{40}

814 46 3
                                    

30.06.

Sabrina wysiadła z taksówki przed wejściem na cmentarz. Odetchnęła głęboko, jak to miała w zwyczaju robić przed stresującymi wydarzeniami i szybkim krokiem udała się w miejsce pogrzebu Craiga Phillipsa. Czuła się nie na miejscu, w końcu nie znała chłopaka dobrze, poza tym nie zrobił na niej dobrego wrażenia i był przestępcą. Tłumaczyła sobie, że przyjechała tam tylko dla Talluli.

Kiedy dotarła na miejsce, nie dostrzegła prawie nikogo, prócz Talluli stojącej nad grobem oraz wysokiego mężczyzny, który palił przy drzewie kilka metrów dalej. Blondynka niepewnym krokiem podeszła do Talluli. Szatynka od razu ją wyczuła, ponieważ odwróciła się do niej i od razu odwróciła głowę.

- Dziękuję, że przyszłaś. Jak widzisz, nie miał zbyt wielu znajomych. A jeśli już jacyś byli, to pewnie gniją w więzieniu. - powiedziała Tallulah, wpatrując się w płytę nagrobną przyrodniego brata. Sabrina po cichu zmówiła modlitwę i odchrząknęła.

- Tallulo. - szatynka dalej nie śmiała spojrzeć jej w oczy. Za bardzo bała się tego, co może zaraz usłyszeć. Sabrina złapała dziewczynę za dłoń i mocno ją uścisnęła. - Jestem tu, tak? - Tallulah wtedy podniosła wzrok i zaskoczona popatrzyła na niziutką blondynkę, która tak bardzo zawróciła jej w głowie. Sabrina uśmiechnęła się delikatnie.

- Ale... Ja... - blondynka pokręciła głową.

- Mam tylko jedno pytanie. Czy to już koniec? - zapytała, zadzierając głowę. Tallulah odetchnęła z ulgą.

- Tak. To koniec. Ja cię... - Sabrina położyła jej palec na ustach.

- Zapomnijmy o tym. Zapomnijmy o wszystkich niedopowiedzeniach, sekretach i kłamstwach, bo ja nie mam na nie siły. Nie zaczynajmy także od nowa, ale od tego momentu. Właśnie od dzisiaj. Jakby dzisiaj było początkiem dla czegoś, co chcemy budować razem na szczerości, wsparciu i zaufaniu. Tylko tego pragnę. Być z tobą na dobre i na złe. - blondynka ujęła jej policzek i uśmiechnęła się, widząc zdumienie na twarzy Talluli. Szatynka po chwili zacisnęła mocno oczy i przytuliła do siebie Sabrinę, lekko unosząc ją do góry.

- Wybacz mi. - wyszeptała jej do ucha.

- Już dawno to zrobiłam. - odszepnęła Sabrina. Tallulah odstawiła blondynkę na ziemię.

- Dzień dobry, my się chyba nie znamy. - podszedł do nich ten sam mężczyzna, który wcześniej palił pod drzewem. Miał krótko ścięte ciemnobrązowe włosy, ciemną brodę poprzeplataną siwymi i brązowymi włosami oraz pogodne, niebieskie oczy. - Arthur Phillips. - mężczyzna wystawił dłoń do Sabriny. Blondynka zaskoczona uśmiechnęła się delikatnie i uścisnęła dłoń ojczymowi Talluli.

- Sabrina Carpenter. - przedstawiła się.

- Słynna Sabrina, co? - pan Phillips uśmiechnął się pogodnie. - Tallulah może nie mówi o tobie zbyt wiele, ale jak już zaczyna, to słyszę w jej głosie pasję. A to bardzo dobry znak. - zaśmiał się. Nie wyglądał na człowieka, który był w żałobie po swoim synu. Zdawał się nawet nie zauważać, że stoi dosłownie parę metrów od grobu Craiga. Sabrina zarumieniona spuściła wzrok.

- Arthur... - Tallulah wywróciła oczami z zażenowania.

- Może wpadniesz do nas na obiad, co, Sabrino? Może nie gotuję najlepiej, ale jeżeli Tallulah mi pomoże, to coś z tego wyjdzie. - zaproponował pan Phillips, nie przejmując się tonem jego córki. Blondynka niepewnie popatrzyła na swoją dziewczynę. Tallulah tylko kiwnęła głową.

- Jasne, czemu nie? - uśmiechnęła się szeroko.

- No, to świetnie. Idę odpalić mojego grata. - ruszył w kierunku czarnego audi. Tallulah objęła ramieniem Sabrinę.

- Jak mówiłam, jak nie pije, nie jest taki zły. A po śmierci Craiga jakby zapomniał, że istnieje coś takiego jak alkohol. - powiedziała Tallulah, kiedy powolnym krokiem prowadziła Sabrinę w stronę samochodu.

- Tak, wydaje się całkiem miły. I zadziwiająco pogodny jak na kogoś, kto stracił syna. - odparła Sabrina. Tallulah wzruszyła ramionami.

- Wiesz, że nie przepadał za Craigiem. - zatrzymały się na chwilę. - To... Co teraz?

- Najpierw odwiedzimy Eurekę z Estelle i Chrisem oraz Abigail i jej chłopakiem. A potem wyjedziemy gdzieś daleko, daleko stąd i zamieszkamy w chatce z piernika na końcu tęczy. - Tallulah zaśmiała się.

- Ambitne plany. Wchodzę w to. - Sabrina wspięła się na palce i złożyła pocałunek na ustach szatynki.

- Przez większość mojego życia niczego nie byłam pewna. Ale teraz... Jestem pewna na sto procent. Kocham cię. - powiedziała Sabrina.

- Ja ciebie też kocham, koteczku.

- Skończ z tym koteczkiem...

- Przecież wiesz, że już dawno za późno. - Tallulah otoczyła Sabrinę ramieniem i razem udały się do samochodu.

- Bianca. - szepnęła blondynka.

- A idź ty. - zaśmiały się.


~Koniec

𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz