Rozdział 8 "Nasz duszek się zakochał!"

110 15 1
                                    



Prim siedziała na łóżku kołysząc się w tył i przód, dla osoby postronnej wyglądałoby to przerażająco, dziewczynka była jak w transie, a dodatkowo poruszała ustami nie wypowiadając ani słowa. Słyszała głośne krzyki siostry jednak zbyt się bała aby cokolwiek zrobić pomóc jej, przerażenie sprawiło że odcięła się od tego powtarzając jedynie w myślach: „Zaraz się to skończy!".

Prim była bardzo wrażliwa, źle znosiła ból ten fizyczny jak i psychiczny, nienawidziła kłótni równie mocno co wizyt u dentysty i na obie sytuacje reagowała krzykiem. Była jak mały aniołek, chcący nieść wszystkim pokój i miłość i dopuszczała do siebie myśli, że na świecie może być jakiekolwiek zło. Przecież w miejscu, gdzie występują tak piękne zjawiska i istoty jak tęcza, kolorowe motyle, czy przepiękne kwiaty nie ma miejsca na żadne okropności.

Dziewczynka była zbyt delikatna na ten świat i naiwna, dlatego tak nie inaczej, reagowała na cierpienie siostry. Jej sposobem było odcięcie się od tego, udawanie, że nic takiego nie ma miejsca.

Nagle z otępienia wyrwał ją odgłos kroków na korytarzu, miała pokój naprzeciwko pokoju Cassi, dlatego dokładnie widziała nieznajomego wchodzącego tam. Krzyki siostry słyszała już na długo przed przyjściem chłopaka, ale była pewna że to on robi jej jakoś krzywdę, w końcu był tu a nie powinien prawda?!

Prim postanowiła za wszelką cenę pomóc siostrze uwolnić się od niego!



~*~


Brad leżał koło kurczowo trzymającej się go Cassi. Dziewczyna uspokoiła się w końcu zupełnie i wykończona zasnęła, a chłopak zaczął analizować niedawną sytuację. Był pewien że były to istoty stworzone przez Zayna lub kogoś z jego rasy, nie miał jednak pojęcia dlaczego zaatakowały Cassi. Strażniczki były nietykalne, nikt nie mógł ich skrzywdzić, gdyż tak głosiła niespisana umowa, między nimi a demonami, a przynajmniej kiedyś tak było, dzisiaj nikt o tych regułach nawet nie pamiętał.

Chłopak czuł się podle, już za życia był wrażliwy i nie mógł patrzeć na krzywdę innych, tym bardziej jeśli to kobieta była ofiarą. Teraz dodatkowo gnębiło go poczucie winy, że dopuścił do tej sytuacji i że w pewien sposób ją wywołał, w końcu to o niego im chodziło, a nie o dziewczynę, więc gdyby był z nią do takiej sytuacji nie doszłoby.

Westchnął i spojrzał na pogrążoną we śnie Cassi, odgarnął jej z czoła jakiś zabłąkany kosmyk i delikatnie starł mokry ślad na policzku, oczy dziewczyny wciąż były podkrążone i zaczerwienione, więc od razu można było zauważyć że płakała. Jej reakcja na tą całą sytuację tylko utwierdziła chłopaka w przekonaniu, że nie poradzi sobie ona z czekającym ją zadaniem, bo Cienie mogły przecież w każdej chwili wrócić, a teraz, kiedy poznały jej najgorsze lęki, mogły jeszcze dotkliwiej ją zranić.

Chłopak zaczął w głowie szukać jakiegoś rozwiązania, musiał być przecież jakiś sposób na uwolnienie Cassi od tego wszystkiego, był gotowy na każde poświęcenie, ta mała osóbka stała się dla niego kimś naprawdę ważnym i była warta nawet największej straty poniesionej przez Bradleya. Nagle do jego głowy wpadło pewna i raczej jedyna metoda pozbycia się kłopotów Cassi. Tylko że cena była wyjątkowo wysoka...


~*~


Bradley wyszedł na pustą już o tej porze ulicę, przez chwilę nie wiedział w jakim iść kierunku, ale potem już pewnie obierał drogę. Łączyło go z Zaynem, więcej niż mógłby przypuszczać i więcej niż chciałby aby go łączyło, ale mimo prób okłamywania samego siebie, wiedział że są tacy sami. W końcu Zayn też kiedyś był człowiekiem, a nawet nadal w pewnym stopniu nim jest, dodatkowo oboje byli po części martwi, co jeszcze bardziej zbliżało ich do siebie, a nawet przynosiło pewne korzyści. Oboje bez problemu mogli namierzyć siebie, jak i innych równych sobie, taka echolokacja tylko dla wybranych.

Bradley doszedł do parku, stanął pośród drzew, ignorując tabliczkę z napisem: „Nie deptać trawy", a po chwili za nim pojawił się Zayn.

- Czego chcesz? Błagać o litość?- zadrwił z niego, jednak Bradley nie dał się sprowokować.

- Dogadajmy się.

- My?!- zaśmiał się demon- Niby co, ktoś taki jak ty, może mi zaoferować?- Zayn podszedł do chłopaka, lekko uderzając go w klatkę piersiową.

- Moją duszę, możecie mnie zabić- to wizja wydawała się być dla niego przerażająca, a obiecane niebo bardzo kuszące, ale był pewien swojej decyzji, a Cassi i jej bezpieczeństwo było w tej chwili dla niego priorytetem. Dziewczyna dość już przez niego wycierpiała.

- Kuszące, ale uświadomić ci coś? Ty już nie żyjesz!

- Dobrowolnie oddam się w wasze ręcę! Zgodzę się na przeprowadzenie rytuału!- uściślił nieco głośniejszym tonem.

Zayn był mocno zdziwiony słowami chłopaka, słyszał o tym jak bardzo naiwni i „dobrzy" są Nieumarli, ale nie spodziewał się aż takich idiotów. Bo kto normalny zgodziłby się na rozszarpanie własnej duszy! Ale po chwili zastanowienia zaczął dostrzegać korzyści, wypływające dla niego, był to doskonały pomysł na pokazanie ojcu, że jednak potrafi zdziałać coś sam- Hmm... A co chcesz w zamian?

- Zostawcie Cassi w spokoju, niech jej życie będzie takie jak przed spotkaniem mnie!- powiedział, twardo patrząc w oczy Zayn'owi, któremu na słowa chłopaka coś pękło w sercu. Bo czy on zdobyłby się na takie poświęcenie dla kogokolwiek? A czy ktoś zrobiłby coś takiego dla niego?

Ale nie mógł okazywać jakichkolwiek uczuć, dlatego przybrał swój ironiczny uśmieszek i bijąc brawo rzekł:

- Wow! Nasz duszek się zakochał!

Bradley zignorował to jednak i zniecierpliwiony rzekł:

- To co będzie z naszą umową?

- Zastanowię się- rzekł i rozpłynął się zostawiając chłopaka samego.



Elo, Elo!

W końcu przychodzę do was z nowym rozdziałem! Tradycyjnie bardzo ładnie proszę o komentarze i gwiazdki i z góry serdecznie dziękuję!

Rozdział jest mniej więcej sprawdzony, ale jeśli wyłapiecie jakiś błędy, literówki, powtórzenia czy coś w tym stylu, dajcie znać a zaraz to poprawię!

A tak w ogóle to co sądzicie o tym opowiadaniu? Wszystko jest dla was jasne, zrozumiałe? Bo tak piszę i zastanawiam się czy ktoś w ogóle połapał się w tej lekko skomplikowanej fabule, a jeśli macie jakieś wątpliwości- dajcie znać! Chętnie odpowiem na każde pytania!

No to ten... do następnego!

P.S: Do wszystkich "trzeciogimnazjalistów": jak wam poszło opowiadanie na testach? Bo ja trzy lata psychicznie przygotowywałam się na rozprawkę i to opowiadanie trochę mnie skołowało:(



Nieumarły/ B.Simpson ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz