Gdy zakończyły się święta, noworoczne fajerwerki pokryły niebo, a kac niektórym minął, trzeba było wrócić do szkoły. Oczywiście chyba jako jedyna cieszyłam się z tego powodu, może nie licząc Abigail, która również była podekscytowana powrotem do szkoły. Cieszyła się, ponieważ po nowym roku skróciła sobie włosy i chciała się tym wszystkim pochwalić, ale to nie był jedyny powód. Miała dosyć sytuacji w domu. Ja tak samo.
Po tym, co zrobił Erick, nastawienie rodziców zmieniło się na trochę gorsze. Gdy któraś z nas wychodziła z domu, pytali, dokąd idziemy, z kim, o której wrócimy, to po nas podjadą. Zero dyskusji. Nie miałam pojęcia, co te informacje zmieniały w ich życiu. Niestety, w naszych to zmieniało większość rzeczy. Raz udało mi się spotkać z Estelle w galerii handlowej; tata przyjechał po mnie wtedy punktualnie o dwudziestej i nie udało mi się wybłagać choćby dodatkowej godziny. Od razu, kiedy zamknęłam drzwi od samochodu, zaczął mnie wypytać o każdy najmniejszy szczegół. Tallulah oraz Estelle chciały się ze mną spotkać, ale odmówiłam im i z bólem serca wszystko wytłumaczyłam. Było mi wstyd za rodziców, podobnie miała Abi. Dziewczyna kilka razy chciała wyjść z domu bez tłumaczenia, lecz bezskutecznie. Tylko nabawiła się szlabanu.
- Cześć Sabrino. - nieświadomie wzdrygnęłam się na dźwięk głosu Carly. Zamknęłam szafkę i popatrzyłam na uśmiech szatynki. - Lepiej się już czujesz? - zapytała z pozorną troską w głosie.
Musiałam jej skłamać, że byłam chora, ponieważ ona również nalegała na spotkanie. Byłam tym niesamowicie zdziwiona, ale z drugiej strony wykminiłam, co mogło być powodem. Czułam, że to był pretekst do zobaczenia na mnie bransoletki z rubinami, którą podarowała mi na święta. Wiedziałam, że to był znak. Pytanie, czy ostrzegawczy, nakazu, a może zakazu...?
- Hej. Tak, już wszystko dobrze. Domowe sposoby jednak nie zawodzą. - zaśmiałam się, co nie do końca ukryło moje zdenerwowanie.
- Podoba ci się bransoletka? - trafiłam w punkt.
- Tak, jest bardzo ładna. - postanowiłam zrobić coś, na co wcześniej bym się nie odważyła. - Zauważyłam, że większość twoich koleżanek nosi rubiny, które od ciebie dostały. - Carly lekko zmrużyła oczy, marszcząc przy tym brwi. - Tallulah też coś takiego dostała? - zapytałam, wskazując na kamienie. Wzrok szatynki stał się złowrogi.
- Nie wiem, o czym mówisz. - odparła, lustrując mnie podejrzliwie. Starałam się grać opanowaną i trochę butną, mimo że serce niebezpiecznie waliło mi w piersi.
- Wiem, że to ty pierwsza zaatakowałaś Tallulę i że kiedyś byłyście blisko, ale ty zaczęłaś ją traktować jak gorszą. To nie była wcale jej wina, ona po prostu się broniła. I to ty potknęłaś się na tych schodach, łamiąc sobie rękę. Więc nie oczerniaj jej. - powiedziałam, patrząc Carly prosto w oczy. Zastygła na moment w miejscu, cały czas się we mnie wpatrując. Po chwili prychnęła z pogardą.
- Wierz sobie, w czyją wersję wolisz. Powinnaś wiedzieć, że to ja mam rację i nie oczerniam Phillips, tylko mówię ludziom, jaka ona jest naprawdę. To zakłamana manipulatorka, przejrzyj wreszcie na oczy. Nie jestem twoim wrogiem i nigdy nie zamierzałam nim być. Jeśli jednak spróbujesz mi zaszkodzić, to się z tobą policzę. Masz na to moje słowo. - odsunęła się ode mnie i poszła w swoją stronę. Zmiękły mi kolana i musiałam przytrzymać się szafki, by nie upaść. Carly miała w sobie coś z Talluli - obydwie budziły respekt i postrach.
Po skończonych lekcjach wyszłam ze szkoły i ruszyłam prosto do domu. Wiedziałam, że rodzice, gdyby mogli, odwieźliby mnie do domu, ale praca na szczęście zajmowała ich czas. Kiedy przechodziłam przez pasy, dostrzegłam samochód, który pędził niewyobrażalnie szybko. Jechał prosto na mnie. Zaczęłam się cofać w stronę chodnika i nie wiedziałam, czy to było tylko moje wrażenie, czy kierowca specjalnie skręcił tak, aby we mnie uderzyć. W ostatniej chwili odskoczyłam na trawę, ponieważ samochód prawie by we mnie wjechał. Za kierownicą siedział młody mężczyzna, który uśmiechnął się obleśnie w moją stronę, rzucił coś w stylu "sorry" i odjechał z piskiem opon.
- Sabrina, wszystko w porządku? - podeszła do mnie zaniepokojona Estelle. Obejrzała się za samochodem, ale ten był już daleko za polem naszego widzenia.
- Tak... Nie do końca wiem, co tu się wydarzyło, ale chyba jest dobrze. - odparłam, otrząsając się po tym zastrzyku adrenaliny.
- Może odprowadzę cię do domu?
- Chętnie.
Wyjeżdżam na zadupie bez internetu, więc nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział. Spróbuję jeszcze przed sierpniem coś wstawić, ale nic nie obiecuję 😔 jeśli mi się uda, oczywiście opublikuję coś wcześniej 😁 ~Wero

CZYTASZ
𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?✅
FanfictionGdy na swojej drodze spotyka się przepiękną Latynoskę, która ma wiele ciekawych sekretów, nie można jej niczego odmówić... Wyświetlenia: 🔸13.08.2021 - 1 tys. 🔸11.03.2022 - 10 tys.