{23}

584 36 1
                                    

Obudziłam się o ósmej i nie mogłam ponownie zasnąć. Sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać Instagram. Dla pewności wcześniej spojrzałam na datę. Ósmy lutego. Jeszcze pięć dni i będę musiała wrócić do szkoły po feriach. Cieszyłam się nawet, choć i tak najchętniej siedziałabym w domu. Rodzice zrezygnowali z wcześniejszego rygoru, mimo że dalej proponowali podwózki oraz czasami pytali, o której zamierzamy wrócić. To był progres, wcześniej robili to za każdym razem, jak któraś z nas wychodziła. 

Kiedy przyglądałam się zdjęciom Carly z Alp i podziwiałam zimowe widoki, dostałam tajemniczą wiadomość z zastrzeżonego numeru. Zmarszczyłam brwi. Ten SMS sprawił, że przypomniałam sobie, że już kiedyś dostałam wiadomość od anonima.

Numer strzeżony: Miej się na baczności.

Domyśliłam się, że to mogła być ta sama osoba, która wysłała mi poprzednią groźbę. Wcześniej ten ktoś mówił, żebym nie zbliżała się do Talluli. Nie podobało mi się to. Skąd ten ktoś miał mój numer, kto to był i dlaczego w ogóle wysyłał mi pogróżki? Nie miałam zielonego pojęcia. Wzdrygnęłam się, czując ponowne wibracje telefonu. 

TP: Wstałaś już?

Odetchnęłam z ulgą.

SC: Tak, w sumie piętnaście minut temu

TP: Świetnie, bo muszę się z tobą zobaczyć. Pilnie

SC: Coś się stało? Poza tym powinnam cię ochrzanić z góry na dół za ten brak odzewu...

TP: Wybacz mi, zatrudniłam się na ferie w knajpie i miałam niezły zapierdol. Mogłam ci powiedzieć wcześniej...

SC: No dobrze, ale co to za pilna sprawa?

TP: Nie wyjdziesz, nie dowiesz się. Będę czekać za rogiem za półgodziny

SC: W porządku

Jak najszybciej wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam się szykować. Wiedziałam, że rodzice są w pracy, a Abigail dzień wcześniej została na noc u koleżanki i miała wrócić dopiero na obiad. Zagryzłam wargę.

SC: A nie chciałabyś wpaść do mnie? Nikogo nie ma oprócz mnie

TP: Niezły pomysł, wpadnę, co mi tam

Uśmiechnęłam się szeroko i w biegu ogarniałam pokój, żeby wyglądał jak najbardziej schludnie. Nie musiałam robić zbyt wiele, ale i tak wolałam mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Po wyjściu z łazienki ubrałam się w luźną koszulkę, jasny dres i związałam włosy w wysoką kitkę. Nie byłam specjalnie głodna, dlatego tylko zaparzyłam sobie herbaty. Kiedy zalewałam kubek wrzątkiem, do drzwi zapukała Tallulah. Otworzyłam jej.

- Większość ludzi dzwoni dzwonkiem. - zaśmiałam się, przepuszczając ją w drzwiach. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Pamiętaj, ja nie jestem jak większość ludzi. - uśmiechnęła się szelmowsko. Miała na sobie swoje rękawiczki bez palców, ramoneskę oraz poszarpane jeansy, spod których wystawały rajtuzy z siatki.

- Chcesz też? - wskazałam na herbatę. Tallulah pokręciła głową. - Powiesz mi, co było tak pilne, że musiałaś się ze mną spotkać? - szatynka zagryzła dolną wargę i chyba po raz pierwszy w życiu dostrzegłam jej niepewność. Zacisnęła lekko pięści i wpatrzyła się w podłogę. - Wszystko dobrze? - zapytałam trochę zaniepokojona.

- Tak, ja tylko... - zlustrowała mnie wzrokiem.

Bez słów podeszła do mnie, docisnęła mnie do blatu oraz do siebie i wpiła się w moje usta. Zaskoczona oddałam pocałunek, zarzucając jej ręce na szyję. Tallulah złapała mnie pod uda i posadziła mnie na blacie; zaimponowała mi siłą. Pochyliła mnie mocno do tyłu, po czym oderwała się na moment i spojrzała mi w oczy. Zagubionym wzrokiem patrzyłam na jej twarz.

- To było tak pilne? - zapytałam szeptem, normując oddech. Dziewczyna zgarnęła kilka kosmyków z mojej twarzy i założyła mi je za ucho.

- Nie mogę cię wyrzucić z głowy. - powiedziała, nie odwracając wzroku. - Jesteś inna. Delikatna. Pełna niewinności, a jednak z pazurem. Masz coś w sobie. Ja... - popatrzyła w bok. - Nie jestem przyzwyczajona do czegoś takiego. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Jak dwa tygodnie temu Estelle wysłała mi nagranie, gdy przyznajesz, że trzymasz mnie w niepewności, ale chcesz być ze mną blisko, to myślałam, że oszaleję...

- Wysłała ci to? - wytrzeszczyłam oczy. Mało pamiętałam z tamtego wieczora, ale początek gry w pytanie i wyzwanie owszem. Puste flaszki i dzwonienie kieliszków wywoływały u mnie zamglone wspomnienia, ale i tak było ich za mało, żeby spamiętać wszystko z tej popijawy.

- Chytry z niej lis. Lubi dążyć do prawdy, nie znosi sekretów, które sprawiają pogorszenie sytuacji czy brak zrozumienia obydwu stron. A najbardziej irytują ją niewypowiedziane słowa kochanków, jak to kiedyś określiła. - wyjaśniła Tallulah. Zarumieniłam się lekko. - Tak więc... Może... Eh, może nie powinnam...

- Lula. - przerwałam jej. - Ja... To ja nie powinnam. Nie powinnam była tak długo trzymać cię w niepewności, kiedy pewna byłam już w grudniu. To wszystko dalej jest dla mnie nowe i trochę przerażające, ale chcę w to brnąć. Jeszcze nigdy tak się przy nikim nie czułam. - ujęłam jej twarz w obie dłonie i delikatnie musnęłam jej usta moimi wargami.

- Dwa tygodnie się powstrzymywałam. - wyszeptała, patrząc mi w oczy. Objęła mnie w talii. - Czyli... Obydwie się zgadzamy, że coś z tego może być? - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Nie możesz zapytać wprost, czy będę z tobą chodzić? - Tallulah wywróciła oczami.

- To passe. To jak, panno Carpenter? - mocno mnie do siebie przyciągnęła, nasze usta dzieliły milimetry. - Jak brzmi twoja odpowiedź?

- Myślę, że chyba ją znasz. - pocałowałam ją z uśmiechem.

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz