pt. 18 - „To eternal bliss, I'm so glad to know"

63 7 2
                                    

Poranek przywitał grupkę przyjaciół następnego dnia, a świergot ptaków i szczekanie psa od razu obudziło ich organizmy. Jako pierwszy, przytomny był Taehyung, który zlitował się nad piszczącym pod drzwiami pupilem jego przyjaciół i chwytając za smycz — wyszedł z nim na spacer. Przechadzając się wzdłuż drogi napotkał młodą parę, która wczorajszego wieczoru opuściła dom. Zmęczeni nastolatkowie, po nieprzespanej nocy jedynie przywitali się z Kimem, pogłaskali pieska po pyszczku i udali się do mieszkania, zapewne w celu odespania kilku godzin.

Taehyung chwilę później udał się w ich ślady, niestety ukrócając spacer białemu puchatemu przyjacielowi. Uznał ten krótki czas na świeżym powietrzu za wystarczający, zwłaszcza że chęć prysznica i wypicia kawy budowała się w głowie coraz szybciej, rujnując jego rutynę.

W czasie jego nieobecności, przyjaciele zdążyli przygotować śniadanie, które zamiar miał zjeść dopiero po odświeżeniu swojego ciała. Wrażenie nieczystości i chęć poczucia się lepiej było zdecydowanie większe, niż głód. Zanim to, jedynie nakarmił małego pieska stojącą obok miski karmą i poprosił Jimina o jakieś luźne ciuchy na przebranie.

Zamknął się w łazience i wziął dość szybki prysznic, założył czarne dresy i tego samego koloru zwykłą koszulkę, po czym zszedł na dół od razu przygotowując sobie kawę. Czuł się w tym domu jak w swoim własnym i choć jego azyl wcale nim nie był — tak poczucie swobody było niemało dziwne. Był tu pierwszy raz, a doskonale wiedział gdzie wszystko się znajduje. Może dlatego, że gdy bywał w rodzinnym domu Jimina wszystko było dokładnie w tych samych miejscach co tu.

Potem przysiadł do przyjaciół, którzy śmiali się w najlepsze słuchając lecącej w tle telewizji. Hoseok z Jinem opowiadali jakieś „tatusiowe żarciki", które i tak każdy już słyszał, jednak wciąż były tak samo zabawne jak kiedyś. I to na tyle, by Namjoon zakrztusił się jedzeniem i rozlał swoją szklankę wody. Nikt nie był zły — wszyscy jeszcze bardziej wybuchli niekontrolowanym śmiechem, na widok zalanych spodni Kima i jego zażenowanej miny.

— Zawsze to samo.. — westchnął.

— Stary, zeszczałeś się. — wypomniał Hobi, a wszyscy ponownie dusili się ze śmiechu.

Przy nich nawet kulturalnie nie dało się zjeść śniadania. Ciągle spadały jakieś sztućce, a blat stołu był maltretowany przez rękę okiełznanego śmiechem Junga. Przez to ich poranny posiłek otulił wszystkich pozytywną energią na resztę dnia, że aż nie chciało się stamtąd wychodzić.

Dlatego w południe, gdy zniechęcony Taehyung opuszczał dom Minów w towarzystwie swojego syna — pragnął cofnąć się kilka godzin wstecz, by przeżyć te chwile jeszcze raz. Myśli o powrocie do własnego domu burzyły jego wewnętrzny spokój.

Taksówką udali się na Gangnam, by przesiąść się do pozostawionego tam poprzedniego dnia samochodu.

— Jesteś głodny? — spytał Taehyung.

— Trochę, od razy po wstaniu wyszliśmy.

— Wybacz, nie chciałem Cię budzić, ale i tak długo tam byliśmy.

— W porządku. — uśmiechnął się.

— Jedziemy coś zjeść?

— Możemy.

— Coś lekkiego, czy obiad?

— Zjedzmy kurczaka. Z ryżem najlepiej. — rzucił.

— Jak kiedyś? — zaśmiał się, a ten pokiwał głową.

Gdy Minjae był mniejszy, Taehyung zwykł zabierać syna na jego ulubiony, szybki obiad. Właściwie to oboje go lubili. Od kiedy odnaleźli ten mały, tani i klimatyczny lokal na końcu Gangnam od razu się zakochali. To dobre jak na mały lokal jedzenie zawsze było przez nich doceniane, zwłaszcza że każda pozycja w menu była równie dobra jak właśnie ryż z warzywami i kawałkami odpowiednio doprawionego, smażonego mięsa.

Przeminęło z porą deszczową | k.th & j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz