Po tym jak Bonni wraz z Zaynem w końcu opuścili dom Cassi, dziewczyna ze smutkiem zauważyła że nigdzie nie ma Bradleya, ale ze względu na dość późną godzinę, stwierdziła że chłopak ma po prostu jakieś swojej sprawy do załatwienia. Dodatkowo po raz kolejny jej babcia postanowiła zaszczycić ich swoją obecnością przy kolacji, co bardzo zdziwiło całą jej rodzinę, kobieta zazwyczaj odwiedzała ich raz w tygodniu, a tu trzeci dzień z rzędu spędza u nich. Rosalinda jednak miała ukryty powód, tak częstych wizyt, bo chociaż nie lubiła wykonywać poleceń tego gówniarza- jak często zwykła nazywać Zayna, był to jedyny sposób, aby namierzyć ducha gnębiącego jej wnuczkę. Kobieta bardzo uważnie obserwowała Cassi, chociaż ta tego nie widziałą, z ukrycia dostrzegła jak dziewczyna krążyła po całym domu nawołując tego potwora mącącego jej w głowie, ale ona już się postara aby pożałował tego wszyskiego co zrobił jej rodzinie.
Cassi od godziny siedziała przy stole przysłuchując się niechętnie rozmowie rodziców i spoglądając na swoją ośmioletnią siostrę grzebiącą w talerzu. Kiedy ta również spojrzała na nią, uśmiechnęła się i obiecała sobie że zacznie spędzać więcej czasu z tym kochanym aniołkiem.
- Cassi, a co tam u ciebie? Dawno nie rozmawiałyśmy- powiedziała jej mama, na co Cassi zdziwiona podniosła brwi- Poznałaś może kogoś nowego?
Dziewczyna nie wiedziała co zrobić, miała powiedzieć mamie o Bradleyu? Nie mogła tego zrobić, ale z drugiej strony nigdy nie umiała kłamać i rodzice od razu wyczuliby że coś kręci.
- Em tak, poznałam takiego jednego chłopaka- powiedziała niepewnie, a Rosalinda z większą uwagą zaczęła przysłuchiwać się ich rozmowie- Ma na imię Bradley i... um poznaliśmy się niedawno...
- Wiesz o nim coś więcej?- dopytywała się
- Em niewiele ale...
- Nie warto zadawać się z byle kim, a zwłaszcza jeśli nie mamy pewności że jest człowiekiem!- jadowity ton babci i jej wzrok utkwiony w Cassi przestraszyły dziewczynę. Zawsze kojarzyła ją sobie jako miłą choć lekką nachalną staruszkę, kobieta nigdy nie podnosiła głosu i chociaż często upominała wnuczkę, zawsze robiła to aż nazbyt zwyczajnym głosem co zwykle denerwowała wszystkich dookoła. Nie lubiła wielu osób, ale wyrażała się o nich raczej lekceważącą, więc jak mogła tak bardzo nienawidzić Bradleya skoro nawet go nie znała, dziewczyna nie dopuszczała do siebie myśli że może wiedzieć o Nieumarłych i dlatego starała się odciągnąć wnuczkę od chłopaka, chociaż nawet to jej nie usprawiedliwiało- owszem Bradley był duchem, ale nie chciał przecież skrzywdzić Cassi.
Zdziwiona mama dziewczyny spojrzała się na Rosalinde pytając o co jej chodziła, jednak to zbyła ją opowiadając o dzisiejszych zagrożeniach czyhających na młodzież. Cassi zrozumiała, że jej rodzice nie wiedzą o duchach lub nie zdają sobie sprawy że jeden z nich właśnie siedzi pod ich dachem, oraz to że babcia nie chce aby o tym wiedzieli. Dziewczyna spróbowała małego podstępu, aby sprawdzić wiedzę swojej rodziny.
- Babciu, ale co miało znaczyć „jeśli nie mamy pewności czy jest człowiekiem"? O co ci chodziło?- spojrzała na swoich rodziców, którzy zaciekawieni spojrzeli na staruszkę, oznaczało to że albo nie mają zielonego pojęcia o co chodzi, ale zastanawiają się co odpowie.
- Wiesz sądzę że doskonale wiesz o czym mówię- spojrzała na Cassi z chytrym uśmieszkiem mówiącym wiem co ukrywasz- Trudno nazwać ludźmi osoby, które krzywdzą innych.
- Trudno jednak mówić o zbrodni, kiedy brakuję dowodów.- dziewczyna hardo patrzyła w oczy babci, gotowa za wszelką cenę bronić Brada, nie mogła słuchać jak kobieta oczernia go, nie znając go ani jego przeszłości.
- Kochanie, są tacy którzy z natury są źli i jeśli jeszcze nikogo nie skrzywdzili, zrobią to prędzej czy później.
~*~
CZYTASZ
Nieumarły/ B.Simpson ff
FanfictionBo przecież każdy ma prawo kochać. Tylko czy ON ciągle jest kimś? "- Jak to jest być duchem? - To tak jakbyś był w tłumie ludzi, a ciebie każdy by ignorował. Wołasz o pomoc, ale nikt cię nie słyszy..."