*Evie*
Stałam w jakimś parku przy świetle księżyca. Było tu naprawdę pięknie ale nie wiem jak się tu znalazłam.
-Evie...- usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam białowłosego chłopaka.
-Carlos co my tu robimy?- zapytałam zmieszana. De Mon podszedł do mnie. Wyglądał na zestresowanego.
-Evie muszę ci coś powiedzieć- zaczął- ja... zakochałem się w tobie. Proszę bądźmy razem- kompletnie mnie to zszokowało. Chłopak pochylił się i... próbował mnie pocałować. Odepchnęłam go tak, że upadł na trawę.
-Oszalałeś- krzyknęłam- ja jestem z Daugiem i kocham tylko jego- w oczach mojego przyjaciela zaczęły zbierać się łzy. Nagle wszystko stało się czarne a po chwili stałam na jakimś dachu. Przy krawędzi stał Carlos odwrócony do mnie plecami.
-Carlos co tu się dzieje?- zapytałam a chłopak odwrócił się w moją stronę. Kiedy go zobaczyłam przeraziłam się. Po jego policzkach spływały łzy a jego ręce były pokaleczone. Z licznych ran wypływała krew i kapała na ziemie. Chłopak uśmiechnął się smutno i szepnął:
-moje życie niema już sęsu- po czym odwrócił się i przechylił do przodu. Próbowałam go złapać ale gdy dobiegłam do krawędzi on już spadał. Wiedziałam, że już nie mogę mu pomóc, za chwilą stracę mojego przyjaciela a może kogoś więcej. Szybko zbiegłam na dół i wybiegłam z budynku. Objęłam jego nieruchome ciało. Moje łzy kapały na jego szyje.
-Nie Carlos, nie- szepnęłam.
-Nie!- tym razem krzyknęłam. Otworzyłam oczy i usiadłam. Znajdowałam się w moim pokoju w akademiku.
-To był tylko sen- pomyślałam. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Dopiero teraz usłyszałam niepokojące dźwięki. Dochodziły z łóżka Carly. Dziewczyna leżała skulona i płakała. Jej ciałem wstrząsały łkania.
-Carly- szepnęłam. Ale dziewczyna się nie odezwała. Ona płakała przez sen. Spróbowałam ją obudzić ale mi się nie udało więc obudziłam Mal.
-Co się z nią dzieje, dlaczego nie chce się obudzić?- zapytałam zaniepokojona.
-Nie wiem- powiedziała Mal- mam pomysł leć do chłopaków i zawołaj Carlosa może on będzie wiedział co robić a ja z nią zostanę- kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi i podeszłam do łóżka białowłosego.
- Carlos wstawaj- szturchnęłam go.
-Co się stało?- zapytał zaspanym głosem.
-Carly płacze przez sen i nie możemy jej obudzić- wyjaśniłam. Chłopak zerwał się z łóżka i popędził do naszego pokoju a ja za nim.
-Carly- podszedł do łózka. Chwycił jej dłoń i zaczął delikatnie gładzić ją kciukiem. Drugą rękę położył na jej plecach i powoli jeździł po nich a dziewczyna otworzyła oczy.
-Carlos?- rzuciła sią mu na szyje- nic ci nie jest, to był tylko sen tak?- Nadal płakała ale powoli się uspokajała zamknięta w czułym uścisku Carlosa.
-Tak siostrzyczko jestem tutaj z tobą- jego głos był ciepły i łagodny- co Ci się śniło?
-śniło mmi się... że się zabiłeś i, że już niee...miałam cię nigdy zobbaczyć- jej słowa mną wstrząsnęły bo mi się przecież śniło to samo. Postanowiłam jednak nie wspominać o tym teraz bo to mogło tylko pogorszyć sytuacje.
-Spokojnie, nic się nie stało jestem tutaj i nic mi nie jest więc nie martw się już- uspokajał Carlos. Po jakimś czasie Carly wyciszyła się i zasnęła w objęciach brata. Chłopak położył ją i okrył kocem.
-Możemy iść już spać bo będziemy jutro wyglądać jak zombie- powiedział i chciał już wyjść ale Mal zatrzymała go.
-Czy takie coś zdarzyło się już wcześniej?- zapytała.
-tak, na wyspie często miewała koszmary i nikt niepotrafił jej obudzić oprócz mnie. Nie wiem z kąt to się bierze ale tak już jest- odpowiedział chłopak- dobranoc.
************
I tak zaczynamy drugą część tej oto książki. Piszcie jak wam się podoba.
Do środy. bajo👋
CZYTASZ
My sister, My brother. De Mon
FanfictionWyspa potępionych. Tu żyją wszyscy złoczyńcy oraz ich dzieci. Piątka z nich dostanie szansę na życie w lepszym świecie.