Jason nie radził sobie zbyt dobrze. Piper go zostawiła. Reyna stała się zdystansowana i chłodna. Rozmawiała z nim tylko wtedy, gdy musiała. Leo wciąż był z Kalipso, podróżując po świecie na swoim latającym metalowym smoku. Przesyłał wiadomości przez Iris do Jasona co jakiś czas, ale tylko przez krótki okres. Tylko Percy naprawdę zdawał się mu bliski i bum! Stracił wspomnienia.
Jason czuł się samotny.
Jego przyjaciele, na których zawsze polegał, że go zrozumieją i sprawią, by poczuł się kochany, odeszli. Było mu zimno. Zimniej niż w najbardziej wietrznie zimowe dni. Jego palce były zdrętwiałe i zaczynał się zapadać.
Może ból Percy'ego nie zniknął wraz ze wspomnieniami. Zostały przekazane komuś innemu. Ból był ciężarem, którego nikt nie powinien znosić sam, ciężkim jak nieboskłon, ale musiał go nieść ktoś i wszyscy. Jason odczuwał pulsujący i paraliżujący ból. Ból pustki.
— Jason? — szepnął ktoś, stojący w jego drzwiach.
Jason wynurzył się z basenu starej, słynnej poezji. Czytał różne tomiki poetyckie w zależności od nastroju. Dzisiaj padło na haiku.
Zimowa samotność
w świecie jednego koloru
dźwięk wiatru.- „Zimowa samotność" Matsuo Basho
Zielone oczy Percy'ego nikle rozjaśniły ciemności.
— Co robisz?Jason miał zapaloną jedynie lampkę biurkową, która wypełniała pokój tajemniczym, matowym blaskiem. Zdjął okulary i przetarł oczy. Oprawki pozostawiły ślady na grzbiecie nosa po tak długim noszeniu.
— Tylko... tylko czytam.
Jason przezwyciężył dysleksję dla czytania. Powoli czytał każde zdanie, zatrzymując się, by rozszyfrować każde słowo. Pozwalało mu to przeanalizować każdy wyraz i jego miejsce w zdaniu. Czytanie trwało dwa razy dłużej, ale było warto.
Percy zamknął za sobą drzwi, światło rzucało długie cienie na ścianę, gdy szedł przez pokój. Stare drewno skrzypiało przy każdym kroku.
— Czy jest coś, czego potrzebujesz? — zapytał Jason, starając się uniknąć wzroku Percy'ego.
— Nie, czy jest coś, czego ty potrzebujesz? Wydajesz się być kimś bliskim dla tego, kim byłem... ale w ogóle ze mną nie rozmawiałeś od dwóch dni — Percy przechylił głowę.
Jason nie odpowiedział. Był zbyt zajęty pocieraniem rogu strony między palcami.
Po kilku chwilach ciszy Percy westchnął.
— Jesteś głodny?— Nie... czekaj, dlaczego pytasz?
Percy wsparł się na oparciu krzesła Jasona, kładąc ręce na jego ramionach.
— Ja... myślę, że jedzenie może sprawić, że każdy poczuje się lepiej — odparł powoli Percy, zastanawiając się, skąd u niego to przekonanie. Migotały mu tylko mgliste wspomnienia ciepłej zupy... i czegoś niebieskiego.
Jason uśmiechnął się.
— Jest jedenasta w nocy. Sugerujesz, żebyśmy się wymknęli? A gdzie znajdziemy jedzenie o tej porze?Percy zastanowił się nad tym, składając razem bardzo nieliczne informacje o obozie, które posiadał.
— W moim domku jest mały zapas jedzenia. Przypuszczam, że podjadłem o północy chrupki. Z dachu jest całkiem niezły widok.Jason usiłował znaleźć odpowiednie słowa. Widok czego? Co jeśli wpadniemy w ogromne kłopoty? Jak w ogóle dostaniemy się na dach? Och, czekaj, umiem latać. Czy powinienem mu powiedzieć, iż ma ten zapas jedzenia w swojej kajucie, dlatego że czasami miał okresy, w których odmawiał opuszczania domku przez wiele dni? Jason przyglądał się mu, aż zdał sobie sprawę, że Percy czeka na odpowiedź.
— Do-dobra.Percy rozpromienił się. Złapał Jasona za ramię i wyciągnął z krzesła. Jason poczuł, jak jego kąciki ust formują uśmiech. Zielone oczy Percy'ego przepłynęły przez ciemność niczym fala. Jason nie czuł się już tak pusty.
CZYTASZ
Odnaleźć Gwiazdy |Jercy| tłumaczenie PL
FanfictionPercy Jackson upada. Wpada do rzeki Lete. Jego świat się wywrócił, słońce pogrążyło się w żałobie, a gwiazdy w oczach zgasły. Zniknęło i zniknęły, zmyte przez wody rzeki i nie odnalezione . Światem Jasona stał się Percy Jackson. Gwiazdy Percy'ego by...