pt. 26 - "Nothing can breath, in the space"

73 9 2
                                    

Zachęcam do przeczytania poprzedniego rozdziału, by przypomnieć sobie nieco fabułę 😅



Od weekendowych wydarzeń minęło kilka dni, w ciągu których Taehyung całkowicie poświecił się pracy i tonął w piętrzącym sie stresie związanym z opóźniającym się werdyktem co do rozwodu.

W porównaniu do poprzednich lat, jego kontakt z Jeonggukiem uległ ogromnym zmianom. Każdego poranka życzą sobie miłego dnia, a wieczory spędzają na rozmowach przez telefon. U żadnego z nich za wiele się nie zmieniło, prócz tego że Jeon wypadł świetnie na rozmowie o pracę, co zaowocowało dostaniem pozycji w jednej z firm, która wcale nie była aż taka mała na rynku. Taehyung niezmiernie się z tego cieszył. Te małe postępy były o wiele bardziej znaczące, niż mogło sie wydawać.

Zaczęła się druga połowa czerwca, rok szkolny dobiegał końca, Minjae coraz więcej czasu spędzał w domu, zresztą tak jak reszta jego rówieśników. Nie chcieli upalnych dni spędzać w dusznych salach na niewygodnych krzesełkach, dodatkowo nic nie robiąc. Co za tym idzie, nie dochodziło do wiekszych kłótni w domu, związanych z nauką Minjae. W zasadzie od dawna nie było żadnych zgrzytów. Gęsta i dosyć nieprzyjemna atmosfera towarzyszyła im każdego dnia, dlatego małżonkowie po prostu nie rozmawiali ze sobą za dużo, zwykle zajeci pracą czy czymkolwiek innym.

Yuna:
Musimy porozmawiać. Wróć do domu jak najszybciej możesz.

Dźwięk wiadomości oderwał go od rozmowy ze swoją sekretarką i mimo że zerknął na wyświetlacz tylko sekundę, tak od tamtego momentu przestał słuchać co mówi do niego pracowniczka.

— Tak, tak. Poumawiaj tam wszystko, zapisz mi gdzie trzeba. — rzucił szybko — Jakby coś się u mnie zmieniło będę informował, szykuj ludzi na moje zastępstwo na najbliższe dwa tygodnie. — wtem odłożył słuchawkę, rozłączając się i nie dając nawet jej dojść do słowa.

Chwycił komórkę zapalając wygaszacz ekranu i wpatrywał się w wiadomość marszcząc brwi. Obawiał się najgorszego.

Dzień, w którym miały przyjść dokumenty z sądu w Seulu był dosłownie dniem sądu dla samego Taehyunga. Wiedział, że kiedy to nastąpi wszystko zacznie się sypać, nastąpią sprzeczki, komplikacje, a stres zacznie zjadać go od środka. Z drugiej strony, była to nadzieja na rozwiązanie wszystkich trzymających go od wielu lat problemów. Tak czy inaczej wiedział, że musi się z tym zmierzyć.

Taehyung:
O czym?

Wystukał.

Yuna:
Ty wiesz o czym.

Ależ doskonale wiedział, do tej pory jedynie wypierał silnie te myśli. Po raz pierwszy chciał zostać do późnych godzin w swojej firmie, a już najlepiej nigdy z niej nie wychodzić.

Momentalnie zaczął się obawiać. Wszystkiego i niczego jednocześnie. Serce przyspieszyło swoich uderzeń, oddech stracił równowagę, dreszcze dopadły całe ciało, spocone dłonie trzęsły się niesamowicie, aż Taehyung doszedł do takiego stanu, iż miał wrażenie, że krew cofa się z powrotem do rdzenia w klatce piersiowej.

Wręcz nie wiedział co ma ze sobą zrobić. I nawet kiedy wstał przechodząc się wzdłuż swojego biura conajmniej pięć razy, czy napił się wody to i tak czuł jakby miał się zaraz popłakać. W tym momencie naprawdę nie rozumiał tego co odczuwał. Przygryzając gciuka chwycił ponownie za telefon szybko przeszukując kontakty, by wybrać ten odpowiedni numer. Połączenie, za połączeniem niosło się w słuchawce coraz bardziej irytując Kima brakiem odpowiedzi.

— Odbierz... — szepnął z westchnięciem – Proszę...

— O co prosisz? — spytał głos, a mężczyźnie tylko tyle wystarczyło by nieco się uspokoić, dlatego z zamkniętymi oczami trwał w ciszy przez kilka następnych sekund — Halo? Taehyung, jesteś tam?

Przeminęło z porą deszczową | k.th & j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz