... ostatnie sprawdzenie, w końcu głęboki oddech, kliknięcie przycisku "wyślij" i kości zostały rzucone. Mail do wydawnictwa poszedł! Czas uzbroić się w cierpliwość, bo chociaż trudno powstrzymać odruch sprawdzania poczty co dziesięć minut, dobrze wiemy, że na ewentualną odpowiedź trochę trzeba poczekać.
"Trochę" czyli... tak dokładnie ile?
Cóż, odpowiedź nie dostarcza nadziei - bywa różnie i generalnie to zależy.
Słyszałam najróżniejsze historie. Ktoś podobno dostał odpowiedź (pozytywną!) po zaledwie czterech godzinach. Dotarła do mnie też legenda o autorze, któremu wydawca odpowiedział po ROKU oczekiwania - gdy powieść była już pod koniec procesu wydawniczego w innym miejscu.
Jak widać rozpiętość jest ogromna, chociaż podałam Wam raczej wartości skrajne i zdecydowanie rzadko spotykane. Dla uzupełnienia, ja sama znalazłam się bliżej tej dolnej granicy, bo czekałam raptem trzy tygodnie - i biorąc pod uwagę tendencje na rynku jest to odpowiedź ponadprzeciętnie szybka. Być może po prostu wstrzeliłam się w dobry moment, chociaż (uwaga, spoiler!) kolejne doświadczenie, jakie mam już na koncie podpowiada mi, że redaktor z którym współpracuję, jest po prostu bardzo obrotnym człowiekiem. I na ile go poznałam - owszem, jest :D
Niektórzy wydawcy na swoich stronach określają, ile mniej więcej oczekuje się na odpowiedź, niejako wyznaczając sobie tym samym deadline na uporanie się z Waszą propozycją. Zwykle są to trzy miesiące lub pół roku, chyba nie widziałam mniej; więcej też raczej nie. Wtedy sytuacja jest prosta - jeśli określono się na trzy miesiące, czekacie trzy miesiące. Jeżeli jednak na stronie wydawnictwa brakło takiej informacji, polecam dać sobie rzeczone pół roku, a jeśli się nie uda albo doszlifować powieść i próbować dalej, albo wziąć się za coś innego. W takich sytuacjach można jeszcze ewentualnie próbować kontaktować się ponownie z pytaniem, czy propozycja w ogóle dotarła, ale myślę, że nie jest to konieczne. Ja ogólnie nie jestem zwolenniczką takiego dociskania.
Ważna rzecz: nie spodziewajcie się odpowiedzi odmownych. Tego się po prostu nie praktykuje. I tak, może wydaje się to nieuprzejme, ale ma sens. Jeśli na redaktorską skrzynkę codziennie wpada po kilka lub nawet kilkanaście propozycji, w skali tygodnia robi się tego tyle, że trzeba byłoby zatrudnić specjalną osobę tylko do pisania "Dziękujemy za propozycję, nie jesteśmy zainteresowani, pozdrawiam". Nie mówiąc już o tym, że nie każdy przyjmie taką odpowiedź pokornie. Dlatego jeśli po pół roku) nie otrzymacie odpowiedzi, komunikat jest jasny - propozycja została odrzucona.
Aha, słyszałam, że aby nie męczyć się z namolnymi ludźmi, niektórzy wydawcy stosują sprytny patent - odpisują, że w tym momencie nie przyjmują propozycji, bo mają zapełniony kalendarz premier. Ja z pewnego wydawnictwa właśnie taką odpowiedź dostałam. Brzmi dobrze i może jest to prawda, ale podobno jeśli książka jest dobra, to miejsce na nią się znajdzie, nawet i za dwa lata. To po prostu grzeczna odmowa, kończąca rozmowę. Nie wiem, jak jest naprawdę, tak tylko słyszałam - ale wychodzi, że jest dostaniecie podobną odpowiedź, nie ma co drążyć; ja nie drążyłam i wychodzi, że ruch był dobry, bo z tego co pamiętam, wydawnictwo miało wolny kalendarz dopiero po maju 2021.
A dlaczego propozycja została odrzucona? Powodów może być kilka; wbrew pozorom sprawa nie zawsze jest oczywista (bo tak, niekoniecznie musi to oznaczać, że źle piszecie). Opowiem Wam o tym w kolejnym rozdziale.
Uściski,
~Kasia
![](https://img.wattpad.com/cover/241003303-288-k32782.jpg)
CZYTASZ
Z Wattpada do księgarni - notatki z procesu wydawniczego ✔
RandomIle może trwać proces wydawniczy? Jak znaleźć wydawcę i nie zwariować podczas czekania na odpowiedź? Ile stron może, a ile powinna mieć książka? Co dzieje się podczas korekty autorskiej oraz kto właściwie odpowiada za wygląd okładki? No i najważniej...