Zapowiadał się piękny dzień, niebo było bezchmurne, a ptaki zaczynały już swoje poranne trele, było jeszcze bardzo wcześnie, a dom państwa Flinghtonów był już opustoszały.
Brad zmęczony całonocnym czuwaniem postanowił się przespać, oczywiście kurczowo obejmując śpiącą Cassi. Dziewczyna miała jeszcze lekko zaczerwieniony nos i podkrążone oczy, ale przez noc nabrała dystansu do tej całej sprawy. Ciało chłopaka i kołdra, którą była szczelnie okryta, sprawiały, że było jej okrutnie gorącą i niewygodnie, przez się obudziła.
Odwróciła się delikatnie, starając się nie obudzić chłopaka i obserwowała go. W pewnej chwili poczuła się strasznie niezręcznie, ledwo się znali, a od jakiś trzech nocy spali razem, nawet to że Brad był duchem nie poprawiało sytuacji, nadal spała z nieznajomym chłopakiem w jednym łóżku, bo wspólna misja nie pogłębiała ich stosunków w żaden sposób- wciąż byli dla siebie obcymi ludźmi.
Nagle Cassi usłyszała dźwięk telefonu, starała się szybko go odebrać, ale Brad i tak się obudził
-Halo- powiedziała patrząc na chłopaka, który zaspany przeciągał się, mrużąc oczy, a kiedy dostrzegł, że dziewczyna mu się przygląda, uśmiechnął się. Cassi zamarła obserwując go, nie mogła uwierzyć, że ktoś może być tak idealny.
-Cassi, rozmawiasz z kimś- powiedział ze śmiechem Brad widząc, że przestała ona na chwile kontaktować.
-Co?- ocknęła się, a kiedy zorientowała się, że chłopak widział to wszystko zarumieniła się.
-Cassi? Dziewczyno odezwij się!- dobiegał głos Bonni z telefonu.
-Tak? Przepraszam ugh telefon mi upadł- wytłumaczyła się szybko.
-A raczej zapatrzyłaś się na mnie- szepnął jej do ucha Bradley, na co zadrżała.
-Oh zamknij się!- syknęła i wróciła do rozmowy- Dlaczego dzwonisz tak wcześnie? Stało się coś?
Chłopak cieszył się widząc Cassi w tak dobrym humorze , bo jej wczorajszy wygląd, zapłakane oczy, drżące ciało, zabijał go. Jednak mimo akceptacji sytuacji przez dziewczynę nie zmienił decyzji, chociaż coraz bardziej żałował, że nie było mu dane bliższe poznanie tej niezwykłej istoty..
Dziewczyna po skończonej rozmowie, odwróciła się niepewnie w jego stronę, co zwróciło uwagę Brada.
-Stało się coś?
-Nie- zaprzeczyła trochę zbyt szybko- Znaczy w sumie to tak- westchnęła siadając obok niego.-Bo Bonni myśli, że my... no wiesz, jesteśmy parą. I chciałaby cię poznać, ale jak chcesz to odwołam to wszystko.
Bradley jednak uśmiechnął się szeroko i powiedział:
-Z przyjemnością będę udawał twojego chłopaka.
~*~
Zayn był przerażony, bał się zmian jakie zachodził w jego zachowaniu, myśleniu, w całym nim. Bo zmieniał się i to bardzo, a winna temu była ta niewinna osóbka siedząca przed nim.
Bonni z dna na dzień coraz bardziej uzależniała się od chłopaka, uwielbiała jego ciemne oczy, szeroki uśmiech, inteligentne, często podszyte nutką sarkazmu dowcipy, zresztą cały był idealny. Znała go krótko, ale wierzyła, że jest dobrym, godnym zaufania człowiekiem, jak bardzo się wtedy myliła.
Siedzieli w ulubionej kawiarni Bonni, dziewczyna zaprosiła Zayna po to, aby poprosić go o towarzyszenie jej w spotkaniu z Cassi i jej nowym znajomym.
- Nie ufam mu- powiedziała, robiąc lekko naburmuszoną minę- tak wiem co zaraz powiesz bla bla bla nie znasz go bla bla bla- naśladowała go, na co chłopak zaczął dźgać ją palcami w żebra, dziewczyna śmiała się głośno, próbując odsunąć się od niego.
-Haha przestań! Wszyscy się na nas patrzą!
-Niech patrzą i zazdroszczą nam szczęścia- dał jej szybkiego buziaka i odsunął się na swoje miejsce.- Co ty się go tak w ogóle czepiasz? Spotkałaś go raz.
Zayna męczyła ciągła gra i udawanie kogoś kim nie jest. Chciałby powiedzieć Bonni całą prawdę o sobie, o tym kim był i co robił i odciąć się od przeszłości, a potem zacząć nowe życie z nią u boku. Ale bał się jej reakcji, bo czy byłaby ona w stanie spojrzeć mu potem w oczy bez strachu?
-Ohh po prostu czuję, że on ją zrani. Mam nosa do ludzi, od razu potrafię wyczuć tych złych od których lepiej trzymać się z daleka i tych dobrych jak ty Zayn. Chciałabym żeby Cassi znalazła sobie kogoś tak wspaniałego jak ty- Bonni nawet nie miała pojęcia jak wielki ból sprawia chłopakowi, który tak bardzo chciałby być jej wymarzonym, idealnym chłopakiem.
-Cassi jest dla ciebie ważna- bardziej zapytał niż spytał, ale Bonni i tak odpowiedziała
-Najważniejsza, jeśli było by trzeba zrobiłabym dla niej wszystko- mówiąc to stała się poważna, a Zayn podjął decyzję co zrobić z wczorajszą propozycją Bradleya.
~*~
Chłopak wykorzystując okazję, gdy Bonni wyszła do toalety, postanowił zadzwonić do ojca, znał jego plany dotyczące Cassi, a słysząc wyznanie Bonni, nie mógł pozwolić mu na urzeczywistnienie ich. Nie uśmiechało mu się po raz kolejny odwiedzać obskurny bar, dlatego stwierdził, że jeden telefon wystarczy.
- Halo?- usłyszał w słuchawce głos ojca.
- Nasz duszek się pokazał.
- Jak to? Gdzie? Skąd to wiesz?
- Na pewno nie od tej starej baby! Mam swoje i najwyraźniej lepsze niż twoje, sposoby na zdobycie informacji- oznajmił oschle/
- Dostarcz mi go i dziewczynę- powiedział demon ignorując docinki syna.
- Nie tak prędko, zgodził się przeprowadzić rytuał, ale ma jeden warunek.
- Nie zawieramy umów z nimi! Dorwij go, a resztę załatwię sam.
- To ty nie zawierasz umów z nimi, a o ile dobrze wiem jego dusza ma być moja, więc zrobię to po swojemu! A ty po prostu się nie wtrącaj i zostaw dziewczynę w spokoju, rozumiesz?
- Synu chce ci tylko...
- Nie nazywaj mnie tak- warknął, nigdy nie czuł z nim żadnej więzi i nie zamierzał udawać,że zmieniło się to w jakikolwiek sposób.- Masz zostawić tą sprawę mnie, rozumiesz?- powtórzył.
- Tak
- To dobrze- powiedział tylko i rozłączył się.
Wiedział, że jeden telefon nie zakończy sprawy, ale jeśli szybko uwinie się z Bradem, ojcu znudzi się ganianie za Cassi, a przynajmniej miał taką nadzieję.
Uff w końcu dobrnęłam do końca rozdziału! A w sumie do jego połowy, ale ostatnio mam bardzo mało czasu, a jeszcze mniej chęci do robienia czegokolwiek.
Bardzo proszę o gwiazdki i komentarze, piszcie co wam się podoba, a co nie, bardzo zależy mi na waszej opinii!
Do następnego!
CZYTASZ
Nieumarły/ B.Simpson ff
FanfictionBo przecież każdy ma prawo kochać. Tylko czy ON ciągle jest kimś? "- Jak to jest być duchem? - To tak jakbyś był w tłumie ludzi, a ciebie każdy by ignorował. Wołasz o pomoc, ale nikt cię nie słyszy..."