Zmęczona ostatnimi wydarzeniami Cassi zasnęła, spała niespokojnie, co chwila przewracając się z jednego boku na drugi. Jednak mimo to nie czuła wpatrujących się w nią z uporem oczu chłopaka, Bradley od dobrej chwili pilnował bezpieczeństwa dziewczyny uważnie nasłuchując, starał się to robić po cichu, aby jej nie obudził, wiedział jaka byłaby jej reakcja na widok obcego spokojnie stojącego w jej sypialni, a na razie nie chciał jej zdradzać całej prawdy o sobie. Nagle, zaalarmowany hałasem dochodzącym z parteru, zszedł na dół gdzie wszechobecny mrok, rozjaśniały jedynie przecinające co chwile niebo błyskawice. Niepewnie wszedł do kuchni, kiedy nagle ktoś zapalił światło, po chwili usłyszał głos babci Cassi:
- A więc miałam racje- kobieta patrzyła na niego z wyraźną pogardą w oczach- chcecie zrobić z nią to samo, co z moją córką!
- Pani nic nie rozumie…
- Bardzo dobrze wszystko rozumiem i nie myśl, że pozwolę wam na to! Masz się trzymać od Cassi z daleka inaczej gorzko tego pożałujesz- mówiła to wszystko przyciszonym głosem, mimo to przeraził on Brada, wiedział jaką mocą dysponuję kobieta i wolał z nią nie zadzierać jednak tylko on mógł ocalić dziewczynę- Wynoś się stąd!
- Niech pani mnie posłucha, myli nas pani z NIMI!
- Powiedziałam wynoś się stąd!
Bezradny chłopak poczuł jak nieznana mu siła wypycha go za drzwi a już po chwili leżał na trawniku przed domem i zszokowany wpatrywał się w drzwi. Wiedziała że przekonanie kobiety do siebie nie będzie łatwe ale nie sądził, że aż tak. Słyszał, jaka krzywda ją spotkała, ale to nie on ani jego pobratymcy byli tego sprawcami. A teraz to od niego zależało życie jej ukochanej wnuczki, a jego przyszłość leżała w rękach Cassi, nie mógł odpuścić, ale postanowił działać dyskretniej.
~*~
Cassi miała już dosyć tej sytuacji, czuła że wszyscy wokół nie są wobec niej szczerzy, zewsząd otaczały jej tajemnice, a przeszłość jej rodziny pozostawała jedną wielką niewiadomą. Dodatkowo irytowały ją dziejące się sytuacje, których ona wbrew swojej woli była uczestniczką. Wczorajszy dzień był dla niej ciężki, a ten nie zapowiadał się lepiej, nie spała za dobrze czując na sobie czyjeś spojrzenie, a rano w całym pokoju czuła słodki zapach lawendy, nie było by w tym nic dziwnego gdyby na biurku nie znalazła pęczka tej rośliny a obok niej karteczki z napisem:
„ Zaufaj Lawendowemu Chłopcu,
Ale niech pozostanie twoją tajemnicą”
Nie wiedząc co o tym myśleć, Cassi uznała to za głupi żart jej siostry, tylko ona wiedziała że dziewczyna uwielbiała lawendę, zachwycona mocno zaciągnęła się uwielbiany zapachem, który różnił się jednak od zwykłych kwiatów. Ten był intensywniejszy, upajający, czuć było w nim coś magicznego, nie wiedziała dlaczego ale kojarzył się on dziewczynie z ciocią Amelią. Jej dom zawsze pachniał lawendą.
Trzymając w dłoni tajemniczy pęczek dziewczyna zeszła na dół chcąc podziękować siostrze, już miała wejść do kuchni, kiedy usłyszała przyciszoną rozmowę:
- Sugerujesz mi że to co wczoraj mówiła to prawda?- usłyszała głos swojego ojca.
- Nie wiem, ja już nic nie wiem- mówiłam nieco załamanym głosem matka dziewczyny- Mama naprawdę wierzy w to, że Cassi grozi niebezpieczeństwo, może nie powinniśmy tego ignorować?
CZYTASZ
Nieumarły/ B.Simpson ff
FanfictionBo przecież każdy ma prawo kochać. Tylko czy ON ciągle jest kimś? "- Jak to jest być duchem? - To tak jakbyś był w tłumie ludzi, a ciebie każdy by ignorował. Wołasz o pomoc, ale nikt cię nie słyszy..."