💥Friends with benefits cz. 3💥

248 6 4
                                    

15 czerwca 2024, szpital

- Przyj Carol! - moja położna darła się na mnie.

- Coś właśnie robię! - też sie wydarłam.

Tak w końcu nastał ten dzień w którym ja Carol Danvers rodzi. Nie spodziewałam się że to będzie takie bolesne. Od kilku godzin jestem już 2 szpitalu a od 30 minut zaczęła się akcja rodzenia. Miałam już dość i najchętniej uciekłabym stąd.

- Carol przyj do cholery jasnej widać już główkę - moja położna spojrzała na mnie.

- Ale tam jest jeszcze drugie! - zrobiłam to o co mnie po prosiła.

Po chwili było słychać płacz pierwszego dziecka. Miałam ochotę spojrzeń na nie ale moja położna nie pozwoliła mi ponieważ do urodzenia został drugi. O dziwo teraz poszło znacznie szybciej. I tak o godzinie 16 na świecie zawitali William i Tom. Wycieńczona i ledwo żywa wzięłam jednego z chłopców na ręce a drugim zajęły się pielęgniarki.

- Hej skarbie - uśmiechnęłam się do niego i delikatnie dotknełam jego rączki.

W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Nie mogłam uwierzyć w to że mam dwóch synów. Teraz kiedy chłopcy już byli zaczęłam zastanawiać się co się dzieję z Thorem ponieważ kiedy wszystko się zaczęło wpadł w większą panikę ode mnie i dostał leki na uspokojenie. Położna podała mi drugiego chłopca i spojrzala na mnie dumna.

- Uwierz mi niewiele kobiet rodzi bliźniaków naturalnie - uśmiechnęła się - Byłaś naprawdę świetna

- Dziękuję ci - powiedziałam.

- Wiesz zanim twój chłopak przyjdzie nakarm ich - wzięła ode mnie Tommiego.

Po nakarmieniu obydwu pielęgniarki pomogły mi się ogarnąć i przysuneły mi łóżeczka aby było mi łatwiej.

Trzymałam właśnie Tommiego na rękach gdy do sali wszedł Thor. Był potwornie blady.

- Wszystko dobrze? - spytałam.

- T-Tak... - podszedł do mnie i spojrzał na chłopców.

- Chcesz potrzymać? - podałam mu Tommiego.

Wziął go delikatnie na ręce i patrzył na niego.

- Spokojnie nie bój się tak - zaśmiałam się cicho i wzięłam Willego.

- On jest taki mały... - powiedział.

- Jeszcze urośnie - uśmiechnęłam się.

Również się uśmiechnął i usiadł obok mnie.

- Jestem z ciebie dumny - pocałował mnie - Bardzo Cię kocham Carol

- Ja ciebie też skarbie - uśmiechnęłam się.

31 grudnia 2024, baza Avengers

- Willy nie ciągnij wujka za włosy - odciagnełam chłopca od Buckiego.

- Nic sie nie dzieję Carol serio - Bucky uśmiechnął się.

- Domyślam się ale i tak muszę ich nakarmić i położyć spać bo zaczynają robić się marudni - wzięłam Wielliego na ręce i weszłam z nim na górę.

Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam Thora z Tommym na rękach. Uśmiechnęłam się na ten widok. Chłopcy mają już po 7 miesięcy ale są nie dowytrzymania. Niezlicze ile już nocy nie spałam. Mam jednak szczęście w postaci Thora ponieważ mężczyzna często zajmuje sie dziećmi w dzień i mogę odespac choć trochę.

Położyłam Williama na łóżku i poszłam na dół przygotować im mleko. W kuchni spotkałam Wandę.

- Macie jakieś plany na dzisiaj? - spytała.

- Jak chłopcy usną bedziemy oglądali filmy - wstrząsnęłam butelką aby wszystko się wymieszało - Ostatnio i tak spędzamy mało czasu razem więc taki wieczór wspólnie nam się przyda

- My za to idziemy wszyscy do klubu więc będziecie mieć cisze i spokój i cała bazę dla siebie - uśmiechnęła się.

- Cieszy mnie to - również się uśmiechnęłam i poszłam na górę z butelkami.

Weszłam do środka i podałam jedną butelkę Thorowi a ten zaczął karmić Toma a ja Williama. Kiedy chłopcy zostali nakarmieni dość szybko zasnęli i odłożyliśmy ich do łóżeczek. Wyszliśmy cicho z pokoju i poszliśmy do siebie. Padnięta położyłam się na łóżku. Thor położył się obok i przytulił mnie.

- Mamy na dzisiaj jakieś plany? - spytał.

- Może poleżymy i poogladamy filmy? - spojrzałam na niego.

- Okej - uśmiechnął się - Zamówimy też pizzę żeby nie umrzeć z głodu

Przytuleni do siebie usnęliśmy na około dwie godziny. Po tym jak się obudziliśmy resztą wyszła na imprezę a my zamówiliśmy jedzenie i zaczęliśmy seans filmowy.

Kiedy północ zaczęła się zbliżać wyszliśmy z Thorem na balkon aby obejrzeć fajerwerki. Uśmiechnięta wpatrywałam się w widoki gdy nagle...

- Carol?... - odwróciłam się do Thora który klęczał przede mną - Bo ja...chciałbym no ten się tobie oświadczyć i ja-ja...no...no - wyciągnął z kieszeni pudełko i otworzył je - Em no ten czy ty... - nie skończył ponieważ pocałowałam go.

- Oczywiście że wyjdę za ciebie głupku mój - uśmiechnęłam się i założyłam na palec pierścionek - Jest przepiękny

- Wanda pomogła mi wybrać - przytulił mnie - To była najbardziej stresująca chwila w moim życiu - zaśmiał się.

- Widać było - również się zaśmiałam.

Pocałował mnie mocno a ja oddałam pocałunek.

15 sierpnia 2027, miejsce nie jest ważne

Odkąd poznałam Avengersów moje życie wróciło się do góry nogami. Każdy dzień z nimi był niesamowicie ciekawy i nigdy nam się nie nudziło. Za to kiedy poznałam Thora życie nabrało sensu. Nie spodziewałam się jednak że zostaniemy parą oraz będziemy mieć dzieci. Te dwa małe słoneczka stały się najważniejszymi istotami w moim życiu zaraz obok mojego kochanego męża. Tak męża. Dzisiaj powiedziałam temu przystojniakowi tak. Właśnie patrzyłam na to jak on oraz Tony i Clint ścigali się kto pierwszy wypiją kufel piwa.

- Świetny przykład dajesz dzieciom - zaśmiałam się.

- Niech wiedzą co dobre - dopił piwo i pocałował mnie - Wyglądasz tak cudownie

- Wiem mówisz mi to 15 raz dzisiaj już - uśmiechnęłam się i poprawiłam mu krawat.

- Powiem to i kolejne 15 razy jak trzeba będzie - położył mi dłonie na biodrach.

- Czas na zdjęcie pary młodej już ustawiać mi się - Wanda podeszła do nas z aparatem.

- Willy! Tommy! Chodźcie tutaj! - zawołałam ich.

Chłopcy podbiegli do nas i oboje z Thorem wzięliśmy ich na ręce. Mężczyzna objął mnie ramieniem a Wanda zrobiła nam zdjęcie.

- Wyglądacie taj uroczo - uśmiechnęła się i poszła robić zdjęcia innym.

- Mamo mogę iść pobawić się z wujkiem Buckim i wujkiem Samem na drabinkach? - Willy spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- A ja też mogę? - Tom też wbił we mnie wzrok.

- Oczywiście tylko uważajcie - pocałowałam ich w czoło i widziałam jak szczęśliwi biegną do Sama i Buckiego.

Thor przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek.

- W tej chwili jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i na wszechświecie - uśmiechnął się.

- Ja też skarbie ja też - pocałowałam go ponownie.



Bitter taste Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz