I'll leave you words

114 6 17
                                    




- muszę wyjechać- Zayn usiadł przy stałe podczas gdy Louis jadł swoje płatki i siedział w telefonie

- po co?- zmarszczył brwi odpowiedział z pełną buzią

- Moja ciotka Katrin zorganizowała rodzinne spotkanie- przetarł oczy

- a ty musisz się na nim zjawić

- dokładnie, moi rodzice tez będą, a po za tym mam nadzieje, że wyjazd dobrze mi zrobi

- a kiedy wracasz?- odłożył łyżkę na bok

- Mama mi powiedziała, żebym został u nich przynajmniej tydzień. W końcu nigdy nie mam czasu się z nimi spotkać...- spojrzał w dół

- gdy będziesz wiedział co dalej to zadzwoń- wsadził miskę do zlewu- kiedy wyjeżdzasz?

- dziś jest...- zastanowił się

- środa

- no to dzisiaj

- szybko żeś mi o tym powiedział- zaśmiał się

- zapomniałem przepraszam- tez się zaśmiał

- ale przynajmniej mam mieszkanie dla siebie- uniósł brwi w górę

- ta żadnej imprezy, zrobimy gdy wrócę. Po za tym muszę się zbierać, po obiedzie jadę

- ja zaraz będę wychodził- poszedł w stronę łazienki

Umył twarz i zęby. Spojrzał na lustro, powoli zmniejszał uśmiech. Wyobraził sobie leżącego w ciepłym łóżeczku Harry'ego. Myślącego czy pójść do pracy czy jeszcze przez 5 minut leżeć, a potem wyobraził sobie przestraszonego chłopaka, który nie wie co robić. Wyszedł z łazienki i założył vansy. Pożegnał się z Zayn'em, by pójść do pracy.

- witam wszystkich!- uśmiechnął się wchodząc do budynku

- dzień dobry Louis, proszę usiądź- szef George pokazał ręką na wolne miejsce przy stoliku

Louis spoglądał na innych pracowników przy stole, nie mógł nic wyczytać z ich twarzy, ale nie miał dobrych przeczuć. Usiadł nie pewnie i czekał co się stanie. George wstał od stołu, podszedł do wielkiej tablicy, która była zakryta białym materiałem. Szybkim ruchem zdjął materiał i uśmiechnął się od ucha do ucha.

Na tablicy była narysowana wielka niebieska strzałka w górę.

- Nasza firma działa co raz lepiej! Zyski idą w górę!- Każdy odetchnął i zaczął klaskać, Louis nie za bardzo ogarnął co się dzieje

Wszyscy pracownicy zaczęli sobie gratulować i przytulać się z okazji tak dobrych wyników. Szef podszedł do szatyna.

- pewnie w najbliższych miesiącach niektórzy dostaną premie, a może ktoś poleci w delegacje- poruszał śmiesznie brwiami.

- haha- udał zadowolony śmiech

- no co jest Louis, złe samopoczucie?

- właściwie to nawet dobre

- no to świetnie, do roboty wszyscy!- klasnął w ręce

Każdy zajął się swoimi rzeczami, wiec Louis poszedł do swojego biura. Był zadowolony z rozwoju firmy, ale coś nie pozwalało mu być szczęśliwym. Odstawił emocje na bok i zaczął robotę. Projekty architektoniczne są trudne do zrobienia. W każdym projekcie liczy się sam pomysł, jak znalezienie idealnego połączenia mebli, kolorów i zmieszczenie się w pewnej ograniczonej kwocie. Oczywiście zawsze znajdzie się coś podobnego, ale sama twórczość jest czymś za co się płaci. Louis nie ma zdolności do rysowania, jednak George znalazł na to rozwiązanie i wykupił najlepszy program do takich specjalizacji. Louis i George znaleźli się na studiach, na ostatnim roku nauczyciel Louis'a mocno zachorował, wiec przez rok uczył wszystkich George. Różnica wieku jest dość spora, bo mężczyzna teraz ma już 67 lat. Gdy uczył szatyna, odrazu zauważył u niego potencjał. Niby proste powiedzieć, tam postaw lampę, a tu daj dywan, ale dogodzenie klientom nie jest łatwe. George śledził postępy u szatyna i gdy skończył naukę, spytał czy nie chciałby pracować u niego w firmie.

Always Remember ThatWhere stories live. Discover now