Rozdział 26

48 9 0
                                    

W pewnym momencie Sam po prostu zrobiła zdjęcie Emily podczas zabawy z kotkiem. Jakoś tak... Nie mogła się powstrzymać. Wyglądała tak uroczo. Kot to inna sprawa. W każdym razie nie wyglądał jakby chciał uciec, a to już coś. Po prostu nie był do tego przyzwyczajony. Ani w mieszkaniu Roya, a tym bardziej u niej nie miał do czynienia z dziećmi. No chyba, że o czymś nie wiedziała. Szczerze mówiąc, nawet nie miała okazji poznać poprzedniego właściciela.

Nagle poczuła wibracje. Szybko sięgnęła po telefon, który znajdował się w tylnej kieszeni jeansów.

- Halo- mruknęła, nawet nie spoglądając na wyświetlacz.

- Próbuję się do ciebie dodzwonić od jakichś trzech godzin- zauważył Danny z pobrzmiewającą pretensją w głosie.

- Sporo się dzisiaj działo- odparła Sam, przewracając oczami. Najpierw zasmucona Maddie, potem Jack, który rzucił na sprawę zupełnie nowe światło, tajemnicza stronka internetowa, a na koniec córka McFarlena.- Zresztą, obecnie zajmuję się dzieckiem.

- Ty? Dzieckiem?- zdziwił się rozmówca.- Wszystko z nim lub nią w porządku?

Dziennikarka była oburzona. Jak on mógł w ogóle insynuować, że coś miałoby stać się dziecku pod jej opieką?! Przecież nie była potworem! Może jedynie brakowało jej doświadczenia.

- Oczywiście. Emily ma się świetnie i właśnie bawi się z kotkiem. Umiem zająć się dzieckiem, tak dla twojej wiadomości.

- Tylko żartowałem. Czyje to dziecko i co robi u ciebie w mieszkaniu? Nie chcę być wścibski, ale...

- Jesteś. Wiem, taka już twoja natura- dokończyła za niego, co było drobną zemstą za żart.- To córka mentora.

- Tego demona? Lodowego potwora w ludzkiej skórze?

Fox ponownie przewróciła oczami. Nienawidziła jak ktoś wykorzystywał jej słowa przeciwko niej, chociaż nie pamiętała, żeby kiedykolwiek nazwała go tak... Radykalnie.

- Nigdy go tak nie nazywałam, ale owszem, to jego córka. Nie mam czasu teraz na rozmowę o niczym. Masz coś nowego? Zrobiłeś własną sekcję nowej ofiary?

Całkiem urocza, dodała w myślach, zerkając na blondyneczkę, która machała patykiem ze sznurkiem. Kot podążał za nią, co chwilę skacząc do góry.

- Tak. Dobrze to ujęłaś. To kolejna ofiara tego samego zabójcy. Musimy się spotkać.

- Też tak uważam, ale dzisiaj nie dam rady. Mam plany.

Właściwie miała pomysł, który mógł znacząco posunąć ich śledztwo. Rzecz jasna, Danny nie podzielałby jej entuzjazmu. Dlatego zamierzała opowiedzieć mu o tym dopiero po fakcie. Wtedy nie będzie mógł nic z tym zrobić. Pozostanie mu w spokoju przyjąć informacje, choć przeczuwała, że bez afery się nie obejdzie. Jednak nie zamierzała się tym przejmować. To nie będzie pierwsza, ani ostatnia sprzeczka.

Umówili się na jutro na lunch w azjatyckiej knajpce, którą już raz odwiedzili w podobnych okolicznościach.

Sam przyłapała się na tym, że co chwilę zerkała na małą. Uznała, że to normalne. W telewizji aż roiło się od sytuacji, kiedy to rodzic lub opiekunka spuszczali dziecko z oczu, a ono magicznie znikało. Jak wspomniała, nie miała żadnego doświadczenia. Do tej pory dzieci były jedynie czymś, co raczej widziała jedynie z daleka. To logiczne, że bała się o Emily. Nie chciała, żeby cokolwiek sobie zrobiła. Nie była też pewna jak zachowa się kot, dlatego wolała kontrolować sytuację.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Fox aż podskoczyła z zaskoczenia. Zamyśliła się. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Tak jak się spodziewała, ujrzała Anthony'ego w ciemnym, dopasowanym garniturze. U niej w mieszkaniu. Czy to dziwne, że uważała tę sytuację za niecodzienną? Po co w ogóle zwracała uwagę na takie szczegóły? Przecież on tylko przyjechał po swoją córkę!

KolekcjonerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz