~ [The End] ~

248 24 75
                                    

~Pov. George~

Obudziłem się na miękkim łóżku wtulony w większą ode mnie postać, ciepły wiaterek powiał mi w twarz, odgarniając pasemka włosów z powiek. Dźwięczny szum drzew odbijał się o moje uszy, gdy zielonooki chłopak dalej spokojnie sobie spał, cicho chrapiąc. Spojrzałem w górę i szybko zamknąłem oczy lekko oślepiony światłem słonecznym, które mocno przedzierało się przez liście wielkiego drzewa pod którym znajdowało się łóżko. Usiadłem powoli na nim ruszając mojego partnera, który jeszcze przytulał moje biodra przez sen.

Delikatnie wycząłgałem się z łóżka uważając, żeby Clay się nie obudził. Dalej nie wierzę, że mimo, że jesteśmy razem na Florydzie dalej mamy te porąbane sny. Ostatni raz spojrzałem na spokojną, śpiącą twarz mojego ukochanego, jak zwykle miał swoje blond włosy w bałaganie po całej głowie, lekko opadając na twarz, zarumienione lekko poliki pokryte delikatnymi piegami oraz uchylone usta, żeby mógł oddychać, a potem będzie mnie błagał o łyka wody, jak zwykle, ponieważ będzie miał zaschnięte gardło. Podeszłem do wykopanego, aż do kamienia dołu, pewnie on kopał, gdy ja poszłem spać.

Wziąłem kilof z mojego ekwipunku i podszedłem do wykopanej dziury, powoli zjechałem po ścianie ziemnej na sam dół i zacząłem powoli kopać i nawet nie próbowałem być cicho, bo czas najwyższy, żeby ten idiota się obudził.

Nie zważając na nic dookoła dalej kopałem, jednak zaraz gdy usłyszałem swoje imię spojrzałem w górę. Zauważyłem zaciekawioną twarz blondyna, dlatego, że już wykopałem parę metrów, nie musiałem długo czekać, żeby zielonooki zjechał do mnie po wykopanej ścianie i jak to on musiał się przetrzeć. Po sprawdzeniu tej jego jakże wielkiej rany nad którą wydał przeciągły jęk bólu. Na szczęście okazało się to być nic poważnego i tylko zwykłym ryśnięciem. Razem dalej kopaliśmy.

Zajęło nam to dobre pół dnia, kopanie w dół, jak jacyś idioci bez rozmów czy większego  zainteresowania sobą lub otoczeniem, trudno trzeba będzie to nadrobić w domu. Może wyższy zabierze mnie na randkę albo po prostu spędzimy jakoś razem czas, sami. Tak się zamyśliłem na piegowatym i naszym związku, że bezmyślnie kopałem przez następne 2 może nawet 3 minuty.

Wyrwał mnie dopiero upadek na tyłek około dwa metry w dół na kamienną podłogę, bolało jak nie wiem, wydałem z siebie głośny jęk bólu, który rozszedł się echem po pozornie małym pomieszczeniu z żelaznymi drzwiami i porośniętym mchem na ścianach. Dream zaczął tylko że mnie chichotać, bo on wylądował prosto na nogach. Spojrzałem na niego poważnym wzrokiem, bo ile się już można śmiać jeszcze załączył mu się ten jego głupi tryb czajnika, co prawda wywołało u mnie malutki uśmiech na twarzy. Młodszy otarł łezkę z oka i dalej się uśmiechając podał mi rękę, jak zwykle przyjąłem pomoc i wstałem z pomocą blondyna.

~Pov. Dream~

George z moją pomocą wstał na nogi, ciekawe o czym myślał, że zamyślił się tak, że nie zauważył, że już dokopaliśmy się do portalu, a raczej tego labiryntu z różnych pomieszczeń. Podszedłem do żelaznych drzwi i lekko je pchnąłem, oczywiście się nie otworzyły, a nawet nie miały klamki, więc lekko naparłem na nie jednym bokiem, trzeba było użyć trochę siły, ale w końcu się otworzyły. Zostawiłem drzwi otwarte na oścież, żebyśmy wiedzieli, że tu już byliśmy. Brunet jak zwykle nic nie robił tylko przeszedł przez drzwi jakby nigdy nic, a ja się musiałem z nimi uporać.

Ciemnooki zauważył skrzynkę i do niej powoli podszedł, a ja za nim, bo i tak nic ciekawego nie było. George kucnął przy skrzynce i ją otworzył, wyleciało z niej dość sporo kurzu, w tym czasie ja wyjąłem i położyłem na podłodze suchy patyk i bandaż, który namoczyłem wodą i owinąłem wyżej wokół patyka, wyjąłem również dwa wcześniej rozłupane kamienie, które były krzemieniami. Pochyliłem się do patyka i pocierałem krzemień o krzemień. Nagle wytrysnęła iskra na kawałek drewna i ten się zapalił, a ogień zatrzymał się przy mokrym bandażu. Podniosłem powoli amatorską pochodnię i wróciłem wzrokiem do George'a, zamykał skrzynie, a obok niego na podłodze leżała jedna perła i dwa jabłka, które jakimś cudem nie były nawet lekko zgniłe. Niższy schował perłę i jedno jabłko do swojego ekwipunku, a drugie podał mi i zrobiłem to samo, czyli bezpiecznie schowałem je do ekwipunku. 

Dreaming with you ~ DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz