Rozdział 28

26 4 5
                                    

Tydzień po pogrzebie mojej matki przyjechałam do domu państwa Knightley. Leżałam na łóżku Jane, czekając, aż ta wróci z toalety. Planowałyśmy tamtego wieczoru przesiedzieć do późnej nocy i pleść sobie warkocze z włosów, tak, jak robiłyśmy to kiedyś, jeszcze jako małe dziewczynki. Za dnia Jane zebrała śliczne stokrotki, które miałyśmy zamiar wpleść we włosy, a z reszty zrobić wianek.

Kiedy czekałam na nią, zaczęłam mimowolnie przyglądać się jej pokojowi. Dosyć sporą część stanowiły obszerne półki na ulubione książki Jane, a o wiele mniejszą część pokoju stanowiła toaletka.

Na jej stoliczku zauważyłam kilka pustych kartek papieru, rozsypanych w pośpiechu. Widocznie podmuch wiatru spowodowany przeciągiem przesunął je i pomieszał. Uznałam, że pomogę jej chociaż w ten sposób - Jane latała nade mną cały dzień, więc i ja powinnam zrobić coś dla niej. Ułożenie kartek to mało heroiczny czyn, ale zawsze dobry uczynek. Ześlizgnęłam się z łóżka i usadowiłam na wózku, który stał obok. Nauczyłam się bardzo szybko przeskakiwać z jednego miejsca na drugie i im więcej razy próbowałam, tym lepiej mi to szło.

Zaczęłam zbierać kartki z biurka i układać je równo jedna na drugiej, a kiedy skończyłam, położyłam na nich pióro Jane, by więcej nie pofrunęły. Ucieszona, że chociaż trochę jej pomogłam, już miałam wracać na łóżko, kiedy zauważyłam, że jedna z kartek pod spodem jest zapełniona słowami. Chwilę wahając się, czy powinnam i czy wypada, zerknęłam szybko na drzwi i wyjęłam ją spod spodu, żeby nie leżała z czystymi. I wtedy, w przypływie ciekawości, chcąc nie chcąc, zawiesiłam na niej oko. Słowa były starannie nakreślone pięknym charakterem pisma, nad którym Jane musiała wyjątkowo długo siedzieć. Zdania, które były tam zapisane miały budowę nietypową - wyglądało mi to na wiersz. Chciałabym móc przysiąc, że starałam się powstrzymać i nie czytać zawartości kartki, ale... Cóż. Przegrałam z ciekawością. Tak bardzo ciekawiło mnie, co takiego zawierały te piękne litery, że nie mogąc się powstrzymać, zaczęłam czytać.

Gdyby księżyc mógł mówić, byłabym zgubiona.

Ja Jane, uboga, w Nim zatracona.

Nawet te gwiazdy, które wiszą nad nami,

Nie mogą sprawić, że kiedykolwiek będziemy sami.

Czuję wstyd i zatracenie;

Ale równocześnie radość. I miłości odrodzenie.

Smutne jednak, że z oddali będę patrzeć w Jego oczy,

I słuchać Jego oddechu, kiedy przez pokój kroczy.

Ciężkie chwile spędzić nam było dane,

Ale wszystkie te chwile głęboko w moim sercu zostaną pochowane.

Ale już zawsze, w sekrecie, jak ktoś o nim wspomni,

Będę pamiętać wtedy jego – przy mnie – a więc dokonam i zbrodni.

Gdyby księżyc mógł mówić, byłabym zgubiona,

Bo ja, Jane, jestem w Jego oczach zatracona.

I choć wiem, że dane nam wspólne życie nie będzie,

To i tak, jedyne, czego chce moje serce, to widzieć go, tak zawzięcie!

Razem w nieszczęściuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz