Rozdział 33

1.1K 124 12
                                    

Dzwonienie w uszach... Ciężka głowa, która waży tonę... Gorąca krew, która kotłuje się w moich żyłach i głośny, otępiający puls, który dudni mi w uszach... Jasne, rażące mnie światło. Nagle obraz przede mną zaczyna się wyostrzać, widzę Alice, która leży z głową opartą o kierownicę. Otaczają nas poduszki powietrzne, wszędzie jest krew... Nie wiem, co się stało... Próbuję ją ocucić, zareagować, ale sama nie mogę się ruszyć... Próbuję się odezwać, chcę krzyczeć pomocy, ale mój głos uwiązł mi w gardle i nie potrafię wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Znowu przeżywam to samo.

***

Gdy wstałam z łóżka, jeszcze bardziej zmęczona niż przed pójściem spać, Amber już czekała ubrana w kuchni i szykowała śniadanie.

– Dzień dobry – przywitałam się. – Nie mogłaś spać?

– Szczerze mówiąc, nie bardzo.

– Rozumiem cię – przytaknęłam, siadając na hokerze i opierając zaspaną twarz na dłoniach. – Nie musisz tego robić.

– Czego? Śniadania? Miałam dużo czasu, chciałam, ci jakoś podziękować.

– Już mówiłam, że...

– Pozwól mi – przerwała mi dziewczyna.

– W porządku – przytaknęłam, nie chciałam się z nią kłócić. – Co dobrego nam przygotowałaś? – Uśmiechnęłam się.

– Tosty francuskie. Mam nadzieję, że lubisz?

– Żartujesz?! Jasne, że tak. Kiedy byłam mała, mama zawsze robiła nam takie na śniadanie.

– Mam nadzieję, że dorównam twojej mamie – odparła, stawiając przede mną talerz.

Nie czekając na nic, wzięłam do ust spory kęs, który rozpływały się w ustach.

– Mmmm, właśnie tak zapamiętałam ten smak. – Ucieszyłam się.

Dziewczyna wyglądała na dumną z siebie. Dopiero teraz, gdy uzyskała ode mnie pozytywną opinię, sama zabrała się za jedzenie. Skończyłam jako pierwsza i wstawiłam brudny talerz do zmywarki, a następnie zajęłam łazienkę. W przeciwieństwie do Amber byłam jeszcze w proszku. Musiałam się umyć i ubrać.

– Chodź, musimy się już zbierać na autobus – popędziłam ją, wychodząc z pokoju ze swoją torbą.

Kolejny raz byłam zupełnie zaskoczona, widząc jak dziewczyna już ubiera swoje buty. Była taka zorganizowana, w przeciwieństwie do mnie. Dotarcie na przystanek przed czasem było miłą odmianą. Nawet jeśli miałam więcej czasu rano, zazwyczaj wiedziałam, jak go zmarnować, aby wyjść na ostatnią chwilę. Pozytywną rzeczą było jednak to, że przynajmniej nie musiałam marznąć, czekając na autobus. Dni stawały się coraz zimniejsze, a szczególnie poranki.

– Mogę cię o coś spytać? – odezwałam się, aby nie myśleć o mrozie.

– Tak.

– Zamierzasz pogadać z Hailey?

– Myślałam o tym w nocy, ale nawet nie wiem, jak miałabym zacząć – wyznała dziewczyna.

– Wiem, że sama cię zniechęcałam do kontaktu z nią, ale teraz widzę, że jej naprawdę na tobie zależy i myślę, że powinnaś po prostu z nią pogadać.

– Ale co mam jej powiedzieć?

– To, co czujesz.

– Łatwo ci mówić.

– Słuchaj. – Westchnęłam. – Wiem, że takie rozmowy nie są łatwe, ale myślę, że warto zaryzykować i postawić na szczerość. Tym bardziej, że widzę jak na siebie patrzycie.

Time ButterfliesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz