Cassi była przerażona, serce waliło jej jak oszalałe, oczy miała szeroko otwarte i łapała szybkie, płytkie oddechy. Jedyne czego w tej chwili chciała, to uciec stąd jak najszybciej i zapomnieć o całej tej sytuacji, przecież to nie mogło dziać się naprawdę, świat duchów, wampirów czy innych tego typu stworów nie istniała! Jej mama już od dzieciństwa wpajała jej że takie rzeczy dzieją się tylko w książkach, których nawet jej rodzicielka była autorką. A jednak teraz, mimo jej solennych zapewnień, miała przed sobą żywy dowód jej kłamstw, chociaż żywy to może zbyt dużo powiedziane.
Dziewczyna powoli zaczęła się cofać do drzwi, stawiała niepewne kroki po raz kolejny unikając wzroku Bradleya, wiedziała że i tym razem uległaby mu i została, a tak bardzo chciała na spokojnie to wszystko przemyśleć, jednak on wtedy zawołał ją najbardziej łamiącym się głosem jaki kiedykolwiek słyszała
- Cassi... Proszę cię...- słysząc to, spojrzała w te jego pełne długo skrywanego bólu oczu, chciał tylko zrozumienia, bo przecież nie on był winien tej całej sytuacji, czy to jego wina że nie żył?! Chłopak spuścił wzrok mówiąc:
- Wiem że... ta sytuacja jest trudna... Może ja już pójdę?-i Cassi wiedziała już że nie może pozwolić mu odejść, podeszła do niego i patrząc mu prosto w oczy powiedziała:
- Zostań...- a potem wtuliła się mocno w niego, ogrzewając go swoim ciepłem i dając nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Chłopak przytulił ją do siebie i wdychając jej delikatne perfumy, po raz pierwszy naprawdę żałował, że nie należy już do tego świata.
~*~- Dlaczego akurat ja?- spytała Cassi, siadając na łóżku, obok chłopaka, przez chwilę nie wiedziała co zrobić, ale po chwili oparła się o niego i wtuliła w jego klatkę piersiową, a on objął ją ramieniem opierając brodę na czubku jej głowy. Oboje tego potrzebowali, ciepła drugiego człowieka, poczucia bezpieczeństwa, potrzebowali takich zwykłych, normalnych chwil.
Po tym jak dziewczyna dowiedziała się prawdy o Bradley'u oboje milczeli, on nie miał ochoty sam zaczynać tego trudnego tematu, a ona nie chciała wiedzieć nic więcej, nie teraz, na razie miała dość rewelacji, jednak to jedno pytanie nie dawało jej spokoju.
- Bo jesteś Strażniczką.
- Kim jestem?!- spytała wyrywając się z jego objęć i patrząc mu prosto w twarz.
- To temat na trochę dłuższą rozmowę...
- Wiesz wydaję mi się, że mamy sporo czasu, moi rodzice wrócą późno, zresztą zawsze możesz stać się niewidzialny, prawda?
- Tak dla zwykłych ludzi tak.- Cassi już miała zapytać kim w takim razie jest ona, kiedy chłopak powiedział- Wiesz, że ta rozmowa może przewrócić twoje życie do góry nogami?
- Raczej tego nie uniknę...- dziewczyna odwróciła głowę nie chcąc pokazywać swojego smutku, bała się tego wszystkiego, tego kim jest i dlaczego, a co najważniejsze dlaczego nikt wcześniej jej tego nie powiedział.
- No dobrze- Bradley wziął głęboki wdech, zastanawiając się czego powinna dowiedzieć się teraz, a co lepiej zostawić na później i zaczął mówić- Niektóre duszę nie mogą tak po prostu przejść na drugą stronę, coś nie pozwala im stąd odejść. Czasem są to jakieś niewyjaśnione sprawy, które trzymają je tu na ziemi, wtedy wystarczy je rozwiązać i po kłopocie. Ale czasem duszę na ziemi trzymają inne potężniejsze istoty, są rożnie nazywani Łowcami Dusz, Wyklętymi Aniołami, ja mówię na nich po prostu demony, są to anioły które przyszły na złą stronę i przez to straciły nieśmiertelnością, polują na takich jak ja- czyli Nieumarłych, bo tylko w ten sposób mogą ją odzyskać, zabijając nieśmiertelną duszę- chłopak spojrzał na Cassi, chąc wiedzieć czy ta zrozumiała.
- Okej powiedzmy że rozumiem, a co ja mam z tym wspólnego?
- Poczekaj nie przerywaj mi sam niewiele wiem- po raz kolejny zamilkł, a potem znowu zaczął opowiadać- Pomóc nam uwolnić się spod ich mocy mogą tylko Strażniczki-takie jak ty, w twojej rodzinie w każdym pokoleniu jedna z kobiet jest Strażniczką, oczywiście jest wiele rodów jak wasza, ale w okolicy jesteście jedyne. Każdy Nieumarły podlega jednej Strażniczce, która w rytuale Wyzwolenia uwalnia go, tylko ona wiem kiedy może się to stać i jak to zrobić, tą wiedzę zwykle przekazuję im ich poprzedniczka. Niewiele wiem o tym rytuale, właściwie prawie nic, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby to Nieumarły informował Strażniczkę o tym kim jest, zwykle to wy nas znajdowałyście i mówiłyście co powinniśmy robić.
Cassi słuchała uważnie opowieści Bradley'a i powoli układała sobie wszystko w głowie, przypomniała sobie jak kiedyś w dzieciństwie Amelia opowiadała jej podobną historie, dziewczyna miała wtedy nie więcej niż sześć lat i z zapartym tchem słuchała opowieści cioci, wtedy jej matka wparowała do salonu karząc jej natychmiast wyjść.
- Chwila, czyli ktoś z mojej rodziny jest taki sam jak ja? Ale dlaczego nikt mi wcześniej o tym nie powiedział...- wtedy wszystko zrozumiała, dziwne zachowanie rodziny w stosunku do ciotki , zakaz odwiedzin i te jej pełne duchów opowieści- To Amelia jest Nieumarłą- szokowana spojrzała na Bradleya, który potwierdził skinieniem głowy- Ale dlaczego... jest w zakładzie psychiatrycznym? I czy reszta rodziny o tym wie?
- Twoja babcia na pewno- powiedziała nieco złośliwie chłopak, przypominając sobie, jak ta wyrzuciła go z domu- Nie wiem, nie znam całej historii, wiem tylko że twoja rodzina podejrzewa nas o doprowadzenie jej do takiego stanu. Możliwe że po prostu chcieli cię chronić...
- Chronić?! Okłamując mnie- dziewczyna nie była pewna co o tym myśleć, to wszystko wydawało jej się być zwykłym snem, z którego za chwile się obudzi- Brad ja potrzebuję trochę czasu, żeby to wszystko sobie poukładać.
-Rozumiem, ale jest jeszcze jedno co muszę ci powiedzieć...- zaczął chłopak chcą powiedzieć jej o swoich podejrzeniach względem nowego kolegi Bonni.
-Nie na dzisiaj dość rewelacji. Nie chce wiedzieć nic więcej!- Cassi przerwała mu, przecież mieli czas, a ona już dość się dowiedziała.
- Dobrze. Pójdę już.- było już grubo po północy i właśnie wrócili rodzice dziewczyna, poza tym widział jak bardzo zmęczona była i chciał dać jej chwilę spokoju. Jednak ostatnim czego chciała Cassi była samotność, po tylu niekoniecznie miłych rewelacjach potrzebowała kogoś, kto po prostu przy niej będzie, dlatego powiedziała trochę niepewnym i zawstydzonym głosem:
- Bradley mógłbyś ze mną zostać? Nie chce być sama.
Chłopak przystał na jej propozycję i położył się koło niej, w pokoju było ciemno, a oni leżeli naprzeciwko siebie, Cassi pogrążona w swoich myślach, a Bradley obserwujący dokładnie każdy centymetr jej twarzy.
- Brad, chciałam tylko powiedzieć, że wierzę ci i postaram się zrobić wszystko najlepiej jak tylko umiem, tylko musisz mi pomóc zrozumieć to wszystko.- wyznała po chwili dziewczyna, na co on przytulił ją mocno.
Byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli państwa Flinthton, którzy przez wąską szparę w drzwiach obserwowali jak ich córka mówi sama do siebie, spojrzeli na siebie przerażeni, a przez ich głowy przebiegła myśl: „Zaczęło się!”.
Przepraszam, że tak długo to trwało ale szkoła potrafi wyssać z człowieka całą energię. Jeszcze wszyscy nauczyciele uparli się, żeby uprzykrzać mi życie ciągłymi kartkówkami, no ile można?!
Postanowiłam dodawać trochę krótsze, ale za to częściej publikowane rozdziały.
Kolejne wyzwanie:
10 gwiazdek= następny rozdział!
Wierzę w was!;)
P.S. Rozdział nie sprawdzany, jeśli są błędy dajcie znać!
Wasza Inglidd!
CZYTASZ
Nieumarły/ B.Simpson ff
FanficBo przecież każdy ma prawo kochać. Tylko czy ON ciągle jest kimś? "- Jak to jest być duchem? - To tak jakbyś był w tłumie ludzi, a ciebie każdy by ignorował. Wołasz o pomoc, ale nikt cię nie słyszy..."