Rozdział 5

63 11 0
                                    

Podczas czekania na zamówienie Sam jeszcze raz spróbowała połączyć się z Dannym. Ponownie usłyszała denerwujący głos z poczty głosowej, pytającej czy zostawić wiadomość na skrzynce po jakże upierdliwym sygnale. Fox chciała się rozłączyć, ale po krótkim namyśle postanowiła mu coś powiedzieć. Wybrała łagodniejszą wersję.

- Martwię się, Danny. Od wczoraj nie dałeś znaku życia. Odezwij się jak najszybciej- poprosiła, rozłączając się.

Jej zamówienie w końcu było gotowe. Wzięła short americano w wersji na wynos i wyszła z kawiarni. Zerknęła na godzinę. Miała jeszcze sporo czasu, więc postanowiła przejść się do Central Parku. Lubiła uspokajający wpływ tego miejsca.

Tego dnia wyjątkowo wcześnie zerwała się z łóżka. Miała nieco ponad pół godziny zanim uda się do pracy, a i tak będzie przed czasem. Nadzwyczajne okoliczności wymagały nadzwyczajnych środków. Zwłaszcza, jeśli tą okolicznością był jej nowy mentor, cholerny Anthony McFarlen. Przecież tak ważna osobistość nie mogła sobie zażyczyć kawy z automatu, pomyślała z sarkazmem.

Sam podeszła do rezerwuaru, a następnie zawróciła w stronę Skylight. W windzie wybrała wyższe piętro niż zazwyczaj. Zamierzała poznać swojego nowego wroga, czyli rozejrzeć się po jego biurze podczas jego nieobecności. Drobny rekonesans nie zaszkodzi. Nie ma mowy, żeby McFarlen zjawił się w pracy prawie pół godziny przed czasem. Sam wiedziała, na którą miał godzinę, bo sam wysłał jej swój harmonogram. Dodatkowo wypełni jego żądanie, ale kiedy przyjdzie kawa "niestety" będzie już zimna.

Fox raptownie zatrzymała się w progu. Zatkało ją i poczuła się zazdrosna. Też chciałaby mieć takie biuro. Jej malutkie boks był niczym w porównaniu z tym. Nawet największy atut jej pseudo biura, czyli piękny widok został pokonany. Przede wszystkim wrażenie robił rozmiar. Pomieszczenie miało wielkość salonu w obecnie wynajmowanym przez nią mieszkaniu. Każda ze ścian była przeszklona, ale dla zachowania chociażby namiastki prywatności posiadały rolety. Całość była urządzona w chłodnym, nowoczesnym stylu, co doskonale pasowało do właściciela. Centralną część zajmowało duże nowoczesne biurko z komputerem, o którego cenie Sam wolałaby nie myśleć. Do biurka dosunięte było skórzane krzesło obrotowe. Po lewej stał spory regał wypełniony przeróżnymi teczkami i bibelotami. Fox obiecała sobie, że kiedyś tam zajrzy. Po prawej stronie przy ścianie znajdowała się kanapa, stolik, a na ścianie zainstalowano plazmę.

Sam doszła do wniosku, że w Skylight panowało duże zróżnicowanie pod względem sprzętu elektronicznego i mebli. Aż bała się pomyśleć, co mogłaby ujrzeć na wyższych piętrach.

- Wspaniałe, prawda?- zapytał znienawidzony przez nią właściciel tak niesamowitego biura. Fox oczywiście na jego miejscu wprowadziłaby kilka zmian, ale biuro i tak zrobiło na niej wrażenie. 

Sam aż podskoczyła z zaskoczenia, gdy Anthony zmaterializował się tuż za nią.

- Nigdy więcej tego nie rób- syknęła dziennikarka, wchodząc głębiej do środka. Położyła kubek zimnej już kawy na biurku. Zauważyła, że panował tam nieskazitelny porządek. Mimowolnie przypomniała sobie jak wygląda jej biurko i wcale nie porównywała mebli, które diametralnie się różniły.- Co ty tutaj robisz?

- Pracuję- odpowiedział McFarlen, przechodząc koło niej, żeby dostać się do biurka.

Sam przewróciła oczami.

- Tak wcześnie?

- Mógłbym zapytać cię o to samo.

- Przyniosłam ci kawę. Tak jak prosiłeś- mruknęła Fox, siląc się na uprzejmość. Słowo "prosiłeś" ledwo przeszło jej przez gardło. Bardziej adekwatne byłoby "rozkazałeś".

KolekcjonerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz