{13}

600 29 3
                                    

- Uważaj dzisiaj na Tallulę. - dosiadła się do mnie Estelle.

Znajdowałyśmy się w stołówce, ja byłam w połowie lunchu. Zajęłam samotny stolik w rogu pomieszczenia i spokojnie pałaszowałam pyszności sporządzone przez szkolne kucharki. Nie przeszkadzała mi samotność, nawet cieszyłam się, że nikt nie zwracał na mnie uwagi.

- Dlaczego? - zapytałam, napiwszy się wody.

- Dominic się na ciebie lampi. - zmarszczyłam brwi. Estelle dyskretnie wskazała oczami kierunek, a ja zerknęłam w stronę blondyna, który rzeczywiście się na mnie patrzył. Uśmiechnął się do mnie lekko i pomachał mi krótko. Również się uśmiechnęłam i odmachałam mu. - Właśnie dałaś jej kolejny powód do złości. Nie dość, że znowu posprzeczała się z Helen, to jeszcze ty dalej nie zamieniłaś z nią ani słowa. W dodatku flirtujesz z Garcią.

- Co? - odwróciłam wzrok od blondyna. Estelle wywróciła oczami. - Nie flirtuję... To znaczy, że już przerywamy nasz pakt milczenia?

- Tak, myślę, że już na to pora. Myślę również, że skoro ze mną umówiła się w zeszły weekend, to ciebie też będzie chciała gdzieś wyciągnąć. - powiedziała brunetka. Zacisnęłam usta w linię. - Wybacz, że mówię ci o tym dopiero teraz. Byłam trochę zabiegana, sama rozumiesz. - uśmiechnęła się szeroko.

- Nic się nie stało. - wzruszyłam ramionami. - Prędzej czy później i tak któraś z nas by się złamała. - Estelle obruszyła się.

- Nie wiem jak ty, ale ja mam całkiem silną wolę. Może jeszcze nie miałam okazji tego udowodnić, więc teraz musisz mi zaufać na słowo, lecz zapewniam cię, że tak jest. - powiedziała. Jej oczy powędrowały na chwilę w innym kierunku, zastygła na moment, po czym spojrzała ponownie na mnie. - Tallulah chce cię widzieć.

- To niech tu przyjdzie i sama mi to powie. - tuż po tym, jak to powiedziałam, w stolik uderzyła ciemna dłoń, odziana w skórzaną, czarną rękawiczkę z ekspresem. Nie podniosłam głowy, i tak wiedziałam, kto nade mną stoi.

- Chcę się z tobą widzieć. Teraz. - jej dobitny ton kazał mi na nią spojrzeć. Kocie oczy Talluli ponownie chciały mnie zahipnotyzować, lecz ja się nie dałam. Spuściłam wzrok, wytarłam kąciki ust chusteczką i podniosłam się.

- W takim razie chodźmy. - udałyśmy się w stronę wyjścia ze stołówki. Przeszłyśmy korytarz. Nie wiedziałam, dokąd Tallulah mnie prowadzi. Weszłyśmy do łazienki, dziewczyna zatrzasnęła drzwi, podeszła do mnie i przyłożywszy mi przedramię do obojczyka, popchnęła mnie na ścianę. Wytrzeszczyłam oczy. Jej miętowy oddech owiał moją twarz, nieświadomie zaciągnęłam się jej perfumami.

- Nienawidzę, kiedy ktoś mnie ignoruje. Zwłaszcza gdy jest to ktoś nowy w tej szkole i jeszcze nie pojmuje, jak pozorną ma kontrolę w tych murach. - zmusiłam się, by spojrzeć jej w oczy. Tallulah stała naprawdę blisko mnie, nie wiedziałam, co robić. - Po pierwsze. Zrozum, że to nie ty tu rozdajesz karty. Możesz sobie być szarą strefą, jednak i ta strefa może kiedyś zostać zaatakowana. Po drugie. Nigdy więcej mnie nie ignoruj. Po trzecie. Nie flirtuj z Garcią. Po czwarte...

- A niby kim ty jesteś, żeby mówić mi, z kim mam się zadawać? - wypaliłam, nie myśląc o konsekwencjach. Tallulah zmrużyła oczy.

- Czy ty dalej nic nie rozumiesz? Robisz coś wbrew ich woli, spada na ciebie największe zło, jakie możesz sobie wyobrazić w liceum. Oglądałaś może film "Carrie"? Główna bohaterka zostaje oblana krwią na balu przez szuje, które się nad nią pastwiły. Chyba nie chcesz przeżyć tego na własnej skórze tylko dlatego, że uśmiechnęłaś się do nie tego chłopaka, co trzeba? Pamiętasz chyba, że on się podoba Clive.

- Oblałyby mnie krwią? - nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Wiedziałam, że grupa Carly jest podła, ale nie wiedziałam, gdzie może sięgać ich granica moralności.

- Bez zawahania. - szepnęła Tallulah, patrząc na moje usta. Zamilkła na chwilę, po czym jakby się otrząsnęła. - Po czwarte. Daj się zaprosić na spotkanie. - powiedziała, puszczając mnie w końcu, choć dalej stała za blisko, przez co nie mogłam jej wyminąć i odsunąć się od ściany.

- Co? - zamrugałam podwójnie. Przez tę całą gadkę nie dotarło do mnie nic.

- Sobota, punkt siedemnasta, będę czekać za lewym rogiem na końcu twojej ulicy. Nie spóźnij się, nie lubię tego. - ostatni raz zlustrowała moją twarz wzrokiem i szybkim krokiem opuściła łazienkę, zostawiając mnie ze słodką chmurą jej perfum.

Dotknęłam moich policzków. Paliły jak ogniem. Popatrzyłam w lustrze na swoje odbicie. Mój puls przyspieszył, twarz miałam czerwoną, w brzuchu latały motyle. W głowie cały czas powtarzał się obraz oczu Talluli, które patrzą na moje usta. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko.

Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Do końca przerwy zostałam w łazience, nie mogąc się pozbyć kocich oczu z pamięci.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz