odnaleźć gwiazdy

139 16 0
                                    

Światło gwiazdy, jasnej gwiazdy,
W moich oczach najpiękniejsza spośród gwiazd,
Chciałbym móc, chciałbym móc
Być z tobą choć przez jedną noc.
Aby przecinać niebo w niekończącym się locie,
Aby wygrzać się w Twoim wdzięku-
Tak, tylko jedną noc.
Ale niestety jesteś tylko gwiazdą na niebie
I bez względu na to, jak bardzo się staram i próbuję,
Nadal jesteś gwiazdą-
Na tamtym niebie.

„Moja nieosiągalna gwiazda" Warren Chan

Jason obudził się wcześnie rano, aby posłuchać śpiewu ptaków. Niebo miało atramentową barwę. Wyciągnął ramiona i podrapał się po plecach. W jego uszach brzęczała cisza świtu.

Słońce wschodziło nad horyzontem, gdy umył zęby i się ubrał. Pierwsze promienie dotarły do jego skóry, kiedy zmierzał do domku Posejdona. Cisza była niezwykła. Śpiew chóru ptaków brzęczał mu w uszach, zupełnie wbrew głuchej jutrzence.

Zanim Jason dotarł do domku Percy'ego, słońce wzeszło, ogrzewając jego twarz. Dwukrotnie zapukał do drzwi i czekał. Cisza. Zapukał ponownie. Nic. W końcu Jason przekręcił klamkę i wszedł. Od początku coś było nie tak.

Prześcieradła zostały starannie złożone i wygładzone na łóżku, a bałagan uprzątnięto. Percy nigdy nie sprzątał. Poranne promienie słoneczne wpadały przez okna, tworząc ścieżki i plamy światła w jałowym pomieszczeniu. Zapach soli morskiej wydawał się przytłaczający.

— Percy?

Pokój był pusty. Jason poczuł dreszcze przebiegające w górę jego pleców, gdy dostrzegł kartkę papieru na złożonej pościeli.

Drogi Jasonie, napisano,

Odszedłem. Nie wiem, kim jestem. Nie wiem, czy to moje miejsce. Nie wiem, czy naprawdę jestem tym, za kogo wszyscy mnie uznają. Bohaterem. Nie czuję się nim. Mam wrażenie, że jest wręcz odwrotnie.

Może wrócę. Ale wiesz, dlaczego odszedłem. Małe kawałki mnie są rozproszone. Porozrzucane wszędzie, jak gwiazdy. Poszukam ich. Muszę. Wyjechałem, by odnaleźć własne gwiazdy.

Przepraszam za to, że odchodzę w taki sposób. To było nagłe i niecierpiący zwłoki. Wybacz.

Z ogromem miłości,
Percy Jackson


Jason schował list do kieszeni i rzucił się do biegu, nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi. Obozowicze zaczęli wytaczać się ze swoich domków i sennym krokiem kierować się na śniadanie. Posyłali zdziwione spojrzenia, gdy Jason przebiegał obok nich w przeciwnym kierunku. Nikt go nie zatrzymywał.

Dobiegł na skraj obozu, niedaleko plaży. Ocean szumiał leniwie, zmiatając piasek na boki, jakby nic się nie działo. Jason zmrużył oczy i spojrzał na horyzont. Dzięki okularom zauważył kształt tak daleko w morzu, że wyglądał jak ciemna plamka.

— Percy! — krzyknął Jason. Plamka się nie poruszyła. — PERSEUSZ! — wołał, ignorując uciskającego guza w gardle i pieczenie oczu.

Plamka wydawała się odwrócić. Jason wezwał pod siebie wiatr i poszybował jak najszybciej przed siebie. Woda pryskała i pieniła się pod wpływem nagłych podmuchów wiatru. W miarę zbliżania się Jasona plamka stawała się coraz większa i wyraźniejsza.

Jason dostrzegł czarne włosy i zielone oczy. Zatrzymał się i odesłał wiatry.

—Jason, ja...

— Powinieneś był mi powiedzieć — zdołał wykrztusić Jason, łapiąc powietrze.

— Powinienem — zgodził się Percy. — Ale musiałem iść. Jason, muszę iść! Pozwól mi... — Percy odwrócił się, by zanurkować w fale, ale Jason chwycił go za nadgarstek. — Proszę... nie próbuj mnie zatrzymywać.

— Nie zrobię tego — odrzekł stanowczo. Oczy Jasona zdawały się wysyłać iskry elektryczne w dół kręgosłupa Percy'ego. — Ale nie pozwolę ci odejść samemu — oczy Jasona nie drgnęły. Percy rozluźnił ramiona.

— Dobrze — powiedział cicho Percy. Powietrze było tak spokojne, jakby morze i niebo wstrzymywały oddech. — Dobrze.

— Ruszajmy zatem — powiedział Jason.

— Masz szczęście, że spakowałam dodatkowe zapasy — burknął Percy.

Odnaleźć Gwiazdy |Jercy| tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz