Rozdział 1

3.2K 179 25
                                    

Niecierpliwie patrzyłam na zegar wiszący na ścianie, mając wrażenie, że czas stanął w miejscu.

Jeszcze tylko pięć minut - pomyślałam, przygryzając dolną wargę i jednocześnie stukając paznokciami o blat ławki.

Wreszcie w sali zagrzmiał donośny dźwięk dzwonka. Wszyscy uczniowie poderwali się ze swoich miejsc, nie zważając na groźny ton nauczyciela.

- Nie zapomnijcie o projektach, które macie przygotować do końca semestru - odezwał się po raz ostatni nauczyciel, próbując przekrzyczeć szuranie odsuwanych krzeseł.

Szybko wrzuciłam swoje książki do torby, którą następnie przerzuciłam przez ramie. Energicznym krokiem skierowałam się do wyjścia. Gdy już miałam opuścić budynek szkoły, dogoniła mnie koleżanka z klasy.

- Hej, dobrze, że cię jeszcze złapałam, chciałam porozmawiać o naszym projekcie na zajęcia. Lepiej nie zostawiać tego na ostatnią chwilę.

Westchnęłam głośno, jednocześnie spoglądając na zegarek na ręku. Nie zważając na towarzystwo, przyspieszyłam kroku, nie mogłam się ponownie spóźnić na autobus.

Mój trener mnie zabije, jeśli znowu spóźnię się na trening - pomyślałam.

Popchnęłam ciężkie drzwi i po chwili znalazłam się na dziedzińcu przed budynkiem. Z oddali już było widać przystanek.

- Może masz jakiś pomysł na temat projektu? Jeśli nie to...

- Nie, jeszcze o tym nie myślałam - odparłam, nie słuchając jej zbytnio.

- Dobrze, w takim razie ja miałam jeden pomysł... - kontynuowała dziewczyna, w ogóle niezrażona moim nastawieniem.

- Amber, nie obraź się, ale śpieszę się na trening - powiedziałam zniecierpliwiona, poprawiając ciężką torbę na ramieniu.

- Jasne, rozumiem, po prostu pomyślałam, że warto to przedyskutować, ale skoro nie masz teraz czasu, to może spotkamy się kiedyś po zajęciach i...

W tym momencie za plecami dziewczyny zobaczyłam autobus, który zamierzał już w stronę przystanku.

- Jasne, jeszcze do tego wrócimy, to mój autobus, muszę lecieć - odparłam pośpiesznie, zbierając się do biegu.

Dotarłam na przystanek dosłownie w ostatnim momencie. Zdyszana weszłam do środka pojazdu i zajęłam ostanie wolne miejsce obok sympatycznej staruszki. Spokojnie siedziałam na swoim miejscu, obserwując malujący się za oknem krajobraz poszarzałych budynków, skąpanych w niebie pełnym chmur, gdy nagle autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku, a do środka wsiadł kanar.

- Bileciki do kontroli - powiedział.

Ludzie po kolei zaczęli wyciągać swoje bilety ukryte po kieszeniach i torbach, aby pokazać je kontrolerowi. Tak jak pozostali sięgnęłam do torby, aby odnaleźć swój bilet miesięczny, gdy nagle przypomniałam sobie, że zaczął się nowy miesiąc i mój bilet stracił już ważność.

Cholera - pomyślałam, ukradkiem obserwując dokładne położenie kanara.

- Gdzie twój bilet? - Zagrzmiał donośnym tonem, podchodząc do ciemnowłosej dziewczyny i tym samym przyprawiającym mnie o dreszcze.

Była ona ubrana cała na czarno i chyba w podobnym wieku do mnie. Swoim wzrostem przewyższała stojącego naprzeciwko siebie biletera prawie o głowę. Jednak on jak na mężczyznę nie należał do zbyt wysokich. Dziewczyna włożyła swoje chude ręce do kieszeni skórzanej kurtki, próbując zlokalizować bilet. Jednak jej kieszenie były puste.

Time ButterfliesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz