Rozdział 14 "On cię potrzebuję" część pierwsza

22 3 0
                                    

  Bonni usiadła na kanapie, splotła ręce i udawała niechętna do kontynuowania rozmowy, chociaż w głębi serca cieszyła się że znowu widzi Zayna. Kiedy rozmawiała z Cassi była przekonana, że nie chce go więcej znać, ale widząc jego smutek zmieniła zdanie. Była pewna ze chłopak jest szczery, a skoro żałuje tego co się stało nie może być zły, okrutni ludzie nie maja wyrzutów sumienia.

   Popatrzyła na niego i żałowała swojej udawanej niechęci do kontynuowania rozmowy, jeśli tu przyszedł to chyba mu zależy, a jeśli tak to ta sytuacja również musi być dla niego trudna. I mimo że była pełna wątpliwości postanowiła zachęcić go do kontynuowania:

- Usiądź - Zayn posłusznie wykonał jej polecenie w duchu myśląc co mógłby jej powiedzieć, w jaki sposób ma się wytłumaczyć i przeprosić?- No więc co chciałeś mi powiedzieć?- powiedziała dalej widząc, że chłopak boi się rozpocząć rozmowę.

- Nie wiem co mogę ci powiedzieć. Próbowałem przemyśleć sposób w jaki cię przeproszę, ale ciężko było cokolwiek wymyślić- starał się na nią nie patrzeć, bał się jej reakcji na jego słowa, tego chłody bijącego z jej spojrzenia. A co jeśli go nie zrozumie ?- Może zacznę od początku. Tak jestem demonem, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, urodziłem się taki i nie mogę w żaden sposób tego się pozbyć, po prostu taki jestem. Robiłem z życiu wiele złych rzeczy, chociaż wiedziałem, że nie powinienem i mimo że cholernie tego żałuję nie mogę tego cofnąć- z każdym słowem coraz bardziej uświadamiał sobie jak beznadziejny jest. Nie powinien tu przychodzić, nie ma prawa mącić jej w głowie.- To nie ma sensu, przepraszam- powiedział i zaczął wychodzić.

  Bonni w pierwszej chwili była zdezorientowana, a potem zła, liczyła że ją przeprosi, opowie wszystko wytłumaczy się! Pobiegła za nim i zaczęła krzyczeć.

- Nie, zostań! Wyjaśnij mi to wszystko! Nie zostawiaj mnie tak!- dogoniła go w holu i złapała za ramię.

- Co mam wyjaśniać?! Jestem zły! Nie powinno mnie tu być! W ogóle nie powinienem żyć- powoli jego krzyk przechodził w szept.- Skrzywdziłem tyle ludzi, tak wiele niewinnych istot, nie mam prawa prosić cię o wybaczenie powinnaś mnie nienawidzić.

- Nie potrafię...- łzy zaczęły lecieć jej po policzkach.- Nie potrafię nienawidzić tego Zayna, którego poznałam. Nie widziałam w nim zła, on był dobry, ty taki jesteś.

- Nie mów tak- pokręcił głową, a Bonni podeszła do niego i objęła rękoma jego twarz.

- Ale to prawda. Może byłeś zły, tego nie wiem, ale masz szanse jeszcze to wszytko zmienić. Możesz odkupić swoje winy.

 Nie wierzył jej, chociaż cholernie chciał. To wydawało mu się irracjonalne, ale patrzył na Bonni i uświadomił sobie, że to też było niemożliwe, jego miłość do niej była czymś co nie miało prawa się zdarzyć, ale jednak to czuł i było to jedyną rzeczą której w swoim życiu był pewien. Więc skoro jeden cud już nastąpił, to może może liczyć na następny?

Podszedł do niej, a ono objeła jego twarz rękoma:

- To nie ja przypadkiem miałem się tłumaczyć?- zapytał uśmiechając się delikatnie.

- Zrobiłam to za ciebie.- Popatrzyła na niego, a potem pocałowała go i wtedy w końcu poczuła że wszystko jest dobrze, nie obchodziła jej jego przeszłość liczyła że jakoś dadzą radę się z nią uporać.

* * *

Ludzie są różni- o tym wie chyba każdy- i nawet wśród tych z pozoru podobnych siebie, znajdzie się taki, który odstaję w pewien sposób. Jest lepszy od nich albo gorszy, czasem ciężko go dojrzeć, gdyż chcąc pasować do reszty udaje kogoś kim nie jest, niekiedy tylko druga osoba odstająca od grupy w ten sam sposób jest w stanie go zobaczyć.

Nie wszyscy jednak wiedzą, że wśród demonów jest tak samo, nie każdy z nich jest do szpiku zły i kocha zabijać, nieliczni tylko z nazwy są demonami, ale dla większości nazwa wystarczy.

Zayn zauważył to od razu, Zed był inny, chociaż ukrywał to bardzo dobrze, ale nic nie łączy tak dobrze jak wspólne problemy. Próbowali poradzić sobie z nimi razem, lecz każdy z nich miał inne sposoby na uparanie się z nimi. Zed chciał zwalczać wątpliwości, Zayn zmienić swoje życie. Kiedy sobie to uświadomili ich drogi szybko się rozeszły, ale poorne podobieństwo okazało się tylko złudzeniem, ale skoro teraz Zayn potrzebował kogoś kto przyjmnie nieśmiertelność Brada nie było lepszego kandydata.

Powrót do miejsca, gdzie spędzali z dawnym przycielem tyle czasu nie był łatwy miłe wspomnienia rodzącej się przyjaźni mieszały się z gorzkim pożegnaniem.

Zayn krążył po wielkiem fabryce , mineło wiele miesięcy odkąd był tu ostatni raz, ale bez trudu dostrzegał każdą zmianę, jaka zaszła w ruinach. Wciąż pamiętał ten promyk nadziei, jaki czuł przebywając tu z przyjecielem, trwało to krótko, ale chociaż przez moment nie był sam, znalazł miejsce i osobę, która była taka sama jak on, która w końcu go zrozumie.

Skupiony na swoich myślach nie zauważył pojawienia się jeszcze jednej osoby, Zed wykorzustując jego rozkojarzenie skoczył powalając go na ziemie, zanosząc się przy tym śmiechem.

- Jak zawsze nieostrożny. Nic się nie zmieniłeś- mówił wstając z niego i podając mu dłoń, oszołomiony Zayn dopiero po chwili chwycił ją i wstał.

- Zed

- Tak to ja! Słyszałem, że masz dla mnie jakąś propozycję- zmienił się, chociaż może nie do końca, ciągle miał ten sam szeroki uśmiech i nonszalancką postawę, Zayn aż dziwił się, że to dostrzega, ale w jego oczach nie widział już dawnego strachu i zagubienia.

- Mam do zaoferowania wieczność, ale czy na pewno jej chcesz?

- A tak pamiętam w dzieciństwie nie do końca potrafiliśmy się odnaleźć, ale wiesz bycie demonem nie jest takie złe. Ciągle nie do końca lubię zabijać, ale da się to obejść

- Jak?

- No wiesz wystarczy trochę postraszyć, sam strach daję wystarczająco dużo siły, raz na jakiś czas dobrze jest pożywić się kimś w pełni, ale nie trzeba robić tego często. Powinieneś spróbować- mówił uśmiechając się, jakby była to najnormalniejsza rzeczy pod słońcem, cóż dla niego teraz była.

- Nie chce nikogo straszyć! Ani tym bardziej zabijać!- Zayn z każdą chwilą widział większą przepaść ich dzielącą, zastanawiał się czy aby na pewno on powinien dostać Brada, czy w ogóle ktokolwiek powinien? 

- To co z tą nieśmiertelnością? Dostanę ją w końcu?

 Chłopak gryzł się z myślami, nie podobał mu się ten pomysł, nie rozumiał chęci poświęcenia się Brada, ale gdy tylko próbował z nim porozmawiać ten go zbywał, złożył mu obietnicę, a on nie powinien decydować za niego.

- Pojutrze w tym samym miejscu. Dostaniesz to co chcesz.

*  *  *

Nieumarły/ B.Simpson ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz