Kolejnego dnia w szkole dopadłam Amber chwilę przed dzwonkiem na kolejną lekcję. Chciałam podzielić się z nią nowiną, chociaż nie byłam pewna, jaka będzie jej reakcja.
— Hej Amber — przywitałam się z nią.
Gdy tylko dziewczyna mnie usłyszała, przystanęła na korytarzu, zwracając się do mnie i poprawiając swój plecak na ramieniu.
— Hej — odpowiedziała blondynka, posyłając mi uśmiech.
— Mam dla ciebie pewną propozycję.
— Jaką propozycję? — zdziwiła się dziewczyna, marszcząc brwi.
— Moja przyjaciółka ma młodszego brata, który nie za bardzo radzi sobie z matematyką i rodzice chcieli mu załatwić korepetycje. Pomyślałam o tobie. Mogłabyś sobie dorobić i nie musiałabyś dłużej kombinować z tymi wypracowaniami.
— Naprawdę? A ile ma lat? — spytała zaskoczona.
— Ben? Ma dwanaście lat.
— No nie wiem Shay. Nigdy nie uczyłam, nie wiem, czy się do tego nadaję, a rodzice na pewno będą mieli spore oczekiwania — wyraziła swoje wątpliwości.
— Na pewno dałabyś sobie radę. Pamiętasz swoją ostatnią prezentację na biologii? Uważam, że masz dar do tłumaczenia, poza tym zawsze miałaś dobre stopnie — pochwaliłam ją. — A Ben to dobry dzieciak. Jeśli będzie sprawiał ci jakieś problemy, to mów od razu mi albo Paige, a go naprostujemy.
— Dziękuję, że o mnie pomyślałaś. — Uśmiechnęła się.
— Drobiazg.
— Jeśli bym się zdecydowała... Kiedy mogłabym zacząć?
— Jak najszybciej — odpowiedziałam. — Jeśli chcesz to możesz wrócić dzisiaj ze mną do domu, odwiedzimy moją przyjaciółkę, będziesz mogła poznać Bena i sama zadecydujesz, czy taki układ ci pasuje. Co ty na to?
— Brzmi w porządku — przyznała.
— Okej, to mamy umowę — ucieszyłam się.
Przyznaję, że na początku nie byłam pozytywnie nastawiona do dziewczyny, ale ostatnio ją polubiłam. Miałyśmy sporo wspólnego i chciałam jej pomóc skoro miałam taką możliwość. Tym bardziej, że to dzięki mnie zaraziła się chęcią do treningów i chciałam, aby miała możliwość dalej je kontynuować.
— Idziemy do szatni? — spytałam, ponieważ jako kolejny w planie miałyśmy wf.
Razem poszłyśmy do szatni i zajęłyśmy szafki obok siebie. W środku było już pełno dziewczyn, które plotkowały w najlepsze. Wyciągnęłam z torby swój sportowy mundurek, który był jednakowy dla wszystkich uczniów naszej szkoły i składał się z białej koszulki z logo szkoły i granatowych spodenek, a do tego sportowe skarpety także z logo. W końcu nie chodziłyśmy do pierwszej lepszej szkoły publicznej. Gdy obie z Amber się przebierałyśmy na jej barku zauważyłam paskudnie wyglądającego siniaka.
— Kiedy to sobie zrobiłaś? — spytałam.
— A to... Na ostatnim treningu — wyznała.
Jednak coś mi się nie zgadzało. Od razu w głowie zaświtała mi ostania rozmowa z Hailey. Może nie potrzebnie się martwiłyśmy, ale warto było się upewnić.
— Jak to się stało? — drążyłam.
— Gapa ze mnie. Uderzył mnie worek treningowy.
— Nikt cię nie asekurował? — zdziwiłam się.
— Chciałam zostać i poćwiczyć jeszcze sama, kiedy uderzyłam w worek, szybko tego pożałowałam.
— Paskudnie to wygląda — przyznałam.
— Tak jak mówiłam, mam tendencję do siniaków. No cóż, przeżyję.
W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję, a w szatni zrobił się gwar i wszystkie dziewczyny kolejno zaczęły wychodzić z przebieralni.
***
Po lekcjach tak jak obiecałam dziewczynie, obie udałyśmy się na przystanek i wsiadłyśmy do autobusu jadącego w stronę mojego domu. Cały dzień nie miała kontaktu z Harper, więc postanowiłam wysłać jej wiadomość. Wiedziałam, że miała być zajęta, ale liczyłam na jakikolwiek znak życia od niej. Za to telefon Amber dzwonił bez opamiętania przez całą drogę, a ona uporczywie rozłączała wszystkie połączenia. To nie była moja sprawa, chociaż bardzo korciło mnie, żeby o to spytać.
— Masz strasznie daleko do domu — zauważyła Amber, gdy wysiadałyśmy z autobusu.
— Taak, moi rodzice uparli się, że muszę chodzić do najlepszej szkoły w mieście — powiedziałam niezadowolona.
— Znam ten ból — westchnęła blondynka.
Coś czułam, że to kolejna kwestia w której się doskonale rozumiałyśmy. W końcu dziewczyna już wcześniej wspominała, jak bardzo jej rodzicom zależało na wysokich ocenach córki.
— No i jesteśmy. Zapraszam w moje skromne progi — zaśmiałam się, otwierając przed nią drzwi do środka.
— Wow wcale nie takie skromne — przyznała dziewczyna, z podziwem rozglądając sie po przestrzeni.
Prawie każdy tak reagował, gdy zjawiał się u mnie po raz pierwszy.
— Rozgość się. Ja zaraz zadzwonię do Paige i spytam, czy możemy przyjść — powiedziałam.
— Hello co sprawia, że odzywasz się do mnie tak wcześnie? — przywitała się ze mną Paige. — Nie mów, wiem. Po prostu się za mną stęskniłaś.
— To oczywiście też, ale jest jeszcze inna sprawa. Zaprosiłam do siebie Amber, żeby zapoznać ją z jej przyszłym uczniem. Czy jest szansa, że twoi bracia są w domu i możemy wpaść na chwilę?
— Jest i to nawet duża, iż znowu się nimi opiekuję. Wpadajcie — zgodziła się.
— Świetnie — ucieszyłam się. — Do zobaczenia.
Gdy skończyłam rozmowę, wróciłam do Amber, która siedziała na kanapie w salonie.
— Gotowa poznać swojego młodego ucznia? — zadałam pytanie.
W tym momencie ponownie odezwał się jej telefon. Dziewczyna popatrzyła zdenerwowana na wyświetlacz, po czym ponownie nacisnęła czerwoną słuchawkę.
— Wszystko w porządku? — Nie wytrzymałam.
— Tak jest okej — odpowiedziała bez przekonania.
— Nie dało się nie zauważyć, że ktoś bardzo chce się z tobą skontaktować, a ty najwidoczniej bardzo tego nie chcesz — wypaliłam.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Czułam, że zaraz zacznie mówić, dlatego postanowiłam przycupnąć na fotelu na przeciwko niej. Nie chciałam jej pośpieszać.
— To mój chłopak. Wczoraj się pokłóciliśmy. Nie mam jeszcze siły na rozmowę.
— Rozumiem. Kłótnie bywają ciężkie — przyznałam, pocierając swój kark.
Nie wiedziałam jak mam zareagować, jak mam ją pocieszyć. Nie byłam najlepsza w takich rozmowach.
— Nie ważne, zadzwonię do niego później, jak wrócę do domu. A teraz chodźmy — powiedziała, wstając z kanapy.
CZYTASZ
Time Butterflies
RomansShay, kiedyś była wieczną optymistką, z nieustannym uśmiechem na ustach, jednak po tragicznym wydarzeniu z przeszłości zmieniła się nie do poznania... Odcięła się od bliskich, a swój ból próbuje zagłuszać, skupiając się na treningach bokserskich. Pe...