c h a p t e r f o u r

515 32 1
                                    

Minęło kilka dni, niecały tydzień. Winky wyzdrowiał i trzymał się dobrze, dlatego wreszcie można było pozwolić mu odlecieć do domu, o ile ten dom posiada. List, który Fred zamierzał wręczyć sowie był już gotowy. Nie zawierał nic poza informacją o tym, że nadawca pomylił adresy.

Z samego rana, Fred, poszedł do starej szopy, w której Winky przebywał. Ptak ucieszył się na widok chłopaka, ponieważ przez ten krótki czas całkiem się polubili. Jedynym skutkiem ubocznym ich koleżeństwa były podziobane i pełne zadrapań palce rudzielca, ale możemy ten fakt pominąć.

Chłopak chwycił list i ostatni raz upewnił się, że treść zawiera to, co zwierać powinna:

Cześć,
Wydaję mi się, że listy, które wysyłasz trafiają pod zły adres. Twoja sowa została zraniona w skrzydło, dlatego przetrzymałem ją u siebie przez tydzień żeby się zrosło. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że zajmowałem się twoim zwierzęciem, nawet się polubiliśmy.

Miłego dnia :)
Fred Weasley

Pismo, którym pisał Fred było bardzo koślawe i ciężko było momentami wywnioskować co jest na kartce napisane. Pozostawało wierzyć, że osoba która przeczyta list doczyta się chociaż w małym stopniu jego treści. Musimy też pochwalić Freda, bo starał się pisać jak najbardziej czytelnie, ale nie jego wina, że jego literki wyglądają, jakby pisał je pod wpływem piwa kremowego.

Wtedy chłopak zwinął list i wręczył go sowie, która przekręciła głowę i zamrugała wesoło.

— Jeśli znów coś ci się stanie i nie doręczysz tego listu to jutro na obiad zaserwuję pieczoną sowę, jasne? — powiedział do Winky'ego, który najwyraźniej nic nie zrobił sobie z tej potwornej groźby.

— Opieka nad tobą kosztowała mnie całe moje nerwy, więc czekam aż wyślesz mi odpowiednią kwotę, która zrekompensuje mój zmarnowany przez ciebie czas. — pogłaskał ptaka po dziobie i otworzył drzwi szopy. Winky czując świeże powietrze zatrzepotał skrzydłami i wyleciał na zewnątrz.

— Niby głupie ptaszysko, a jednak liczę, że do mnie wróci. Chyba czas zainwestować we własną sowę, bo to mądre zwierzęta. — mruknął sam do siebie i skierował się w stronę domu.

***

Minęły dwa dni od wysłania listu. Dotąd wiadomości od tajemniczego nadawcy przychodziły codziennie, a teraz przestały, więc zapewne osoba musiała dostać jego list. Równie dobrze, Winky, mógł zdrowo przygrzać w jakieś drzewo, bo prawdopodobnie z jego niezdarnością byłby do tego zdolny, a gdyby tak się stało to nie dałby rady dotrzeć do domu. Oczywiście nie życzymy Winky'emu źle...

Fred zastanawiał się czy dostanie odpowiedź na swoją wiadomość czy nie. Zaciekawiła go cała ta sytuacja i z niewiadomych przyczyn coś ciągle ciągnęło go żeby poznać nadawcę listów. Może to dlatego, że chłopak bardzo nudził się w te wakacje i z braku zajęcia chciał porozmawiać z nieznajomym czy nieznajomą.

Upłynęło kilka godzin. Fred siedział zamknięty w swoim pokoju i nie zamierzał z niego wychodzić. Jego pokój był zdecydowanie jego ulubionym miejscem. Zawsze panował w nim okropny bałagan, którego nigdy nie sprzątał ani on, ani George. Czasem ciężko w takim pobojowisku znaleźć cokolwiek, ponieważ wszędzie leżą ich porozrzucane skarpetki, kartki papieru, książki nigdy nie stoją na półkach, ubrania są wyrzucone są z szaf, a o nieładzie, który panuje na ich biurkach nawet nie ma co wspominać. Ale ma to też swoje uroki, bo dzięki temu bałaganowi oboje czują się w swoim pokoju swobodnie i przyjemnie.

Gdy rudzielec siedział tak na łóżku, do pokoju wszedł George. Rzucił się od razu na łóżko obok i schował twarz w poduszkę, najpewniej zmęczony pomaganiem mamie w sprzątaniu domu. Całe szczęście, że Fred'a ominął ten niekoniecznie przyjemny obowiązek.

— Wyglądasz jakbyś z wojny wrócił — parsknął Fred do swojego bliźniaka, a ten, podnosząc głowę z poduszki rzucił mu mordercze spojrzenie.

— Spróbuj jeszcze raz coś powiedzieć to przysięgam, że wylecisz z tego pokoju w pięć sekund — ewidentnie George nie miał teraz nastroju do żartów. Szkoda.

Chwilę bracia leżeli nie odzywając się do siebie, ale ciszę te przerwał George:

— Mam coś dla ciebie — powiedział cicho i wyciągnął z kieszeni spodni pogniecioną kartkę. — Na kopercie było twoje imię. Jak otworzysz to możesz mi powiedzieć od kogo to.

Fred nie zamierzał mu mówić. Serce zaczęło bić mu szybciej, bo rozpoznał pismo na kopercie. Tak, był to list od nieznajomego nadawcy. Chłopak był pewien, że ta osoba więcej do niego nie napisze, a jednak napisała. I kopertę zaadresowała do niego.

— Otwórz to — powiedział George i podniósł się z łóżka. Fred nie wiedział co ma robić, bo nie chciał otwierać listu przy bracie.

— To raczej nic ważnego, otworzę później — odpowiedział i wcisnął kopertę do szuflady przy łóżku.

***

Była już noc, George spał w najlepsze, a Fred chcąc skorzystać z okazji, że jego brat śpi, wyjął kopertę z szuflady. Rozerwał ją i jak najszybciej wyciągnął kartkę ze środka. Szybko rozwinął list i przeczytał jego niezwykle krótką treść, której się nie spodziewał:

Kim jesteś, Fred?

,,Odpisać?" Zadał sobie w myślach pytanie.

The Sunflower Field || Fred Weasley || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz