Rozdział 27

1.2K 127 4
                                    

Wsiadłam do auta razem z Hailey, czując, jak lekko drżą mi dłonie. Ona była zupełnie nieświadoma tego, co się ze mną działo i wolałam, aby tak zostało. Musiałam zacisnąć zęby. Teraz najważniejsze było to, aby bezpiecznie dojechać do domu Amber i sprawdzić co u niej. Położyłam swoje dłonie na kolanach, starając się opanować drżenie. Kiedy Hailey odpaliła silnik, lekko zacisnęłam swoje palce, starając się zignorować serce, które biło coraz mocniej w mojej piersi. Pomyślałam o Harper i o tych wszystkich minutach, które spędziłyśmy na radzeniu sobie z moim lękiem. Teraz nastał czas próby. Nie mogłam pozwolić, aby strach mnie pokonał. Przypomniałam sobie o oddechu, który miałam kontrolować. Skupiłam się na tym, gdy ruszyłyśmy z parkingu. Wdech i wydech. I tak w kółko. Na szczęście Hailey jechała ostrożnie. Toczyłyśmy się ulicami miasta, a ja obserwowałam rozmazany krajobraz zza szyby. Cały czas skupiałam się na jednej czynności i powtarzałam sobie w myślach, że dam radę. Po kilkunastu minutach dojechałyśmy do spokojnego osiedla z domkami, dziewczyna wjechałam w jedną z uliczek i zatrzymała auto wzdłuż chodnika.

Przeżyłam. Przeżyłam jazdę z Hailey bez ataku paniki. Mogłam uznać to za ogromny sukces.

– Który to dom? – spytałam, gdy siedziałyśmy w samochodzie na ulicy pełnej małych domków jednorodzinnych z niewielkimi podwórkami z tyłu.

– Numer pięć – powiedziała, wskazując na domek po prawej stronie.

Wszystkie budynki wyglądały tutaj tak samo, jedyne co je różniło, to kolory drzwi i numerek na nich.

– Ok, to na co czekamy – powiedziałam, odpinając pas i popychając drzwi auta.

Razem z Hailey wspięłyśmy się po schodkach i stanęłyśmy przed oliwkowymi drzwiami z numerem pięć. Dziewczyna użyła dzwonka, który znajdował się obok wejścia, a zza drzwi dało się usłyszeć jego dźwięk. Stałyśmy pod drzwiami dobre pięć minut, jednak nikt się nie zgłaszał.

– Może gdzieś wyjechali? – zasugerowałam, przebierając nogami z zimna.

– Poczekaj, spróbuję jeszcze raz – powiedziała Hailey, jeszcze raz używając dzwonka, jednak to nie przyniosło żadnego skutku.

– Chodź, lepiej wracajmy, nic tu nie wystoimy – powiedziałam, kuląc się i wkładając ręce głębiej do kieszeni kurtki.

Słońce już zaszło i zrobiło się naprawdę zimno. Hailey przytaknęła i przygaszona zeszła ze schodków, otwierając swoje auto z pilota. Wsiadłam do środka z ulgą, pocierając swoje ręce i próbując je rozgrzać, podczas gdy Hailey wyciągnęła swój telefon i wybrała numer Amber. Niestety dziewczyna dalej nie odbierała.

– To nie ma sensu Hailey – powiedziałam.

Dziewczyna już odpaliła silnik i chciała odjechać, ostatni raz spoglądając w stronę domu Amber.

– Ktoś był przed chwilą w oknie – powiedziała, natychmiast gasząc silnik.

– Co? Gdzie? Może ci się przewidziało – odparłam, niedowierzając jej wzrokowi.

– Nie Shay, wiem, co widziałam. Mówię ci, ktoś tam jest – odpowiedziała mi, ponownie wysiadając z auta.

Niedowierzając, patrzyłam, jak dziewczyna zmierza w stronę budynku i ponownie dobija się do drzwi.

– Hailey, to nie ma sensu, jedźmy do domu – poprosiłam ją, wychodząc z powrotem na mróz.

Dziewczyna traktując mnie zupełnie jak powietrze, wyciągnęła z kieszeni telefon i ponownie wybrała jej numer. Po chwili zza drzwi dało się usłyszeć niewyraźny dźwięk.

– Słyszałaś to? – upewniła się Hailey.

– Tak – przyznałam.

– To na pewno jej telefon – odpowiedziała Hailey, ponownie waląc w drzwi. – Amber, wiem, że tam jesteś, nie odjedziemy póki nam nie otworzysz!

Time ButterfliesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz