- Cieszę się, że ci podobało. Nawet nie wiesz, jak to dla mnie ważne. Mam nadzieję, że twoje zdanie co do mnie chociaż trochę się zmieni, ponieważ naprawdę nie chcę być twoim wrogiem. Choć myślę, że na przyjaźń też już za późno, po tym, co się wydarzyło. - Carly uśmiechnęła się do mnie. Tym razem jej uśmiech był jakby szczery, czemu nie do końca uwierzyłam. Sama właściwie nie wiedziałam, dlaczego tak zareagowałam, skoro Hughes namówiła mnie na spotkanie.
Spotkałam się sam na sam z Carly. Szatynka któregoś dnia podeszła do mnie i patrząc mi prosto w oczy, zaprosiła mnie na lunch i do kina. Bez jej świty, gierek, czy rubinów. My dwie, luźne tematy i film romantyczny. Na początku się nie zgodziłam. Porozmawiałam z Tallulą i Estelle na ten temat. Co mnie zaskoczyło, były obojętne. Stwierdziły, że skoro będę tam sama z Carly na spokojnych warunkach, to nie ma się czym przejmować. Nie dopytywałam i dałam Hughes odpowiedź.
Nie spodziewałam się, że spotkanie naprawdę przebiegnie tak dobrze. Nie dało się odczuć zimnej natury Carly, wręcz przeciwnie - była spokojna, nie zasypywała mnie swoimi historiami, nie wtrącała się, kiedy coś mówiłam. Nie krzywiła się, gdy minęła nas para mężczyzn, którzy wyraźnie byli w związku. Spotkałam się z kompletnie inną osobą i musiałam przyznać, że takie towarzystwo mi odpowiadało.
- Słuchaj, Carly... Bardzo się cieszę, że mnie zaprosiłaś, doceniam to. Jednak... Jeżeli udawałaś dzisiaj, to jestem pod wrażeniem twojego aktorstwa. Wywarłaś na mnie świetne wrażenie i szczerze, mogłabym być twoją przyjaciółką, jeśli to wszystko było szczere. Jeżeli jednak udajesz na co dzień... To jaki w tym jest sens, skoro nie jesteś sobą? Byłabyś postrzegana jako ktoś lepszy niż ta postać, w którą się wcielasz w szkole. - powiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej pewnie. Carly wtedy mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk.
- Musisz mi wierzyć na słowo, że dzisiaj byłam chyba najbardziej szczera w całym swoim życiu. - odsunęła się z lekkim uśmiechem. W jej oczach dostrzegłam coś na kształt bólu, niepewności. - Dużo rzeczy o mnie nie wiesz. Inni też nie. Pokazuję im tyle, ile mają widzieć. Reszta nie jest im potrzebna. Ale wezmę sobie to do serca. Dziękuję, Sabrino.
- Ja też dziękuję. - skinęłam jej głową na pożegnanie. Carly odeszła w lewo, a ja z mieszanymi uczuciami skręciłam w prawo.
Po co Carly udawała? Czy to miało jakiś związek z Tallulą? Może nie potrafiła zaufać innym, po tym, co przeszła z Phillips. Może nie chciała być z nikim na tyle blisko, bo po prostu nie przywiązywała do tego wagi i wystarczył jej tylko Conrad. Musiało się za tym coś kryć i na pewno chodziło o Tallulę. Widziałam ten ból w jej oczach, nie mógł być przypadkowy. Było tyle wytłumaczeń i to wydało mi się najbardziej trafne.
Pogrążona w rozmyślaniach szłam uliczką, którą oświetlały czerwone LED-y od bocznego wejścia do klubu. Na początku nie zauważyłam mężczyzny, stojącego przy czarnych drzwiach, dopóki nie wypuścił z ust dymu z papierosa. Dyskretnie otaksowałam go wzrokiem. Był ubrany na czarno, miał eleganckie buty i marynarkę. Czarne włosy miał roztrzepane, ale dostrzegłam na ich końcach żel. Twarz zasłonił dym, po czym wychylił się w moją stronę i uśmiechnął się, ukazując równe, białe zęby.
- Dobry wieczór. - powiedział w moją stronę. Miał mocną szczękę, ładny nos, a jego jasne oczy błyszczały niebezpiecznie w czerwonym świetle. Mogłabym przysiąc, że skądś go kojarzę.
Wtedy sobie przypomniałam. Młody mężczyzna, który prawie mnie potrącił. Na początku nie rozpoznałam go bez czarnego podkoszulka, czarnego tatuażu na lewym ramieniu i niepokojącego uśmiechu, który mi posłał, zanim odjechał. Teraz wyglądał jak zupełnie inny człowiek.
![](https://img.wattpad.com/cover/234305997-288-k952416.jpg)
CZYTASZ
𝙰𝚖 𝙸 𝚜𝚞𝚛𝚎?✅
FanfictionGdy na swojej drodze spotyka się przepiękną Latynoskę, która ma wiele ciekawych sekretów, nie można jej niczego odmówić... Wyświetlenia: 🔸13.08.2021 - 1 tys. 🔸11.03.2022 - 10 tys.