Rozdział 14

1.6K 152 18
                                    

Kolejnego dnia rano obudziłam się z wyjątkowo dobrym humorem. Tym razem nie doświadczyłam żadnych koszmarów, a noc przebiegła wyjątkowo spokojnie. Gdy zebrałam się na autobus, sięgnęłam po telefon i postanowiłam napisać do Harper, aby życzyć jej udanego dnia i dać znać, że oczekuję już popołudnia.

Pierwsze lekcje minęły mi dosyć spokojnie, gdy w klasie zadźwięczał donośny dzwonek, zwiastujący początek długiej przerwy, czym prędzej spakowałam swoje rzeczy do torby, podążając do wyjścia za resztą studentów. Krocząc korytarzem w stronę stołówki, w tłumie dostrzegłam blond głowę Amber. Idąc za nią dotarłam do stołówki i ustawiłam się w długiej kolejce do bufetu zaraz za dziewczyną.

— Hej Amber — zaczepiłam ją.

Dziewczyna nie zdając sobie sprawy z obecności znajomej twarzy, dopiero po usłyszeniu mojego głosu odwróciła się w moim kierunku.

— Cześć Shay — odpowiedziała z uśmiechem.

— Zdecydowałaś już czy zapiszesz się na zajęcia do mojego klubu? — zapytałam, aby zagaić rozmowę.

— Nieee — odpowiedziała niepewnie. — Nie miałam jeszcze czasu się zastanowić.

— Coś innego zaprzątało twoją głowę? — spytałam, wykazując się moją wrodzoną ciekawością.

— Miałam dużo nauki.

— Zawsze dobrze się uczysz, chyba nic się nie stanie, jeśli raz wyszłaś gdzieś ze znajomymi.

— Wytłumacz to moim rodzicom... — odpowiedziała.

— Aż tak cię cisną?

— Zawsze chcieli, abym miała jak najlepsze oceny i dostała się na dobrą uczelnie. Chcą dla mnie jak najlepszej przyszłości.

— Chyba nie miałaś w domu kłopotów przez to, że wróciłaś później do domu? — zmartwiłam się.

— Niee, nie w tym rzecz... Rodzice nawet nie zauważyli, oboje dużo pracują — wytłumaczyła.

— Skąd ja to znam — powiedziałam smutnym głosem.

Chyba jednak mamy ze sobą coś wspólnego...

Kolejka dłużyła się w nieskończoność, bardzo powoli przesuwając się do przodu. Nagle zniecierpliwiony chłopak, przepchał się przed nas, tłumacząc, że znajomi zajęli mu miejsce. Byłam już poważnie wkurzona i chciałam mu wygarnąć, jednak moją uwagę przykuło coś zupełnie innego. Podczas gdy owy student przepychał się koło nas, zahaczył o rękaw swetra Amber, który podwinął się do góry, ukazując ogromny siniec na jej nadgarstku.

— Co ci się stało? — spytałam, gdy blondynka w pośpiechu obciągała swój rękaw.

— To? Ach niezdara ze mnie. Szłam po ciemku do łazienki i trafiłam na róg szafy.

— To wygląda bardzo poważnie — zmartwiłam się.

— To nic takiego. Zawsze łatwo robiły mi się siniaki — zaśmiała się nerwowo.

Nie wiedziałam czy jej wierzyć, ale chyba nie miałam innego wyboru. Sama miałam swoje własne zmartwienia, nie potrzebowałam jeszcze wynajdywać problemów u mojej koleżanki ze szkoły. W końcu nie miałam czasu, aby dokładniej przyjrzeć się jej ręce. Może faktycznie po prostu się uderzyła. Wypadki chodziły po ludziach.

***

Po lekcjach tak jak obiecałam, od razu wsiadłam w autobus i pojechałam do Harper. Mimo że wczoraj się z nią widziałam, mogłyśmy pogadać tylko przez chwilę, przez co nie mogłam się nią wystarczająco nacieszyć. Poza tym, naprawdę cieszyłam się, że wczoraj wyjaśniłyśmy sobie wszystkie wątpliwości i dzisiaj miałam wreszcie nadzieję na spokojny wieczór w jej towarzystwie.

Time ButterfliesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz