkę stojącą na przeciwko jego łóżka.

patrzył wielkimi oczami na wchodzącego do jego pokoju przez okno nikogo innego jak jeon jungguka.

— przyszedłem cię wyciągnąć z tej nory. — zaśmiał się i popatrzył na twarz księcia. wrócił jednak wzrokiem niżej w chwili gdy zauważył, że nie ma na sobie żadnej koszulki.

— wyjdź stąd. — powiedział stanowczo młodszy.

— napewno tego chcesz skoro mnie witasz takimi widokami? — zrobił parę kroków w stronę swojego rozmówcy. ten jednak chciał go uniknąć i się cofnąć, ale napotkał ścianę na swojej drodze. gorzej już być nie mogło.

— idź sobie, jeongguk. miałem iść spać.

— a to co? — chłopak całkowicie ignorując kima wziął w dłoń kieliszek z winem i wziął łyka. — hm... hiszpania?

— toskania. — poprawił go ciemnowłosy. — idź sobie wreszcie!

nie czuł się zbyt komfortowo stojąc, przed dobrze zbudowanym mężczyzną, w samych spodniach.

— a co jeśli nie chcę? — jeon znowu zrobił parę kroków, aby zaraz znaleźć się kilka centymetrów od twarzy młodszego.

— przysięgam, że wypchnę cię zaraz przez to okno. — spojrzał mu w oczy.

i znowu ogarnęło go takie samo uczucie jak na wielkim bankiecie. oni, sami w tłumie w wielkiej jak boisko sali. jakby czas się zatrzymał.

a teraz tak samo stali w pokoju taehyunga, patrząc sobie w oczy i raz po raz oddychając coraz szybciej i coraz płyciej.

— coś czuję, że mnie tak prędko stąd nie wyrzucisz. — zaśmiał się starszy.

— przekonajmy się. — książę z trudem odrywając wzrok od oczu jeona pchnął go gwałtownie w stronę okna. ten jednak przesuwając się tylko o dwa kroki do tyłu, poczuł niezmierną chęć odwrócenia ról i pchnięcia kima na ścianę.

i tak właśnie zrobił.

teraz oboje stali przy ścianie i oddychając ciężko jeszcze chwilę siłowali się ze sobą.

— przestań. zostaw mnie. — powiedział taehyung w momencie, gdy jungguk pochylił się nad nim, a jego ręce wylądowały po obu stronach głowy młodszego.

— nie tak szybko. — uśmiechnął się flirciarsko. — wychodzimy.

— co?

— tylko musisz się ubrać, bo tak to mi ktoś jeszcze ciebie zwinie. — mruknął szybko. — pomyślałem, że nie będziesz miał nic innego oprócz jakichś mundurów to wziąłem ci to.

z pasa odwiązał sobie rozciągniętą i o co najmniej dwa rozmiary za dużą na taehyunga pomarańczową bluzę.

— nie założę tego.

— bo?

— poza tym i tak nigdzie z tobą nie wyjdę! zabieraj stąd swój tyłek albo zadzwonię po ochronę! — młodszy odrzucił wyblakłą bluzę jungguka na łóżko i zaczął się wydzierać.

— hej, hej- — próbował go uspokoić.

— nie mów do mnie tak! jeon jeongguk, po prostu stąd wyjdź, do jasnej cholery! — warknął, a starszy nie widząc innego sposobu na uciszenie go po prostu chwycił go delikatnie po obu stronach szyi i pocałował.

pocałował go tak jak nikogo innego. delikatnie i zmysłowo, i mimo, że nie czuł żeby taehyung oddawał mu chociaż trochę tego gestu (może z zaskoczenia, a może z niechęci) to i tak w jego głowie pojawiła się myśl, że to są usta które mógłby całować codziennie i nigdy by mu się nie znudziło.

puścił go dopiero wtedy, gdy poczuł jak młodszy szczypie go mocno po szyi i odpycha jego ciało.

— nigdy więcej tak nie rób, jeon. — warknął i ruszył w stronę łazienki, po czym się tam zamknął.

— nigdy już tak nie zrobię, pod jednym wa- — nie dano mu dokończyć.

— jakim kurwa warunkiem? ty rozumiesz, że wszedłeś do mojego pokoju bez żadnego pozwolenia? nie chce cię tu! jak ty w ogóle wszedłeś? o co ci chodzi?

— taehyung.

— co jest z toba nie tak? wchodzisz jak do siebie i jeszcze odstawiasz takie cyrki!

taehyung nie mógł przestać krzyczeć, mimo że jeon stał tuż za drzwiami.

— ty też należysz do rodziny królewskiej! nie mógłbyś się zachowywać jak jeden z nich?

cisza.

— jeon? — spytał.

cisza.

— już uciekłeś? — zapytał ponownie. — czyli mogę już wyjść.

cisza.

taehyung schylił się i przez szparę pod drzwiami próbował dojrzeć bruneta. na początku go nie zauważył, ale później dostrzegł jego postać siedzącego na jego łóżku. z tego co widział miał zgarbioną sylwetkę i spuszczone ręce, w których coś trzymał.

księciu nagle zrobiło się strasznie przykro i zaczął nawet karcić siebie we własnych myślach za to, że tak ostro na niego nakrzyczał. nie wiedział czego mu współczuć, nie wiedział czy w ogóle.

mimo, że nie był do końca pewny co chodzi chłopakowi po głowie, to i tak obwiniał siebie. on sam po jednej stronie drzwi myślał, jak bardzo zaszkodził jeonggukowi.

the royal love ° jjk x kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz