Rozdział 16

57 10 0
                                    

Dopiero wieczorem udało się Sam uwolnić od Anette. Choć była żona Snydera była naprawdę miła, jej słowotok bywał męczący. Szczególnie biorąc pod uwagę niewielką ilość snu. Mimo wszystko dziennikarka, nie żałowała tego spotkania. Przynajmniej minęło kilka godzin i coraz mniej czasu dzieliło ją od spotkania w kostnicy. Nie lubiła tego miejsca, to fakt. Niemniej informacje były konieczne. Musieli potwierdzić lub wykluczyć hipotezę seryjnego mordercy. Może Danny faktycznie za dużo wypił tamtego wieczoru, wyolbrzymiając fakty?

Miała mętlik w głowie i z każdą chwilą gubiła się we własnych myślach coraz bardziej. Już sama nie wiedziała, czy chciała, aby ich przypuszczenia się sprawdziły. To byłaby wielka sensacja. Potrząsnęła głową, próbując odgonić natrętne myśli. Powinna skierować je na inne tory. Interesowały ją dowody, a nie spekulacje.

W pełnym napięcia oczekiwaniu skierowała się do kostnicy. Wsiadła do uprzednio zamówionej taksówki, gdzie przywitał ją uprzejmy i bardzo rozmowny taksówkarz. Facet zapewne zbliżał się do sześćdziesiątki. Był prawie łysy, dość pomarszczony, a przez skórę jego dłoni przebijały fioletowe żyły. Tyle Sam zdołała zobaczyć z tylnego siedzenia żółtego pojazdu.

- Gdzie jedziemy?- spytał beztrosko, tonem bardziej pasującym do kogoś młodego, pełnego ciekawości i wigoru. Jego wzrok zlustrował ją na tyle, na ile pozwalało lusterko. W każdym razie nie było w tym nic nieprzyzwoitego, podszytego podtekstem.

- Do kostnicy na Morris Avenue- odparła dziennikarka, patrząc na twarz kierowcy. Facet zmarszczył krzaczaste brwi i rzucił jej zaskoczone spojrzenie.

- Hmm... To dość niecodzienne miejsce dla młodej dziewczyny- stwierdził mimochodem. Prowadził pewnie, aczkolwiek z dozą przezorności. Fox zamierzała milczeć, jednak rozmówca chciał kontynuować.- Jeśli ktoś umarł, proszę przyjąć moje kondolencje.

Sam nie miała ochoty tego prostować i zaprzeczać. Wtedy musiałaby powiedzieć taksówkarzowi znacznie więcej niż chciała. Zdecydowała się ciągnąć wymyślony przez mężczyznę temat.

- Dziękuję. Trafił pan- mruknęła niemrawo, udając że ciężko jej o tym rozmawiać. Nie miała pojęcia czy odniosła upragniony efekt. Nawet jeśli nie, miała gdzieś opinię losowego kierowcy.

- Przykro mi- rzucił facet, co Fox skwitowała jedynie skinieniem głowy.- Bliscy zawsze odchodzą zbyt wcześnie i nikt nie jest na to przygotowany.

Dziennikarka ponownie skinęła głową. Mężczyzna mówił dalej.

- Kiedy moja pierwsza żona umarła, byłem załamany. Zacząłem pić, popadać w stany bliskie depresji... Wszystko straciło dla mnie sens- mówił kierowca. Sam zaczęła się rozglądać. Byli już blisko celu. Jeszcze tylko chwila.- Musisz wiedzieć, że choćby niewiadomo jak jest teraz źle, kiedyś będzie lepiej. Ból nie zniknie, ale po pewnym czasie stanie się... Bardziej znośny. Da się nauczyć z nim funkcjonować. Mówię to z własnego doświadczenia. Żona była całym moim światem.

- Przykro mi z powodu pańskiej straty- oznajmiła dziennikarka. Szkoda jej było taksówkarza. W jego oczach lśnił autentyczny ból, gdy jej o tym opowiadał.

Taksówkarz skinął głową z lekkim uśmiechem. Po chwili dojechali na miejsce. Sam zapłaciła, a następnie wyszła na zewnątrz. Pomimo późnej pory, Manhattan ciągle tętnił życiem oświetlony przez latarnie, neony i liczne światła w oknach wieżowców. Tylko posępny, w żaden sposób nieodznaczający się budynek kostnicy w równie ciemnym ogrodzie odstawał od tego krajobrazu. Nie pasował do reszty mniej lub bardziej nowoczesnych konstrukcji. To właśnie był kierunek podróży Sam. Dopiero tam dowie się na czym stoi.

- Poczekać na panią?- zapytał na koniec mężczyzna. To było miłe z jego strony, ale nie zmieniało to faktu, że musiała mu odmówić.

- Nie trzeba. Nie wiem ile mi zejdzie. Do widzenia.

KolekcjonerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz