Dzwonienie w uszach... Ciężka głowa, która waży tonę... Gorąca krew, która kotłuje się w moich żyłach i głośny, otępiający puls, który dudni mi w uszach... Jasne, rażące mnie światło. Nagle obraz przede mną zaczyna się wyostrzać, znów siedzę w tym samym aucie, jednak tym razem nie widzę przed sobą Alice. Miejsce kierowcy jest puste. Wciąż jestem otępiała, ale znajduję w sobie siłę, aby wysiąść z pojazdu. Otwieram drzwi, a na ulicy przede mną widzę małą dziewczynkę o czarnych włosach, która siedzi skulona pod ścianą, a głowę chowa w swoich ramionach. Słyszę jak szlocha. Podchodzę do niej by sprawdzić co się stało. Wtedy dostrzegam przed nią leżącą kobietę. Jest nieprzytomna. Próbuje jej pomóc, jednak nie mogę wyczuć pulsu. Historia znowu się powtarza. Próbuje wezwać pomoc, jednak głos uwiązł w moim gardle. Nagle budzę się wystraszona.
***
Gdy spojrzałam na zegarek, okazało się, że była dopiero pierwsza w nocy. Pozwoli podniosłam się z łóżka i jak najciszej potrafiłam poszłam do kuchni, aby nalać sobie wody. Jednak gdy dotarłam do pomieszczenia, ujrzałam moją mamę, która dalej siedziała przy kuchennej wyspie nad laptopem. Z urządzenia wydobywało się niewyraźne światło, które oświetlało jej zmęczoną twarz.
— Jeszcze nie śpisz? — spytałam zaskoczona.
— A ty? — odbiła piłeczkę.
— Spytałam pierwsza.
Jej twarz przybrała zrezygnowany wyraz, a po krótkim westchnięciu odpowiedziała na moje pytanie.
— Nie mogłam spać. Postanowiłam jeszcze trochę popracować.
Przytaknęłam ze zrozumieniem, jednocześnie sięgając po szklankę i robiąc to, po co przyszłam.
— Znowu miałaś koszmary, prawda?
Nie odpowiedziałam od razu, szybko wypijając wodę ze szklanki.
— Jesteś pewna... — zaczęła moja mama.
— Zanim skończysz. Tak, jestem pewna. Poza tym, jak widać, nie tylko ja w tym domu mam problemy ze snem — odpowiedziałam, niedelikatnie odkładając puste naczynie na blat.
Wróciłam do swojego pokoju i ponownie położyłam się do łóżka, jednak sen bardzo długo nie chciał nadejść. Przewracałam się z boku na bok, z niepokojem obserwując jak w moim pokoju robi się coraz jaśniej, a słońce powoli budzi się do życia, coraz mocniej przebijając się przez niedbale zaciągnięte zasłony. Byłam już pewna, że czekał mnie kolejny ciężki dzień w szkole.
***
Przed wyjście z domu jedyne, co zdążyłam zrobić, to zaparzyć i wypić mocną kawę, która jak miałam nadzieję, postawi mnie choć trochę na nogi. Nie pocieszała mnie wizja tego, że dzisiaj po szkole miałam jeszcze odbyć trening, jednak radziłam sobie już w gorszych sytuacjach, a jedna nieprzespana noc nie mogła mnie powstrzymać. Musiałam przepracować na sali nowy mrok, z którym wczoraj się spotkałam. I to było zdecydowanie moje najważniejsze zadanie na dzisiaj.
Niestety kompletnie zapomniałam, że obiecałam poświęcić dzisiaj czas Amber, aby omówić nasz projekt. Przerwy między poszczególnymi zajęciami były bardzo krótkie, zbyt krótkie, aby coś ustalić, dlatego dziewczyna postanowiła dosiąść się do mnie na stołówce.
— Cześć Shay. Pamiętasz, co mi dzisiaj obiecałaś? — spytała, stawiając przede mną swoją tacę z lunchem.
— Dasz mi chociaż zjeść? — spytałam rozdrażniona jej obecnością.
— Gdybyś chciała kiedyś zostać po lekcjach, nie musiałabym zajmować ci teraz czasu — odparła, bawiąc się swoimi blond lokami związanymi w kucyk.
CZYTASZ
Time Butterflies
RomanceShay, kiedyś była wieczną optymistką, z nieustannym uśmiechem na ustach, jednak po tragicznym wydarzeniu z przeszłości zmieniła się nie do poznania... Odcięła się od bliskich, a swój ból próbuje zagłuszać, skupiając się na treningach bokserskich. Pe...