Brad niemal znowu poczuł jak to jest kiedy serce chce ci się wyrwać z piersi, nie czuł strachu, przerażenia, praktycznie nie czuł nic, w głowie tylko dźwięczały mu słowa Cassi, aby nie zostawiał jej więcej. Biegł jak szybko mógł w stronę z której wydawało mu się dobiegał krzyk, kiedy dobiegł na miejsce zauważył, że spełnił się jego najgorszy koszmar, dziewczyna dygocząca na całym ciele, trzymana przez obrzydliwego demona, dwóch kolejnych przytrzymywało wyrywającą się Bonni, a jeszcze dwóch zbliżało się do niego. Używając swojej mocy odrzucił ich i odwrócił się w stronę Cassi chcąc i ją uwolnić, jednak trzymający ją demon syknął:
-Spróbuj tylko a skręcę jej kark!
Bradley rozejrzał się szybko, myśląc nad innym rozwiązaniem, ale istot pojawiało się coraz więcej i powoli zbliżały się do niego.
-Skończcie ten teatrzyk! To nie jest śmieszne! Wystarczy już!-krzyczała Bonni sądząc, że to jakiś nieudany żart, jako jedyna nie rozumiała co się stało- Zayn zrób coś!- krzyknęła zauważywszy swojego chłopaka biernie przyglądającego się sytuacji, chłopak podszedł do niej powoli, nonszalancko stawiając kroki, następnie pochylił się lekko, aby zrównać się z nią wzrostem i spojrzał jej w oczy, jego spojrzenie przeraziło ją nie było pełne miłości i szczęścia jak zwykle, jego tęczówki były mętne, pozbawione wyrazu, nawet ich kolor był dziwnie pobladły.
-Zayn proszę cię- wyszeptała i miała wrażenie, że jego spojrzenia nabrało wyrazu i choć przerażone jego oczy znowu były jego, poczuła nadzieję, ale on nagle odsunął się, trzymając się za głowę i dysząc ciężko, wszyscy zamarli patrząc na niego, nawet Cassi przez chwile przestała dygotać i próbowała wyrwać się demonowi. Bonni zaczęła krzyczeć, martwiąc się co dzieję się z chłopakiem:
-Co wy mu zrobiliście! Zayn! Co się dzieję!- podczas gdy demon miotał się i pojękiwał, nagle z ogłuszającym krzykiem padł na kolana, a potem wydarzyło się coś w co Bonni nie mogła uwierzyć,z ciała człowieka, którego wydawało jej się, że kochała zaczął wychodzić ciemny dym, który w miarę jak oddalał się od chłopaka,przyjmował kształt istoty, podobnej do człowieka. Coś wyło przeraźliwie i po chwili zaczęło wnikać w chodnik.
Zayn nie mógł uwierzyć, ale udało mu się! Uwolnił się spod mocy demona! Wstał z kolan i chodź walka z nim pozbawiła go prawie całej siły, czuł się niepokonany!
-Wynoście się stąd!- nie musiał krzyczeć, jego głos choć cichy dotarł do każdego z demonów i zmusiły ich do odejścia, otępiałe jeden po drugim zaczęły odchodzić.
Bonni,kiedy odszedł przytrzymujący ją demon, osunęła się prawie upadając, gdyby nie przytrzymał jej stojący obok Zayn.
Brad podszedł do siedzącej na chodniku Cassi, pomógł jej wstać i przytulił, dziewczyna początkowo opierała się, ale potem wtuliła się w chłopaka.
-Przepraszam- szepnął jej, ale pokręciła tylko głową i podeszła do przyjaciółki. Bradley czuł, że kolejny raz ją zawiódł.
-Zabierzmy ją stąd, zanim dostrzegą nas jacyś ludzie- powiedziała Cassi, na co reszta kiwnęła głową.
* *
Zayn zabrał ich do jakiegoś mieszkania, musieli przemykać się rzadko uczęszczanymi ścieżkami, aby nie wzbudzać podejrzeń, nie było jednak to daleko i udało im się szybko dotrzeć na miejsce. Bonni nie obudziła się, dlatego położyli ją na kanapie i w milczeniu czekali. Zayn zajął miejsce na podłodze przy dziewczynie chcą jako pierwszy wiedzieć, kiedy się obudzi, Cassi usiadła na mały fotelu obok, przytulając do siebie kolana, była wykończona, ale nie chciała teraz spać. Bradley trzymał się na uboczu, stanął przy oknie, patrząc na Strażniczkę i próbując bezskutecznie stłumić wyrzuty sumienia. Wszyscy mieli sobie wiele do wyjaśnienia,nikt jednak nie chciał teraz zaczynać tego tematu.
CZYTASZ
Nieumarły/ B.Simpson ff
FanfictionBo przecież każdy ma prawo kochać. Tylko czy ON ciągle jest kimś? "- Jak to jest być duchem? - To tak jakbyś był w tłumie ludzi, a ciebie każdy by ignorował. Wołasz o pomoc, ale nikt cię nie słyszy..."