Rozdział 9

60 11 1
                                    

Sam razem z Dannym, który tego dnia pełnił funkcję szofera, jechała do mieszkania Roya. Zgodnie uznali, że najrozsądniej będzie najpierw sprawdzić tamto miejsce. Co prawda, zostawili numer sąsiadce byłego chłopaka Amy. Niestety kobieta się nie odezwała. Niewykluczone, że pojechała do siostry tak jak miała w planach. W takim wypadku nie zauważyłaby, gdyby się pojawił. Szczerze mówiąc, Fox właśnie na to liczyła.

- Jeszcze nie wyrzuciłaś niechcianego lokatora?- zapytał jakby od niechcenia Danny, nie odrywając wzroku od jezdni.

Sam przewróciła oczami.

- Nie wyrzuciłabym kota- zaprotestowała gwałtownie.- Nie lubię go, to fakt. Ale nigdy bym go nie wyrzuciła. Mimo wszystko to żywe, niczemu niewinne zwierzę. To jego właściciel jest skrajnie nieodpowiedzialny.

Danny uśmiechnął się z miną mówiącą "tak wiem". Aż tak diametralnie nie zmieniła się od czasów liceum.

- To dziwne, że tak nagle zniknął- odezwał się po chwili Danny, hamując łagodnie na czerwonym świetle. Jeżdżąc o takiej porze nie mógł pozwolić sobie na zbyt dużą prędkość.

- Może postanowił trochę odpocząć od tej sytuacji z Amy?

- Widziałaś jego mieszkanie. Coś tu jest mocno nie tak.

Sam pokiwała głową w zamyśleniu. Miał rację. To nie wyglądało jak urlop, bardziej przypominało ucieczkę. Bardzo pośpieszną i najwidoczniej udaną. Po Royu zaginął wszelki ślad, tylko mieszkanie pozostało w dość opłakanym stanie. Wyglądało jak po bliskim spotkaniu z tornadem.

- W ostatnich dniach też nie wrzucił niczego na portale społecznościowe.

- Sprawdzałaś go? Nawet nie podałem ci jego nazwiska- zauważył Danny.

- To nic trudnego. Miałeś go w znajomych, a on wrzucał mnóstwo zdjęć swoich i z własnymi znajomymi.

- Może powinnaś przekwalifikować się na policjantkę lub prywatnego detektywa?

- Wystarczy mi dziennikarstwo.

Sam nigdy nie brała pod uwagę innego zawodu. Lubiła pisać. Nie stroniła od newsów. Po prostu od razu się w tym odnalazła. Uważała to za swego rodzaju misję. Pokazywała ludziom prawdę, informowała o istotnych wydarzeniach, przynajmniej w założeniu. Miała dobre intencje, a jednak Skylight na wszelkie możliwe sposoby podcinało jej skrzydła.

Była perfekcjonistką, dla której praca była najważniejsze. Wkładała w to całe swoje serce i nie miała nic przeciwko nadgodzinom. Ale co z tego, skoro musiała tworzyć nudne i beznamiętne artykuły, aby zadowolić mentora? Na samą myśl o McFarlenie, ogarnęła ją złość. Olał poprawioną wersję artykułu i nie zjawił się w pracy, chociaż dzień wcześniej sam jej wypominał podobne zachowanie.

Co jej po bardzo przyjacielskich i pomocnych znajomych z pracy? Co jej po idealnej lokalizacji? I finalnie, co jej po świetnej pensji? Przecież nie mogła robić tego, co najbardziej uwielbiała w tym zawodzie.

- Nawet w Skylight?

- Lepiej nie pytaj. Nic się nie zmieniło, chyba że na gorsze- odparła Sam, opierając podbródek na pięści. Rękę z kolei umiejscowiła we wgłębieniu w drzwiach.

- Nie przejmuj się tym- poradził Danny. Fox posłała mu potępiające spojrzenie. Jak miała się tym nie przejmować? Zwyczajnie tak nie potrafiła. To było wbrew jej naturze.

Po upływie kilku sekund auto zwolniło. Danny rozejrzał się za miejscem parkingowym, a następnie wykręcił i zaparkował tyłem. Akurat jeśli chodzi o sposób jazdy, nigdy nie mogła mu nic zarzucić. Nawet tuż po zdaniu prawka nieźle sobie radził.

KolekcjonerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz