To ja!

324 12 0
                                    

*Carly*

Od nieprzyjemnych wydarzeń minął tydzień. Dzisiaj koronacja. Dzisiaj wykradniemy różdżkę i wrócimy do swoich rodziców. Nie chcę tego ale wiem, że nie mamy wyboru.

-Halo, ziemia do Carly- Evie pomachała mi ręką przed twarzą- musimy się szykować bo się spóźnimy.- skinęłam tylko smutno głową.

-Hej co się stało kochana?- zapytała dziewczyna.

-Evie, ja nie chce tego robić-powiedziałam ze łzami w oczach- a co jeśli nam się nie uda? Zostaniemy odesłani na wyspę i wszystko będzie tak jak dawniej i czuje, że teraz mogłoby być jeszcze gorzej. Będę musiała słuchać krzyków matki i oglądać jak bije mnie i Carlosa- teraz już rozpłakałam się. Rzadko zdarza mi się płakać przy innych ludziach. Evie objęła mnie.

-Nie martw się, na pewno nam się uda a wtedy rodzice nas docenią- pocieszała mnie. Kiedy się uspokoiłam przyszła Mal i zaczęłyśmy się szykować. Evie próbowała mnie przekonać do sukienki ale jej się nie udało. Miałam na sobie czarną bluzkę z rękawami do łokci i odsłoniętymi ramionami. Czarne spodnie do połowy łydki, biały pasek ze skrzyżowanymi kośćmi oraz przymocowanym do niego czerwonym materiałem zastępującym spódniczkę. Do tego czerwone rękawiczki bez palców. Włosy tylko rozpuściłam. Na nogach miałam czarne baletki.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pierwszy raz od dawna pozwoliłam sobie na taki strój bo większość ran które miałam już się zagoiły a przez ostatnie tygodnie nie przybyły nowe

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Pierwszy raz od dawna pozwoliłam sobie na taki strój bo większość ran które miałam już się zagoiły a przez ostatnie tygodnie nie przybyły nowe.

Evie miała na sobie Niebieską suknie i biało-niebieską krótką pelerynkę. Do tego sporo złotej biżuterii. Nie mogła się też obejść bez butów na obcasie. Jej Niebieski włosy były rozpuszczone i zakręcone. Wyglądała prześlicznie.

Mal ubrała jasno fioletową sukienkę z dużą ilością falbanek. Włosy związałam jej w ozdobnego koka.

-Wyglądamy cudownie- powiedziała Evie- czas podbić świat

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Wyglądamy cudownie- powiedziała Evie- czas podbić świat.

Wyszłyśmy przed akademik pod którym czekali Jay i Carlos który trzymał na rękach Starego. Też dobrze wyglądali. Mój brat miał na sobie białą koszulę, czarno- białą marynarkę, czarne spodnie do kolan i oczywiście rękawiczki bez palców. Jay ubrał czarne, długie spodnie i brązową, skórzaną kurtkę. (Aut. Nie mogłam znaleźć zdjęcia z strojami chłopaków ale jakby co to są takie jak w filmie) Mal pojechała karocą razem z Benem a my jechaliśmy limuzyną. Gdy stanęliśmy już na naszym miejscu w katedrze Ben wszedł przez wielkie drzwi i wszyscy których mijał kłaniali się. Dobra Wróżka zaczęła wygłaszać swoje formułki po czym ściągnęła koronę z głowy bestii i nałożyła ją na głowę Bena. Następnie wyciągnęła różdżkę z pod klosza. „Mal nie sknoć tego" pomyślałam. Wróżka już chciała pobłogosławić nowego króla ale magiczny przedmiot został jej wyrwany, lecz nie przez Mal tylko przez... Jane.

-Dziecko co ty wyprawiasz?- dyrektorka zaczęła lekko panikować.

-Nie chcesz mi pomóc być piękną to sama to zrobię- powiedziała dziewczyna próbując zapanować nad mocą różdżki- bibidi bobidi buu- próbowała użyć zaklęcia ale przedmiot wymknął się jej z pod kontroli i wystrzelił magicznym promieniem gdzieś z okno. Mal podbiegła do dziewczyny i wyrwała jej różdżkę. Szybko zbiegliśmy z balkonu i już po chwili staliśmy za naszą przyjaciółką.

-spadamy- powiedział Carlos

-Naprawdę chcecie to zrobić?- zapytał Ben.

-Nie mamy wyjścia, nasi rodzice...- zaczęła Mal

-Wasi rodzice to przecież nie wy! Musisz wybrać Mal.

-Ja chyba chce być dobra- dziewczyna obróciła się w naszą stronę- bo czuje, że nie jesteśmy tacy jak nasi rodzice. Przecież bycie złodziejem nie cię nie uszczęśliwia- zwróciła się do Jay'a- wspólna pizza po wygranym turnieju, to jest szczęście. Carly, Carlos tutaj nie musicie harować dla matki, nikt was tu nie bije nie krzyczy na was. I tutaj pierwszy raz widziałam, że jesteście szczęśliwi. Tu możecie rozwijać się i budować swoje maszyny. I Evie nie zgrywaj idiotki aby zdobyć chłopaka jesteś taka mądra. Już dłużej nie chcę być tą złom, nie jestem szczęśliwa. Chce pójść do szkoły i... chcę być z Benem. Bo z nim jestem naprawdę szczęśliwa. I nasza przyjaźń to jest szczęście a nie sprawianie bólu. Ja wybieram dobro- powiedziała i wystawiła swoją rękę do przodu.

-Ja też wybieram dobro- powiedział Jay i dołożył swoją.

-wybieram dobro- dodała Evie i wszyscy spojrzeli na nas a nam znowu włączył się syndrom bliźniąt[wsęsie, że mówimy to samo w tym samym monecie]

-czyli nie musimy się już martwić, że nasi rodzice nas za to zabiją?- powiedzieliśmy.

-tu was nie dosięgną- zaśmiał się Ben.

-No ok, dobro- powiedzieliśmy i dołożyliśmy swoje ręce. Wszyscy zaczęli bić brawo ale nagle usłyszeliśmy huk a w sali pojawił się zielony dym.

-To ja!- usłyszeliśmy skrzekliwy głos Diaboliniy. Jane pewnie przez przypadek zrobiła dziurę w barierze.

-Mamo wracaj na wyspę.

-o jaka dowcipna no już różdżka do mnie szybciutko- powiedział ale Mal rzuciła różdżkę wróżce ale pani mroku jednym ruchem berła sprawiła, że wszyscy poza naszą piątką stanęli nie ruchomo. Jay próbował wyrwać berło Diabolinie ale ta użyła swoich mocy i chłopak się przewrócił. Pani Mroku wściekła się i zamieniła się w wielkiego smoka. Mal stanęła przed nami a jej oczy zaświeciły na zielono.

-Zostaw moich przyjaciół- krzyknęła- załatwmy to między sobą. Zginie wszystko to co złe w starciu z potężną siłą pięciu serc, zginie wszystko to co złe w starciu z potężną siłą pięciu serc, zginie wszystko to co złe w starciu z potężną siłą pięciu serc. -Po tych słowach Diabolinę otoczyła zielona mgła i wyłoniła się z niej mała jaszczurka. Mal sprawiła, że wszyscy znów zaczęli się ruszać. Ben był zdezorientowany i chciał się, rzucić aby ratować swoją dziewczynę.

-Ok już dobrze, kryzys zażegnany- uspokoiła go.

-No to co, zaczynamy imprezę- powiedział Jay.

-Ore ore, hej- zaśmialiśmy się.

Wyszliśmy na dwór. Grała muzyka. Wszędzie były kolorowe światła. Zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. I nie ukrywam, że razem z bratem strasznie się popisywaliśmy ale kochamy tańczyć i całkiem nieźle nam to idzie. Byłam szczęśliwa, że nie muszę wracać do matki, że nie będę musiała patrzeć jak Carlos przez nią cierpi. Nie wiedziałam, że to nie koniec problemów.

                                 *****
I tak oto kończymy pierwszą część tej książki. Spokojnie, już mam napisane kilka rozdziałów następnej i mam wrażenie że będzie ciekawsza. Do poniedziałku 🖐

My sister, My brother. De MonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz