Gdy następnego ranka obudziłam się, Jane nie było już w pokoju. Musiała wstać przede mną i zejść na dół. Powoli wgramoliłam się na wózek i zawołałam służbę, aby pomogli mi się ubrać. Była to jedna z tych czynności, w których miałam niestety problemy i sama nie dawałam sobie rady.
Kiedy zeszłam na dół, przekazano mi, że Jane wyjechała o świcie do miasta. Zdumiałam się, że zrobiła to beze mnie, bo miałyśmy przecież zamiar wspólnie się tam udać. Nie chcąc być jednak niegrzeczna, nic nie powiedziałam. Może chciała mnie unikać po naszej wczorajszej nocnej rozmowie? W końcu poznałam jeden z jej większych sekretów. Nie codziennie dowiadujemy się przecież o tak głęboko skrywanych uczuciach naszych bliskich. Z drugiej jednak strony przecież ufała mi i wiedziała, że nie mogłabym jej zdradzić. Nie, na pewno wróci niedługo z czymś pysznym, albo ładnym i będzie normalnie - pomyślałam finalnie.
Z takimi myślami, chcąc samą siebie uspokoić, zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść śniadanie. Służba naznosiła pyszne wypieki i świeże owoce, co wprawiło mnie w zakłopotanie bo byłam jedyną osobą siedzącą przy stole. Dochodziła ósma rano, a nadal nikogo z domowników nie widziałam na oczy. Zmieniło się to dopiero kwadrans później, kiedy z góry zszedł pan Knightley, ziewając i mamrocząc coś pod nosem do swojego lokaja na temat listy zadań, które ten musi wykonać do końca dnia. Część ich rozmowy usłyszałam:
- Są jakieś listy?
- Istotnie, sir, poczta była z samego rana. Panienka Jane otrzymała jeden list z Londynu, podobnie jak pańska żona z klubu miłosiniczek karcianych gier, a tutaj są dwa listy dla pana. - Powiedział lokaj, podając panu Knightleyowi koperty.
- Dobrze, dziękuję. - Odparł, przejmując listy i chowając je w kieszeń. - Czy coś jeszcze?
- Pańska córka z rana wyszła do miasta.
- Wzięła powóz?
- Tak, sir, wzięła. Niestety nie poinformowała kiedy zamierza wrócić.
Pan Knightley westchnął, podziękował i odprawił służącego. Wyglądał na zmartwionego. Jego siwe włosy związane w kucyk opadały swobodnie na lewę ramię, tuż nad miejscem, gdzie miał plamę po atramencie, której najwyraźnie jeszcze nie zauważył. Wyglądało na to, że znowu pracował do późna.
Przez moment miałam ochotę chrząknąć i przywitać się, lecz zanim się na to zebrałam, sam podszedł już do stołu, gdzie na mój widok lekko podskoczył.
- Och, Emily! Ale mnie wystraszyłaś! - Wykrzyknął, łapiąc się za serce. - Siedzisz tak cichutko, że aż to do ciebie niepodobne. Powiedz, jak ci się spało, dawno wstałaś?
- Spałam dosyć dobrze, dziękuję. A pan?
- Dzięki Bogu miałem spokojną noc. Ostatnio często męczą mnie koszmary. - Wytłumaczył, nie przykładając wielkiej wagi do tych słów i ciągnął dalej. - Ale wczorajszej nocy, kiedy szedłem na górę, usłyszałem jakieś hałasy z pokoju Jane. - Przerwał na moment i spojrzał na mnie swoimi przymrużonymi od zmęczenia oczami. - Na pewno wszystko dobrze?
Zakłopotałam się natychmiast. Co miałam mu powiedzieć? Wybór między prawdą a kłamstwem w sytuacjach tak delikatnych jak ta, jest bardzo trudny. Przecież nie mogłam mu powiedzieć wprost, że jego córka zakochana jest w mężczyźnie, z którym łączy ją jedynie czysta przyjaźń.
Wreszcie, po tej wyjątkowo ciągnącej się chwili ciszy odparłam, że rozmawiałyśmy o panu Lancesterze i o tym, jak dalej będzie wyglądało życie Jane. Prawdę powiedziawszy nie było to kłamstwem - jedna sprawa była tutaj zależna od drugiej.
Po tych słowach pan Knightley westchnął ciężko i odparł widocznie przygnębiony.
- Bardzo żałuję, że nie jestem w stanie zapewnić mojej córce szczęścia. Chciałbym móc widzieć ją radosną i uśmiechniętą, chciałbym dać jej możliwość wyboru i decyzji ale... Ale takie jest już życie. Nie zawsze można mieć to, co się chce.
CZYTASZ
Razem w nieszczęściu
Ficción históricapoczątek XX wieku, Anglia. Trójka przyjaciół wiedzie spokojne życie w Bath w hrabstwie Somerset. Ich niezakłócony wcześniej spokój psuje jednak nieoczekiwane wydarzenie na jednym z bali - nikt nie przypuszczał, że pojawienie się tajemniczego, szarm...