Już się nie obudził, jak planował. Drzemka zmienila się w długi sen. Padł na łóżko i zmęczony zasnął, powstając dopiero na następny dzień około dziesiątej. Slad po Yunie zaginął, nie zjawiła się w domu od poprzedniego wieczoru i nie odbierała telefonów nawet od ich syna. Prawdopodobnie sama musiała odpocząć i Taehyung nie byłby wcale zdziwiony, zresztą jej nieobecność była mu zdecydowanie na rękę. Wczorajszy dzień odbijał się na nim prawie tak samo mocno jak kolejny.
Ból głowy był nieodłączną częścią poranka, mdłości przez pusty żołądek, również. I chociaż burczenie dawało się we znaki, to na ten moment nie mógłby przełknąć niczego. Pożywił się jedynie mocną kawą i papierosem, spalonym na tarasie.
Smakował jak śmieć. Zupełnie tak samo jak czuł się Taehyung.
Uczucie porównywalne do ostrego kaca trzymało go jeszcze do późnego południa, które spędził w salonie przesiadując na kanapie w kompletnej ciszy. O zdrowym rozsądku —zapewne siedziałby teraz z Minjae rozmawiając o tym wszystkim po raz kolejny, tłumaczyłby mu swoje wczorajsze zachowanie i wspólnie z nim myślał nad nadchodzącymi dniami wyczuwalnej w powietrzu porażki. Tyle że Taehyung mimo wielu prób syna, nie chciał w ogóle rozmawiać. Jedynie przeprosił za niepotrzebne zmartwienie jakim go obarczył. Takim też sposobem, Minjae niedługo po ich wymianie zdań wyszedł spotkać się z Jihae. Jak się później okazało, do jego samego domu, by zapewne jakkolwiek porozmawiać z Jiminem. Liczył, że on pomoże mu dotrzeć do własnego ojca.
Potem, z głębokiego letargu wyrwało Kima głośne pukanie do drzwi. Nie jakieś dosadne walenie, dla na tyle donośne by wycucić go z kłębku myśli. Zapewne Yuna — pomysłał, zbywając ten powtarzający się co chwilę dźwięki. Chwilę później uznał, że naprawdę skurczył mu się mózg, bo kobieta na pewno nie pukałaby do własnego domu, raczej weszła do niego mało nie trącąc drzwi z zamków i zawiasów. Tak czy inaczej ignorował to przez naprawdę długi czas, bo nie miał nawet siły odstawić przestygniętej już kawy na stolik, a co dopiero ruszyć do korytarza. Naprawdę chciał siedzieć na tej zakichanej kanapie do końca życia. W ciszy, a najlepiej ciemności, by jedynym źródłem światła była stojąca nieopodal lampa czy kominek. I póki łapał go chwilowy przypływ niskoprocentowej energii, podniódł się leniwie i beznamiętnie otworzył drzwi wpatrując się taką samą obojętnością w swojego przybysza. Park Jimin stał właśnie w progu uśmiechając się pokrzepiająco, mając nadzieję że chociaż ten delikatny uśmiech zadziała na wyglądającego jak żywy trup, przyjaciela. W rzeczywistości naprawdę umierał ze zmartwienia i mimo że nie chciał tego pokazać, promyk ogromnego smutku ukrywał się w jego brązowych oczach.
Nic się na to jednak zdało, bo ten stał wciąż jak słup soli nawet nie mrugając. Chłopak jedynie jeszcze bardziej posmutniał i tupnął delikatnie nogą zrzucając na zewnętrzną wycieraczkę przytarganą ze sobą nieznana dotąd Kimowi torbę.
— Taehyungie... — przyciągnął go w swoje ramiona — Przysięgam, że od kiedy się znamy, nigdy nie widziałem Cię w takim stanie... — szepnął.
— Wejdź. — wychrypiał cicho, przepuszczając przyjaciela w drzwiach.
Jimin od razu rozgościł się w kuchni wyjmując całą zawartość siatki — jak się potem okazało — wypełnionej po brzegi ulubionymi przekąskami Taehyunga.
— Pomyślałem, że jakoś poprawię Ci humor... no wiesz, tak jak kiedyś. Przychodziłem pod nieobecność Twoich rodziców z tym wszystkim, a potem oglądaliśmy Kota Filemona na zmianę z Krecikiem czy Wilkiem i Zającem. — zaśmiał się cicho — Cóż, wiele z naszych ulubieńców jedzeniowych tamtych czasów odeszło w zapomnienie, dlatego starałem się znaleźć jakieś odpowiedniki. — dodał z uśmiechem.
CZYTASZ
Przeminęło z porą deszczową | k.th & j.jk
Fanfiction❗️WOLNO PISANE❗️ o tae, który nie mógł kochać jeongguka. top;jk! angst; slowburn; fluff; 90'; memories; photos concept okładka w toku.. start: 08.02.2021 end: ?