{27}

502 29 1
                                    

Minął tydzień od groźby Suzanne i od momentu, kiedy zaczęłam odrabiać podwójne prace domowe. Byłam na siebie wściekła, łzy bezsilności cisnęły mi się do oczu, gdy często o późnych godzinach rozwiązywałam zadania z matematyki czy przepisywałam krótsze lub dłuższe wypracowania na czysto. Po dwóch dniach miałam dosyć, a widok uśmiechu Clive pełnego chorej satysfakcji dodatkowo nie poprawiał sytuacji. Często budziłam się na przykład o drugiej w nocy, aby coś dokończyć, przez co rano wstawałam pół żywa.

Przestałam spotykać się z Estelle i Tallulą, ponieważ uczyłam się także do egzaminów końcowych. Widziałam po ich minach, że nie są zadowolone z takiego obrotu spraw, ale wymówka o tym, że rodzice mnie zabiją, jeśli egzaminy wypadną słabo, chyba była wystarczająca. Często mówiły, iż przecież przyda mi się przerwa, ponieważ inaczej się zaharuję na śmierć i widzą, że zdarza mi się przysnąć na korytarzu czy w stołówce. Z fałszywym uśmiechem odpowiadałam, że wszystko ze mną w porządku i gdy już napiszemy egzaminy, wszystko wróci do normy. Miałam też nadzieję, iż nauczyciele nie będą zadawać prac domowych w większych ilościach, dzięki czemu zyskam więcej czasu i nie będę już zdana na łaskę Suzanne.

Wyszłam ze szkoły i ziewnęłam mocno. Wczorajszą noc zarwałam na wypracowaniu na angielski. Idąc i ziewając przy okazji, przymknęłam oczy i niechcący na kogoś wpadłam. Zanim zdążyłam wymamrotać przeprosiny, mocna dłoń uderzyła mnie w twarz. Odskoczyłam na bok i dopiero do mnie dotarło, że wpadłam na Helen. Przez plecy przeszły mi ciarki przerażenia.

- Ja... Przepraszam... - wyjąkałam. Szok trochę odebrał mi mowę.

- Przepraszam? No jasne, tylko to umiesz mówić. Wkurwiasz mnie od samego początku! - nie rozumiałam, o co jej chodzi. Odsuwałam się do tyłu, dziewczyna podciągnęła rękawy czarnej bluzy i ruszyła na mnie z pięściami.

- Ale...

Przerwało mi pojawienie się Estelle, która skoczyła na Helen i przyjęła pozycję do walki. Wytrzeszczyłam oczy, kiedy Afroamerykanka nie zawahała się i przyłożyła brunetce z pięści w nos. Usłyszałam chrupnięcie, po chwili krew spłynęła Estelle po ustach. Zdusiłam pisk. Brunetka nie przejęła się tym i wymierzała Helen kopniaka. Nagle przybiegła do nas Tallulah, która złapała Helen pod ramiona i odciągnęła ją od krwawiącej Estelle. Wyciągnęłam pospiesznie chusteczkę z plecaka i podałam ją brunetce. Ona, nawet na mnie nie spojrzawszy, przyjęła ją i przycisnęła sobie do nosa. Uważnie patrzyła na kłótnię między wściekłą Tallulą a wkurzoną do granic możliwości Helen.

- Co ty odpierdalasz?! - wrzasnęła Tallulah. Helen uniosła pięść, drgnęłam, bojąc się, że szatynka zostanie uderzona. Nic takiego się nie wydarzyło. Tallulah nie przejęła się tym gestem i przysunęła się do niej o krok. - Opanuj się. - syknęła. Afroamerykanka zmierzyła Tallulę wzrokiem i opuściła rękę.

- Ta twoja... - Afroamerykanka patrzyła na mnie, mrużąc oczy.

- No kto? Helen, przypominam ci, dlaczego z tobą zerwałam. Właśnie przez takie akcje. Nie sądziłam, że będziesz w stanie zrobić coś takiego. Kurwa, złamałaś nos Estelle. A gdybyś się bardziej postarała, to mogłabyś ją nawet zabić. Co ci odbiło? - zapytała, powstrzymując się od czegokolwiek. Widziałam to po jej postawie. Stała pewnie na nogach, a palce zaciskała i rozluźniała co chwilę.

- Kocham cię. - Talluli opadły ramiona i westchnęła ciężko. - Zawsze cię kochałam. - powiedziała desperacko Helen. Wydawało mi się, że w jej oczach dostrzegłam łzy. Szatynka pozostała niewzruszona.

- Mnie też się tak kiedyś wydawało. Ale szczerze? To nigdy nie byłam tego pewna. - głos Talluli był zimny.

- Mogłam wysłać więcej pogróżek do twojej dziewczyny. Może wtedy by się od ciebie odpierdoliła. - wycedziła Helen przez zęby, a cały jej wcześniejszy smutek gdzieś uleciał. Tallulah spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, spuściłam głowę. - Pierdolcie się. Wszyscy.

Helen odeszła w swoją stronę. Nie spodziewałam się tego. Miała problemy z gniewem i w dodatku była chorobliwe zazdrosna. Wcześniej nie widziałam, żeby jakakolwiek dziewczyna z postawą bokserki atakowała inną, bezbronną w dodatku, a potem karatekę. Złapałam się za ramiona i odetchnęłam głęboko, żeby się uspokoić.

- Żyjesz? - zapytała zaniepokojona Tallulah, przyglądając się Estelle. Brunetka odsunęła chusteczkę; wtedy dostrzegłam, że ma także rozciętą wargę.

- Nie raz złamano mi nos, dam radę. Pojadę prosto do szpitala. - odparła Estelle i oddaliła się, widząc, że Tallulah chce coś mi powiedzieć. Szatynka założyła ręce na piersi i spojrzała mi w oczy.

- Widzę, że jednak umiesz milczeć w niektórych sprawach. - wywróciłam oczami.

- Uczę się od najlepszych. - powiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej pewnie. Tallulah zacisnęła szczękę.

- Odwieźć cię do domu? - spytała.

- Dam radę sama. Dziękuję. - poprawiłam plecak i odeszłam szybkim krokiem.

Żałowałam, że to powiedziałam.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz