Bradley nie chciał żeby to wszystko się tak skończyło, Cassi dużo później miała poznać jego historię i całą prawdę o swojej rodzinie. Nawet on sam nie wiedział wszystkiego i nie mógł jej tego wytłumaczyć. Jednak było już za późno i teraz musiał zrobić wszystko aby dziewczyna mu zaufała, albo chociaż pozwoliła sobie wszystko wyjaśnić. Właśnie dlatego teraz biegł na złamanie karku po chodniku, co rusz wpadając na jakiegoś przechodnia i krzycząc głośno jej imię, jednak jego starania poszły na marne, gdyż dziewczyna już wsiadała do właśnie zatrzymującego się autobusu. Chłopak stanął próbując unormować oddech i zastanawiając się co ma zrobić, kiedy poczuł jak ktoś szarpie go za ramię i odwraca.
- Jeśli skrzywdziłeś Cassi w jakikolwiek sposób przysięgam że tego pożałujesz! Co jej zrobiłeś?!- wściekła Bonni, która właśnie widziała jak jej zapłakana przyjaciółka ucieka przed nim, była pewna że to on był sprawcą jej łez i chciała za wszelką cenę dowiedzieć się o co chodzi.
- To nie tak... Ja po prostu muszę jej coś...- chłopak zamilkł, kiedy zobaczył kto towarzyszy Bonni, był przerażony, że tak szybko ICH znaleźli,przecież jest w mieście dopiero od miesiąca! Zayn stał za dziewczyną i posłał mu cwany uśmieszek, a potem zrobił coś zupełnie nieoczekiwanego.
- Bonni to zapewne jakieś nieporozumienie, nie powinnaś tak na niego naskakiwać. Bradley na pewno wyjaśni Cassi wszystko i będzie dobrze, prawda?- zwrócił się do chłopaka, posyłając mu takie spojrzenie jakby wiedział, że pomiędzy nim i Cassi nie będzie dobrze. Jednak Bradley się nie podda i za wszelką cenę odzyska zaufanie dziewczyny, musi to zrobić teraz ONI już na pewno nie odpuszczą.
~*~
Cassi stała pod drzwiami domu, chcąc się uspokoić i doprowadzić do w miarę normalnego stanu. Poprawiła włosy i starła ślady łez na policzkach, sama nie wiedziała czy płacz spowodowało przerażenie czy może coś innego, nie była też pewna co ma myśleć o niedawnej sytuacji, wiedziała tylko że nigdy więcej nie chce widzieć tego chłopaka. Nie obchodzi jej kim jest ani co od niej chciał, w głębi duszy była bardzo ciekawa jego historii, lecz poprzysięgła sobie że nigdy więcej się z nim nie spotka. I chociaż bardzo tego żałowała, gdyż przez ten krótki czas chłopak stał się powiernikiem jej sekretów i jak sądziła jedyną osobą która jej nie okłamuję. Ale, jak widać, myliła się i nawet on ma sekrety.
Kiedy udało jej się w miarę uspokoić weszła do środka, gdzie spotkała lekko zabieganą rodzinę.
- Cassi! Cassi! Jedziemy do wesołego miasteczka! Szybko szykuj się!- krzyczała jej mała siostrzyczka Prim, która wręcz uwielbiała wesołe miasteczka, było to jednak ostatnie miejsce w jakim dziewczyna chciała teraz przebywać, musiała więc odmówić siostrze.
- Kochanie wrócimy późno!- krzyknęła tylko jej mama i Cassi została sama w domu.
Na ten moment czekał Bradley, gdy tylko państwo Flinthon'owie odjechali samochodem, chłopak przemknął się do ich domu. Już przy drzwiach słyszał głośną muzykę dobiegającą, jak się okazało, z pokoju Cassi, którego drzwi były uchylone. Kiedy Brad wszedł, zauważył ją siedzącą na parapecie, przymknęła oczy i oparła czoło o szybę. Wpatrywał się w nią przez chwilę nie wiedząc jak zacząć rozmowę, zastanawiał się nawet czy nie wyjść i przyjść następnego dnia, ale właśnie wtedy dziewczyna odwróciła się.
Cassi patrzyła się na chłopaka lekko przestraszona, a zarazem podekscytowana jego obecnością, ale gdy dotarło d niej jaki jest prawdopodobny cel jego wizyty zacisnęła usta w wąską linie i powiedziała szorstko:
- Nie martw się nikomu nie powiem. Teraz możesz już iść i nigdy nie wracać!- nie zamierzała nikomu mówić o tym co zobaczyła i tak każdy wziął by ją za wariatkę, a była pewna że jedynie po to zapewnienie przyszedł chłopak.
Bradley był zdziwiony, nie spodziewał się takiej reakcji na jego wizytę.
- Cassi ja chciałem ci to wszystko wyjaśnić...
- Nie! Nie chce żadnych wyjaśnień! Po prostu stąd wyjdź i nigdy więcej nie wracaj!- dziewczyna starała się patrzeć wszędzie tylko nie w jego oczy wiedziała, że nie wytrzymałaby spojrzenia jego pięknych, smutnych oczu. Mimo że znała go tak krótko i skrywał jakąś ogromną tajemnice wciąż nie potrafiła oprzeć się jego urokowi, wiedziała że gdyby tylko do niej podszedł, przytulił ją zrobiłaby dla niego wszystko tak była słaba, ale nie mogła nic z tym zrobić.- Wszystko zepsułeś Brad! A zaczynało być tak pięknie! Tak idealnie!- Cassi zaczęła histerycznie krzyczeć i płakać, chłopak podszedł do niej i złapał ją za nadgarstki, gdy ta chciała zacząć walić go pięściami.
- Cass uspokój się!- Bradley przytulił ją do siebie mocno i lekko kołysał, a ona powoli się uspokajała, jego dotyk był taki kojący i dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Gdy już się uspokoiła, odsunęła się lekko wciąż pozostając w jego objęciach i niepewnie podniosła prawą dłoń i dotknęła policzka Bradleya. Jego skóra była inna, delikatniejsza niż skóra ludzi, a pod wpływem dotyku dziewczyny stawała się ciepła, od razu było czuć że chłopak nie jest człowiekiem.
- Kim jesteś?- spytała patrząc ufnie w jego oczy. Bradley spuścił wzrok nie wiedząc co odpowiedzieć, bał się że dziewczyna znowu wpadnie w histerię, dlatego odsunął się od niej i poprosił cichym głosem:
- Cassi proszę cię tylko nie przestrasz się...
- Nie boję się ciebie. Ufam ci.- dziewczyna sama nie spodziewała się, że to powie, ale naprawdę mu ufała- Jesteś wampirem?
Chłopak zaśmiał się smutno, ale po chwili spoważniał, bał się tego powiedzieć,bał się że ją straci, ale musiał w końcu to zrobić.
- Cassi ja... Jestem duchem
Nie podoba mi się ten rozdział!
Jednak tak dawno niczego nawego nie było że postanowiłam go dodać.
Mało osób komentuję i gwiadkuję, dlatego postanowiłam zastosować mały szantaż:
5 gwiazdek= następny rozdział!
Do następnego!
CZYTASZ
Nieumarły/ B.Simpson ff
FanfictionBo przecież każdy ma prawo kochać. Tylko czy ON ciągle jest kimś? "- Jak to jest być duchem? - To tak jakbyś był w tłumie ludzi, a ciebie każdy by ignorował. Wołasz o pomoc, ale nikt cię nie słyszy..."