~Rozdział XXXV~

157 7 0
                                    

 Pov. Trzecia osoba

Alison przyjechała  domku w lesie, gdy wyszła z samochodu zauważyła, że wokół dzieją się dziwne rzecz. Podeszła do drzwi, usłyszała granie skrzypiec pomyślała, że to Vanya więc od razu weszła do środka.

-Vanya! No jesteś, co się dzieje.

-Co tu robisz?- spytała się Vanya.

-Przyjechałam po ciebie wszystko dobrze?

-Tak..

-Dzieje się coś dziwnego co to powoduje?

-Ja.

-Jak to ty?- spytała zdziwiona Alison.

-Ja spowodowałam te rzeczy... mam moc, jak się okazuje cały czas miałam moc, dziwne co?- powiedziała, a Alison dalej wpatrywała się w nią ze zdziwieniem.

-Łał... to jest... niesamowite- w końcu coś wykrztusiła z siebie.

-Ale..?

-Możemy porozmawiać w samochodzie?

-Dlaczego?

-Bo to przykre..

-Dawniej ci to nie przeszkadzało- rzekła.

-Leonard Peaboody to tak naprawdę Harold Jankins- oświadczyła, po czym dodała.

-Pamiętasz, że w bibliotece nie było, żadnych informacji o Leonardzie... Bo Leonard Peaboody nie istnieje, ale za to Harold Jankins już tak. Dwanaście lat był w więzieniu, zabił ojca jak miał trzynaście..!

-Co ty gadasz jego tata był maszynistą- oznajmiła Vanya nie dowierzając w słowa swojej siostry.

-W samochodzie mam policyjne akta, chcesz mogę ci pokazać- zaproponowała. 

-Nie rozumiem.

-Leonard to znaczy Harold.. byliśmy u niego w domu ma zdjęcia nas wszystkich z powydłupanymi oczami.

-Co..?

-Wszystko ci opowiem w samochodzie... chodźmy- chciała wziąć siostrę, ale ta była wszystkim zszokowany i zdenerwowana usiadła na kanapie.

-Tu jest nie bezpiecznie

-Nie przestań.

-Wiem, że nie łatwo ci to przyswoić, wiem co czujesz i kocham cię, chcę ci pomóc jestem twoją siostrą.

-To niemożliwe kocham go... to nie ma sensu, to wszystko, ta moc ja nie wiem co się dzieje, nie wiem co robić- powiedziała zrozpaczona. Alison wpatrywała się w siostrę z współczuciem chciała jej jakoś pomóc, naglę przypomniała sobie coś, coś co wydarzyła się w ich młodym wieku.

-Teraz rozumiem..

-O czym mówisz?

~~~

Wspomnienia

Mały numer Siedem leżał w ciemnym pomieszczeniu w podziemiach akademii. Po pewnym czasie drzwi się otworzyły i stanęli w nich Reginald, Pogo, Grace i młody numer Trzy. Grace podeszła do dziewczynki z tacą na, której znajdowało się jedzenie.

-Ktoś jest głodny! Twojej ulubione grzanki z serem- oznajmiła i wręczyła jej jedzenie, a potem podała tabletki, które zażyła.

-Teraz ty numer Trzy- oznajmił ich tata, a ona podeszła do swojej siostry.

-Zrób to.

-Słyszałam plotkę, że myślisz, że jesteś zwykła- powiedziała, a oczy jej siostry naglę stały się białe.

~~~

-Jak mieliśmy cztery lata tata powiedział, że jesteś chora i, że jesteś w izolatce. Byliśmy mali więc nie zadawaliśmy pytań i kazał mi zrobić coś czego nie rozumiałam, aż do teraz. Zrobił mnie swoim wspólnikiem- Alison powiedziała wszystko Vanyi.

-Ty mi to zrobiłaś?

-Ja... ja nie wiedziałam..

-Cały czas wiedziałaś, że mam moc!- powiedziała zdenerwowana i wstała.

-Nie... dopiero dziś to do mnie dotarła jak to zobaczyłam!

-I dlatego nigdy nie chciałaś się ze mną zadawać?!

-Co nie!

-Nie mogłaś ryzykować, że stracisz swoje miejsce w domu swoją dominację...!

-To nie prawda.

-Nie mogłaś znieść tego, że może tata uważał mnie za bardziej wyjątkową od ciebie!

-Jesteś wyjątkowa!

-Z mocą czy bez!?

-Nie mów tak.. zacznijmy od nowa.

-Życie mi zniszczyłaś!!!

-Proszę cię wszystko jest już jasne, Możemy żyć dalej..

-Będę żyć ale z Leonardem!

-Chyba z Haroldem.

-Leonardem! Jedynym człowiekiem, który mnie najbardziej kochał!- krzyknęła.

-Popatrz mi w oczy i powiedz, że czujesz się zagrożona- rzekła Vanya, a w domu zaczęły znowu dziać się dziwne rzeczy, tak jak przedtem.

-Nie chce się z tobą kłócić.

-To wyjdź z tond!!

-Chce ci tylko pomóc.

-Nie chce twojej pomocy!!

-Vanya kocham cię!

-Nie mów tego!!!- krzyknęła, a wszystko zaczęło się trząść.

-Nic ci nie jest?- spytała Alison widząc to co się dzieję.

-Idź z tond!!!- krzyknęła jeszcze głośniej co spowodowało, że żarówki z lampy pękły i rozbiły się.

-Proszę nie zmuszaj mnie- rzekła Alison, ale Vanya się nie uspokoiła.

-Słyszałam plotkę, że- ale nie dokończyła bo Vanya pod pływem emocji wzięła smyczek od skrzypiec i machnęła nim co spowodowało, że przecięła gardło Alison.   

-Alison... Ja przepraszam nie chciałam...- powiedziała że łzami w oczach chwytając zakrwiawioną siostrę. Nagle do domu wszedł Leonard gdy zobaczył co tu zaszło uśmiechnął się pod nosem i podszedł do Vanyi.

-Musimy stąd iść za nim reszta twojego rodzeństwa się tu zjawi- powiedział i wziął Vanye.

~~~

(A/N: Przepraszam że rozdział teraz ale nie miałam za bardzo czasu)

The Umbrella Academy ~ Numer Zero  ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz