Bal

46 31 1
                                    

Przygotowywałem się do balu.
Gdy już byłem gotowy, poszedłem pod pokój wspólny gryfonów, gdzie czekałem na Lucy.
Wyszła z pokoju, miała na sobie czerwoną suknie wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle.
Miała włosy związane w kok.
— Pięknie wyglądasz.— powiedział gdy podeszła do mnie.
— Dzięki.— odpowiedziała, trochę się rumieniąc.
Poszliśmy pod wielką salę gdzie czekaliśmy na wejście, jako zawodnicy wchodzili pierwsi.
Jako pierwszy wchodziłem z powodu bycia reprezentantem Hogwartu.
Gdy w wchodziliśmy na salę wszyscy się na nas patrzyli.
Pierwszy taniec jakaś muzyka leciała nie wiedziałem, co to bo muzyki prawie wogóle nie słuchałem.
Nie umiałem tańczyć, choć w miarę mi to wychodziło.
Tańczyliśmy tak przez, pół godziny, chyba, poszliśmy usiąść.
— Może byśmy już poszli?— spytałem
— Jeszcze pół godziny.— powiedziała Lucy.
— Okej...— odpowiedziałem znudzonym głosem.
— A, teraz chodź tańczyć spowrotem.— powiedziała Lucy i poszliśmy na parkiet.
Tańczyliśmy chyba jeszcze godzinę, a nie pół tak jak mówiła Lucy, zbytni mi się to nie podobało, ale jeśli ona chciała jeszcze zostać i tańczyć to mi to nie przeszkadzało.
Poszliśmy na chwilę usiąść.
— Możemy już iść?— spytałem znudzony
— Jeśli chcesz, to możemy iść, już.— odpowiedziała
Wyciągnąłem ją z sali i poszliśmy w stronę wieży astrologicznej.
Usiedliśmy na szczycie wieży i obserwowaliśmy nocne niebo.
— Pięknie tu.— stwierdziła Lucy kładąc głowę na moje ramię
— Wiem.— odpowiedziałem.
Siedzieliśmy tak w ciszy ciesząc się tym widokiem.
Siedzieliśmy tak przez godzinę co jakiś czas rozmawiając o czymś.
Zszedliśmy z wieży astronomicznej i poszedłem odprowadzić Lucy do pokoju gryfonów, a później poszedłem do lochów.

 Aron Lastrange i czas zmian | HP syn Voldemorta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz