Zawsze musi być ten pierwszy raz. Bo jeśli nie będzie pierwszego , nie będzie też ostatniego. A chodzi tutaj dokładniej o pierwszą miłość, która najprawdopodobniej dopadnie (albo dopadła) każdego z nas. Freda również.
Skoro mamy pierwsze głębsze uczucia to musi być także pierwsze złamane serce. Niestety nasz bohater doświadczył go poprzedniego dnia, gdy uświadomił sobie, że jego zaufanie niekoniecznie pojawiło się z drugiej strony. Co jest zupełnie normalne, ale Fred nie potrafił tego zaakceptować. Widocznie musiał być zbyt mało doświadczony w temacie zauroczeń, czego nie mogą powiedzieć wszystkie dziewczyny wzdychające na jego widok. Ma chłopaczyna branie.
***
Fred leżał na łóżku i słuchał uderzających o parapet kropel deszczu. Z początku próbował je liczyć, ale kiedy doszedł do setki, stracił rachubę.
Spoglądał na znajdującą się obok niego pogniecioną, nadal wilgotną od łez kartkę. Co chwila widać było pojawiające się na niej nowe zdania.
Ona: Proszę, odpowiedz mi.
Ona: Jesteś tam w ogóle?
Ona: Fredrick
Ona: Błagam cię, nie zachowuj się jak siedmiolatek.
— Siedmiolatek — prychnął pod nosem. — A kto wczoraj zachowywał się jak siedmiolatek, nie chcąc ze mną rozmawiać? Ona.
Od czasu do czasu wyśmiewał jej wiadomości. Nabijał się z jej starań skomunikowania się z nim, myśląc sobie, że na jej miejscu nie robiłby czegoś tak głupiego.
Jeszcze się okaże...
Jednak między Bogiem, a prawdą czuł kłucie w klatce piersiowej, a jego głos delikatnie drżał, gdy próbował cokolwiek powiedzieć. Można powiedzieć, że cała ta sytuacja to kompletna błahostka, która niczym nie dorównuje innym problemom. Jednak dla piętnastolatka, który pierwszy raz odczuwa coś takiego jest to nie do zniesienia. Żeby załagodzić ból i pocieszyć samego siebie, udaje, że śmieszą go starania dziewczyny.
Ona: Fred? Proszę cię. To nie jest tak, że ci nie ufam. Wszyscy, którzy bliżej mnie poznali uważają mnie za dziwaka i osobę, z którą nie warto się zadawać. Proszę, odpisz.
Niby dlaczego uważają ją za dziwaka? Musiałaby mieć coś z głową, a po jej wszystkich rozmowach wydawało się, że z jej rozumem wszystko w porządku. Chyba, że o inny typ dziwactwa chodzi.
***
Komary gryzły zawzięcie, a powietrze pachniało przyjemnym, letnim wieczorem.
Fred wyszedł na ogród i siedział razem z George'm na trawie. Obok nich znajdowała się nieduża sadzawka, nad którą latało pełno świecących robaków.
Po jakimś czasie wspólnego siedzenia, George, poczuł się senny i stwierdził, że wróci do pokoju. Fred został sam, ale nie na długo, ponieważ chwilę później przyszedł do niego Ron i usiadł blisko brata. Relacje Freda z Ronem byłyby całkiem niezłe, gdyby nie fakt, że chłopiec był główną ofiarą jego oraz George'a żartów. Poza tym dogadywali się dobrze, ale raczej nie mieli wspólnych tematów do rozmów prócz Quidditch'a.
— Nie przyjdziesz do domu na kolację? — spytał Ron i spojrzał na brata.
— A rodzice będą jeść z nami? — Ron przytaknął głową potwierdzająco, dlatego Fred dodał: — W takim razie nie, nie przyjdę. Zjem sam. Albo razem z George'm.
CZYTASZ
The Sunflower Field || Fred Weasley ||
FanfictionNie powinno się zwlekać z powiedzeniem tego, jakim się jest na prawdę, nie bać się braku akceptacji czy odrzucenia oraz nie kłamać na temat swojej daty ważności. A wszystko zaczęło się od jednego listu... Listu, który już na zawsze zmienił sposób p...