~ Nareszcie koniec ~

238 21 13
                                    

~Pov. George~

Obudziłem się na miękkimi cieplutkim łóżku, ale coś mi nie pasowało, mianowicie to, że leżałem sam. Po rozejrzeniu się nigdzie nie znalazłem mojego partnera, dziwne... Powinien już tu być, chrapać sobie spokojnie obok mnie i przytulać mnie, przy okazji wtulając mnie w swoją klatkę piersiową.  A może już się obudził i wstał albo jeszcze nie zasnął? Nie, pewnie  już wstał i czeka na zewnątrz, na pewno już wstał, bo powinien spać w prawdziwym życiu, zrobiłem tak jak domyślałem się, że zrobił blondyn, czyli wstałem z łóżka. Zebrałem nasze rzeczy i wyszedłem na zewnątrz.

Po chwili usłyszałem głośny huk i równie głośne "Ała!" dobiegające z jaskini, przestraszyłem się i szybko wyjąłem swój żelazny miecz z pochwy przymocowanej do mojego paska wokół moich bioder. Wchodziłem powoli do środka z wyciągniętym przed siebie ostrzem praktycznie nie oddychając ze strachu. W jaskini spojrzałem na jej podłogę i lekko odetchnąłem z ulgą opuszczając miecz i go chowając. Przesunąłem wzrok spowrotem na zielonookiego, który teraz leżał na ziemii i patrzył się w sufit poważnym wzrokiem i nie odwracając się od sufitu powiedział.

-Dzięki za zwinięcie łóżka - lekko się uśmiechnąłem i podszedłem do niego. Wyciągłem ręke i podałem dłoń, żeby pomóc mu wstać. Oczywiście przyjął moją pomoc, ale on zamiast się podnieść pociągnął mnie do siebie tak, że upadłem na niego, a zrobił to z łatwością ze względu na różnice wagową między nami. Clay jest cięższy, wyższy i szerszy w barkach ode mnie, ale czego się spodziewać, jestem dość chudy i nie mam za dużo siły. Poleciałem twarzą prosto na klatkę piersiową chłopaka i lekko się zarumieniłem na co wyższy po cichu się zaśmiał.

- Lecisz na mnie~ - Powiedział dalej chichocząc, spojrzałem na jego twarz i jego duże oczy, młodszy tylko zaczął się głośniej śmiać i objął mnie lekko rękami wokół bioder, przytulając się delikatnie.

-Idiota z ciebie

- Oh, come on now - uśmiechnął się do mnie, po chwili odwzajemniłem jego uroczo głupi uśmieszek.

Odsunął mnie lekko od siebie i samodzielnie wstał oraz pomógł mi wstać jak zawsze. Wyszliśmy z tej już dusznej jaskini na zupełnie pustą przestrzeń z paroma drzewkami wokół nas.

Lekko podrzuciłem oko Endu do góry, a te poleciało za naszymi plecami, czyli na zachód. Oboje szybko podbiegliśmy do perły, żeby się nie rozbiła i tym razem złapał ją blondyn. Następnie szliśmy powoli we wskazanym nam kierunku zaczynając rozmawiać o wszystkim i o niczym.

Rozmawialiśmy na różne tematy, bardziej kierując się w stronę wspomnień, to z dzieciństwa, to ze szkoły, to jakieś przypałowe historię, to o tym jak często przyłapywaliśmy się na tym, że o sobie myślimy i tym podobnie sprawy, ogólnie rzecz biorąc o prywatnym życiu. W połowie swojej historii wyższy się lekko zdenerwował, a następnie delikatnie wsunął swoją dłoń w moją plącząc się w tym co mówi. Ewidentnie się stresował w końcu ja nie zgodziłem się na oficjalny związek jeszcze, a chłopak po prostu nie wiedział jak ma się zachować. Było mi strasznie przyjemnie i miło, więc dla pewności zielonookiego i by dodać mu otuchy, delikatnie wsunąłem swoje palce między jego, splatając nasze dłonie razem. Posłałem mu lekki uśmiech, co od razu odwzajemnił i kontynuował swoją historię już uspokojony. Czas nam szybko zleciał gdy tak rozmawialiśmy, gdy nagle zauważyliśmy, że zaczynał robić się wieczór.

Mieliśmy nadzieję, że ostatni już raz podrzucamy żelowatą gałkę oczną, bo obydwóch - mnie i Dream'a - bolały już nogi, a szczególnie stopy. Blondyn zamachnął się i lekko rzucił oko przed siebie, patrzyliśmy już lekko zmęczeni jak i znudzeni gdzie leci perłą i okazało się, że zaczęła lecieć w dół. Spojrzeliśmy się na siebie w tym samym momencie z tym samym błyskiem zachwytu i ekstytacji w oczach. W zielonookiego od razu wpłynęła nowa energią w przeciwieństwie do mnie, nadal byłem zmęczony i obolały przez długą wędrówkę.

Wyższy od razu zaczął kopać się w dół, a ja tylko usiadłem pod drzewem i obserwowałem go. Wzrok zaczął mi się rozmazywać i zaraz usnąłem patrząc rozmazanym wzrokiem na plecy mojej ukochanej osoby, która nie mam pojęcia skąd czerpie tyle energii w swoim życiu.

~Pov. Dream~

Kopałem ziemię ciesząc się, że zaraz będzie koniec, nareszcie koniec i zaraz te wszystkie głupie sny się skończą. Miałem już dość wędrówek, dość wymyślania jak ten dziwny świat działa, dość wszystkiego, wszystkiego oprócz George'a. Dokopałem się do bruku i schowałem łopatę, szybko otworzyłem ekwipunek i już chciałem wyciągnąć kilof, ale go tam nie było.

- George, możesz podać mi kilof? - krzyknąłem z dołu do brązowookiego.

- Proszę? - Nie odpowiadał co zaczynało mnie martwić, ale może on też nie miał i dopiero co robi. Poczekałem jeszcze pięć minut.

- George! To nie śmieszne! Zaraz zrobi się ciemno i przyjdą stwory, żeby nas zaatakować! - Podniosłem głos lekko już zdenerwowany ignorancją Brytyjczyka.

Gdy znów nie dostałem odpowiedzi zacząłem się wspinać co było bardzo trudne, bo ziemia ciągle się kruszyła i noga mi się zsuwała. Po chwili trudu wdrapałem się na górę i nigdzie nie zobaczyłem Starszego. Zaniepokojony już dla pewności spojrzałem za siebie i od razu spadł mi kamień z serca. Pod drzewem leżał właśnie George słodko śpiący. Podeszłam do niego i opadły że mnie wszystkie emocje.

Rozłożyłem obok, pod wielkim drzewem swoje łóżko. Wziąłem niższego na ręce w stylu panny młodej i delikatnie przeniosłem go na łóżko. Chłopak od razu wtulił się w kołdrę. Powoli, żeby go nie obudzić położyłem się obok. Objąłem go w biodrach i przytuliłem go do siebie, nie mogłem zasnąć, więc jeszcze trochę czasu patrzyłem na jego spokojną twarz. Jednak i mnie dopadło zmęczenie i zaraz zasnąłem.

----------------

Dzień dobry

A więc tak, wena mi gdzieś pokazała dlatego nie było rozdziałów, ale prawdopodobne jest, że niedługo wstawię następny rozdział :>

Dobrego poranka/dnia/nocy/kiedykolwiek to czytasz drogi czytelniku <3

Dreaming with you ~ DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz