the case of a nice pianoforte

81 4 9
                                    




Następne dni nie były kolorowe, bo każdy dzień ma inny kolor. Czasem jest jaśniejszy, a czasem ciemniejszy. Niestety kiedy się wacha jest słabszy i wrażliwszy.

Te siedem dni Harry'ego wahały się nad wyborem koloru, a brunet oddawał swoje całe emocje przy robieniu sobie krzywdy. Znowu nie dawał sobie rady, a do tego dawno nie widział Louis'a. Czuł się jakby Louis chciał od niego odpocząć...

Fred przez te dni miał zły humor, wiec zwalał swoją prace i emocje na bruneta, a Harry był tym wykończony.

- Masz, zrób jeszcze to- uderzył stosem kartek o biurko. Harry wciągnął mocno powietrze, bo właśnie skończył robić swoje i wstał by udać się do wyjścia. Siedział tam już do godziny 22, a jutro miał przyjść na ósmą.

- nie- głos załamał mu się pod koniec słowa

- powtórz- powiedział komendę jak do psa- powtórz to co powiedziałeś- krzyknął

- j-ja

- no dalej Styles- popędzał go- Powiedziałeś to raz, wiec teraz przynajmniej miej jaja by to powtórzyć- wykrzyczał zdenerwowany, ale Harry nie mógł wydusić z siebie słowa

- j-ja- zaczął, bo chciał przeprosić, ale Fred uderzył go z pieści w twarz. Na tym się jednak nie skończyło, potem gdy Harry upadł na ziemie i próbował skulić się w kulkę, Fred kopnął go kilka razy w brzuch.

- jesteś beznadziejny.

Niall próbował go gdzieś zabrać, ale Harry uciekał do swojego mieszkania i trudno było z nim pogadać. Trzeciego dnia martwił się tak bardzo, że pojechał do niego z kocem i siedział pod drzwiami aż mu otworzy.

- Harry!- krzyknął gdy chłopak otworzył drzwi, a Niall wpadł do mieszkania bo siedział oparty o jego drzwi

Brunet nic nie odpowiedział tylko złapał się za głowę i zasłonił dłońmi całą twarz.

- Co się dzieje? Harry proszę porozmawiaj ze mną- wstał z podłogi i wszedł do środka zamykając drzwi

- Wszytko dobrze, mam dużo do roboty... em muszę już iść przepraszam...- nie patrzył mu w oczy, a na swoje stopy

- Nie

- hm?

- Nie wypuszczę cie dopóki nie powiesz mi co się dzieje, a teraz siadaj na kanapie i przytul się do mnie bo siedziałem dla ciebie prawie dwie godziny na zimnej podłodze- pociągnął go za rękę i razem usiedli na kanapie- spójrz na mnie- powiedział cicho, a Harry zaczął płakać- kochanie...przepraszam nie powinienem tak...- przytulił go

- on znowu mnie u-uderzył, b-boje się go Niall

- Fred?

- t-tak

- koniec z tym, nie idziesz do pracy, poszukaj czegoś innego. Jakąś prace na początek, będzie dobrze, mam odłożone pieniądze, pomogę ci Harry tylko proszę zwolnij się. Dobrze wiesz, że to się nie skończy jeśli...- odsunęli się od siebie, a blondyn zauważył podbite prawe oko- nie, tak nie może być, Harry nie możesz mu na wszystko pozwa...

- p-postawiłem się- znowu zaczął płakać- a-ale on zaczął na mnie krzyczeć, a-a potem mnie uderzył i jja nie mogłem- wytarł twarz rękawem od bluzy

- zrobiłeś coś sobie?- spytał cicho patrząc na rękę chłopaka

- p-przepraszam, znowu cie z-zawiodłem- dalej wycierał łzy

- Hazz to nie przez ciebie

- nie prawda, to zawsze przeze mnie. Gdybym siedział cicho nic by się nie stało, a o-oberwałem podwójnie

Always Remember ThatWhere stories live. Discover now