~Bolało...~

376 34 37
                                    

~Pov. George~

Mój dzień zaczął się naprawdę dobrze, a wieczorem się zjebał. To zdecydowanie brzmi jak dobry tradycyjny wtorek. Okazało się, że mój projekt przyjął się bardzo dobrze, tak dobrze, że miałem go przedstawić jutro rano całej firmie, a teraz wracam z pracy, której już nie mam, bo córeczka szefa chciała pracować w jego firmie, a że ja miałem dość wysokie stanowisko, ale nie za wysokie, po prostu idealne i szef mnie nie za bardzo lubił, więc postanowił mnie wylać. A projekt musiałem przedstawić jego córeczce, żeby ONA przedstawiła MÓJ projekt, dzień zjebany. Nie miałem na nic ochoty czy siły, więc po prostu się wykąpałem i poszedłem się położyć do łóżka. Nie przejmowałem się, że byłem głodny, bo jak wcześniej wspomniałem miałem bardzo zły dzień i byłem zmęczony.

Nie mogłem zasnąć i znudziło mi się patrzenie w sufit, więc chwyciłem telefon, który jak zawsze kładłem na szafkę nocną obok mojego łóżka. Włączyłem go, oczywiście nie obyło się bez chwilowego oślepnięcia z powodu blasku bijącego od urządzenia, odblokowałem je i wszedłem na youtube'a, mając nadzieje, że jest coś ciekawego. Tym razem przyjaciel Dream'a - Sapnap streamował. Nudziło mi się, więc włączyłem jego live'a, był nawet zabawny i poznałem dwóch nowych ludzi, którzy również byli zabawni, jednym z nich był Karl, a drugi to Quackity. Live poprawił mi trochę humor, jednak trochę zaskoczył, bo nie spodziewałem się, że zwykła gierka w bed wars może być tak zabawna.

Gdy live się skończył, była piąta rano. Nie spodziewałem się, że patrzenie w sufit może tyle zająć, ponieważ stream trwał prawie 2 godziny, a ja położyłem się bardzo wcześnie, chyba o dwudziestej pierwszej. Położyłem się wygodnie na poduszce, okryłem się bardziej kołdrą i poczułem jak moje powieki robią się ciężkie. Zamknąłem oczy i poczułem jak odpływam.


Obudziłem się, lecz miałem zamknięte oczy, czułem jak okrywa mnie kołdra, ciepła kołdra.  Czułem jak ktoś obejmuję mnie od tyłu i przytula, było mi przyjemnie i ciepło. Chwila, ktoś mnie przytula, przecież mieszkam sam...Ale faktycznie było mi przyjemnie, więc nie wstawałem. Po około 5 minutach poczułem jak ten ktoś się budzi i siada obok. Przewróciłem się na drugi bok i uchyliłem lekko powieki, zobaczyłem jeszcze zaspaną twarz blondyna. Miał lekko rumiane poliki, ponieważ przed chwilą wstał. Na jego nosie i policzkach były jasno brązowe piegi. Miał piękne zielone bądź żółte oczy, które się we mnie wpatrywały i delikatny uśmiech również zwrócony w moją stronę.

- Dzień dobry, Gogy - Powiedział zaspanym głosem, na co usiadłem i chwyciłem go za poliki. Dopiero teraz zauważyłem, że jego poliki są mięciutkie jak u małego dziecka.

- George. Nie 'Gogy' tylko George, moje imię to George, idioto.

- Clay. Moje imię to Clay, a nie 'idiota'.

Uśmiechnął się do mnie zwycięsko ukazując swoje białe zęby, na co ja tylko prychnąłem i wstałem z łóżka. Wziąłem swoje okulary, które ostatnio zostawiłem na szafce i wyszedłem z domu. Podszedłem do jeziora znajdującego się koło wioski. Usiadłem na brzegu i spojrzałem w swoje odbicie w wodzie. Patrzyłem na swoje rozczochrane włosy i zmęczone oczy, założyłem okulary, żeby zakryć worki pod oczami. Przeczesałem swoje włosy i ułożyłem je by wyglądały w maire normalnie. Westchnąłem lekko i poczułem jak ktoś koło mnie siada.

- Jak ci minął dzień - zapytał mi już znany głos piegowatego. Na jego słowa lekko posmiutniałem i zmieniłem swoją pozycję tak, że teraz siedziałem po turecku, kolana miałem owinięte swoimi rękami, a głowę miałem lekko schowaną w kolanach i powiedziałem cicho.

- W porządku 

- Na pewno?

Mruknąłem tylko ciche 'mhm', na co poczułem jak blondyn obraca mnie w swoją stronę, chwycił mój podbródek tak bym patrzył na niego i bez słowa przytulił, owijając mnie swoimi jak zawsze zimnymi rękoma. Ja tylko oddałem uścisk, bo czułem, że właśnie teraz tego potrzebowałem. Chłopak zaczął mnie głaskać po plecach, bym czuł się bardziej kofortowo. Położyłem swoją głowę na jego ramię i poczułem się bezpieczniej. Chłopak zaczął coś nucić i przestał głaskać mnie po plecach. Teraz po prostu się przytulaliśmy.

- Hej, Gogy?

- George.

- Tak, zapomniałem, więc George, skoro to Minecraft spróbujmy go przejść, co ty na to?

- Brzmi ciekawie, czemu nie. 

Oderwaliśmy się od siebie i wstaliśmy. Podeszliśmy do najbliższego drzewa, Dream spojrzał się na mnie lekko zestresowany. Uśmiechnąłem się lekko do niego, na co chłopak zasisnął dłoń w pięść i uderzył mocno w drzewo, znów popatrzył na mnie tym razem ze łzami w oczach. Faktycznie mocno przywalił pięścią i zgadywałem, że tu logika działa bardziej jak w realnym świecie niż w Minecraft'cie. podszedł do mnie i powiedział tylko.

-Bolało... - Wziąłem jego dłoń, była zadrapana przez korę drzewa. Przypomniało mi się jak moja mama w dzieciństwie, gdy się zraniłem dmuchała w moją ranę i ją całowało, i oczywiście używała magicznego plasterka, który leczył wszystko. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie i zrobiłem to samo, ale bez plastra, bo żadnego nie miałem. Spojrzałem na zaskoczonego Clay'a i tylko się lekko zaśmiałem.

- Dzięki, mamo - Powiedziałem ze śmiechem.

-Ale widzisz, zadziałało - Obaj się śmialiśmy przez dłuższą chwilę.

Wróciliśmy do wioski i zdecydowaliśmy poszukać czy w wiosce nie ma budynku kowala. Na nasze szczęście był i na dodatek nie było nikogo w budynku. Zajrzeliśmy do skrzynki, była tam drewniana siekiera, parę jabłek i trzy sztabki żelaza. Przy okazji okazało się, że pokazanie ekwipunku nie jest takie trudne, nie wiemy jak to dokładnie działa, nawet nie umiem tego wytłumaczyć.

Chcieliśmy wracać do tego drzewa, ale usłyszeliśmy burczenie z naszych brzuchów i wiedzieliśmy, że jabłka nie wystarczą. Wróciliśmy do naszego tymczasowego domku, blondyn odłożył siekierę gdzieś w róg, a ja poszedłem poszukać jedzenia . Znalazłem chleb, kilka ciast, parę surowych mięs z ziemniaki i zupy dyniowe. Zdecydowałem się wziąść dwie zupy dyniowe, bo jestem zbyt leniwy, by usmażyć mięso, a chlebem czy ciastem się nie najemy, chcociaż kto wie, ale ja wole nie ryzykować. Po zjedzeniu kolacji, poszliśmy do łóżka i nakryliśmy się kołdrą. 

- Dobranoc George - usłyszałem zza swoich pleców.

- Dobranoc idioto - odpowiedziałem na co usłyszałem zrezygnowane westchnięcie. Może trochę przesadziłem. Bo w końcu użył mojego imienia, a nie 'Gogy' jak to ma w zwyczaju, gdy chce mi dokuczyć. 

-Dobranoc Clay - Powtórzyłem i poczułem jak jak odpływam i robi mi się coraz cieplej.

~~~~~~~~~

Witam ^^

Jeśli jest jakiś błąd to pzrepraszam, ale piszę to jak jestem zmęczona.

Miłego Dnia/Nocy/Kiedykolwiek to czytacie






Dreaming with you ~ DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz