~Rozdział XVII~

258 11 0
                                    

Pov. Trzecia osoba

Diego wyszedł z pokoju Zero, żeby poszukać Klausa i kazać mu jak najszybciej znaleźć notatki, które ukradł. Był już w salonie siedziało tam jego rodzeństwo oprócz Piątki i Klausa, którego szukał.

-Widzieliście może Klausa?

-Nie- powiedzieli.

Diego kiwnął tylko głową i udał się do mamy.

Był już w miejscu, którym najczęściej siedziała nucąc pod nosem piosenkę i szyjąc.

-Mamo musimy porozmawiać.

-Dobrze, ale tylko chwilę muszę skończyć to szyć- powiedziała nie odwracając się w jego stronne.

-Dlaczego to wszystko robiłaś jak byliśmy mali?- zapytał.

-Bo bycie matką to największe szczęście w moim życiu- odparła.

-Ty to mówisz?

-Nie rozumie?

-Ojciec cię stworzył jak coś mówisz to on ci karze to mówić?

-Twojego taty tu niema... Zrobiłam coś nie tak?

Popatrzył się na nią i uklęknął przy niej.

-Nie... Mogłaś go nienawidzić był potworem dla nas jak i dla ciebie.

-Niemów tak.

-Dlaczego? Byliśmy narzędziami w jego eksperymęcie, więc zrozumie jeśli.. to on kazał ci skrzywdzić Zero- mówił trochę zdenerwowany, ona się tylko uśmiechnęła w jego kierunku, wstała i zaczęła mówić.

-Nie pan Hagrevees był wielkim człowiekiem, przedsiębiorcą, wynalazca, medalista olimpijski dzięki niemu świat jest lepszy...- nie dokończyła mówić bo zdenerwowany Diego jej słowami złapał ją za ręce i krzyknął jej w twarz.

-Przestań go bronić!! Czy ty nic nie rozumiesz?- ona popatrzyła tylko na niego, a om wyszedł.

~~~

Luther i Alison rozmawiali ze sobą siedząc przy oknie i patrząc na nocne niebo, gdy nagle usłyszeli hałas, postanowili to sprawdzić. Szybko udali się do salonu gdzie dobiegały strzały z broni skierowane w kierunku Diega. Alison i Luther zaatakowali dwójkę napastników.

Jeden z nich zaczął dusić Alison, Diego i Luther szybko pomogli siostrze. 

-Co to za jedni?- krzyknęła Alison.

Napastnicy znowu zaczęli w nich strzelać, a oni szybko uciekli. Nagle do salonu weszła Vanya nieświadoma tego, że w domu są niebezpieczni ludzie.

-Halo! Jesteście tutaj?- zawołała i weszła po woli do salonu, nagle zaatakował ją mężczyzna w masce i uderzył ją w twarz co spowodowało, że upadła.

-Ty gnoju!- zawołał w jego kierunku Luther, ten szybko do niego podbiegł i zaczęli się bić.

Alison natomiast uciekała przed kobietą w masce do kuchni i również zaczęli się bić, Alison dostała w twarz i upadła. Nagle do kuchni wszedł Diego.

-Może załatwisz ją plotką.

-Nie bo mnie suka wnerwiła- odpowiedziała bratu i znów zaczęła z nią bić, ale niestety znów upadła. W końcu Diego zaczął się bić z kobietą przegrywał do momentu w którym Alison nie uderzyła jej w głowę, spowodowało to, że kobieta zaczęła uciekać.

-Załatw ją- powiedziała Alison bratu, podając mu nóż, którym rzucił w jej stronę trafiając w tyłek.

-Idziemy- powiedział i udali się za kobietą.

Luther dalej bił się z mężczyzną, wygrywał na początku, ale na koniec ten go powalił na ziemie.

Gdy jego rodzeństwo przybiegło pomogło mu wstać, gdy naglę zauważyli kobietę stojącą na górze  i przecinającą sznur na, którym wisiał żyrandol, który upadł w prost na Luthera, a potem uciekła.

-Luther!!

On natomiast powoli wstawał co z szokowało jego rodzeństwo, ale jeszcze bardziej byli w szoku faktem, że przez rozdarte ubrania było widać jego dziwne ciało. Speszony tym wszystkim szybko udał się na górę.

Alison podeszła do siostry, ta natomiast spytała.

-Wiedziałaś?

-Nie.

-Cholera mama- powiedział do siebie Diego i pobiegł na górę gdzie była Grace.

-Mamo nic ci nie jest?- zapytał.

-Oczywiście.

-Nie słyszałaś hałasów byli ludzie w maskach, strzelali w całym domu.

-O czym ty mówisz głuptasku?- zapytała z uśmiechem. On usiadł koło niej i zauważył, że szyjąc przebija igłą również swoją rękę. W końcu klęknął przed nią i chwycił jej dłoń.

-Diego? Co ty robisz?

-Wszystko będzie dob..- zaczął się jąkać.

-Pamiętasz, że miałeś wyobrażać sobie słowo?

-Wszystko będzie dobrze mamo- powiedział już bez jąkania, ale z płacze i ją wyłączył. Ona ostatni raz popatrzyła na syna i powiedziała.

-Diego... Opiekuj się.. Ze... ro...- popatrzył na nią przez chwilę otarł łzy i poszedł na dół do salonu gdzie była Alison z Vanya.

-Kto to był?- zapytała Vanya.

-Nie wiem? Dobrze, że  żyjemy- odpowiedziała podając siostrze mokrą szmatkę na jej ranę.

Diego popatrzył się na nią.

-Co ona tu jeszcze robi?

-Próbuję pomóc.

-Mogłaś zginąć!!- krzyknął na nią, po czym dodał.

-My mogliśmy zginąć przez ciebie, ona jest dla nas zagrożeniem- powiedział w stronne Alison.

-Alison?

-Diego chcę powiedzieć, że jest to niebezpieczne- odparła.

-Ty nie jesteś taka jak...

-Ty?- powiedział Vanya po czym wyszła.

-Nie to chciałam powiedzieć... zaczekaj

-Niech idzie tak będzie lepiej- rzekł Diego.

~~~

(A/N: nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba, następny będzie jutro. Możecie zostawić ★)

The Umbrella Academy ~ Numer Zero  ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz