Godzina siódma rano. Słońce już dawno pojawiło się na horyzoncie i oświetlało ziemię. Było ciepło, ale nie upalnie. Idealna letnia pogoda.
Cała rodzina Weasley'ów była już prawie gotowa do wyjazdu. Fred, który zjadł śniadanie wcześniej od innych, siedział teraz w swoim pokoju. Nie miał co robić, ponieważ wszystkie jego rzeczy były spakowane. Pozostało mu patrzeć się w sufit lub ścianę.
Usłyszał pohukiwanie sowy za oknem i nie musiał na nie spojrzeć, by wiedzieć co wydaje ten dźwięk.
— Gdzie byłeś całą noc, Errol? Nie wróciłeś wczoraj do domu. — mruknął do ptaka chłopak i uśmiechnął się promiennie.
Podszedł do okna chcąc pogłaskać sowę. Wtedy zauważył niespakowaną jeszcze kartkę. Była nasiąknięta świeżym atramentem.
Ona: Dzień dobry.
Ona: Wstałeś już?
Ona: Muszę ci coś powiedzieć.
Poczuł mrowienie na całym ciele. Słowa ,,muszę ci o czymś powiedzieć" zawsze budziły w nim niepokój. Zwiastowały kłopoty albo większe kłopoty.
Fred: Spokojnie, jestem już. Czy to coś ważnego? Nie mam zbytnio wiele czasu, wyjeżdżamy za chwilę.
Ona: Wydaję mi się, że tak. Słuchaj...Jest jedna rzecz, o której wczoraj ci nie wspomniałam.
Fred: Jaka?
Ona: Chodzi o to, że...że czuję się trochę gorzej niż zwykle.
Fred: W jakim sensie? Jesteś chora? Przeziębiłaś się? To chyba mało prawdopodobne, mamy przecież lato.
Ona: Wiesz, tu chodzi o coś znacznie poważniejszego od przeziębienia.
Fred: Masz problemy ze zdrowiem? I nigdy mi o tym nie wspomniałaś?
Ona: Nigdy nie uważałam, że to coś ważnego, coś o czym trzeba wspominać.
Już wiedział czemu ludzie uważają ją za dziwaka.
Fred: Z tobą chyba na prawdę jest coś nie tak.
Przez jakiś czas nie odpowiedziała. Może zastanawiała się co napisać, a może zakończyła już z nim rozmowę. Nie wiadomo.
Ona: Pytałeś dlaczego przestałam uczyć się w Hogwarcie. Pytałeś też dlaczego moi rodzice się ze sobą pokłócili. Otóż, kiedy się urodziłam było widać, że nie jestem jak inne dzieci. Bardzo późno zaczęłam chodzić. Od razu stwierdzili, że muszę być na coś chora. Problem w tym, że nikt nie wie na co. Gdy na pierwszym roku zaczęłam czuć się coraz gorzej moja matka postanowiła, że będę uczyć się w domu. Ojciec się sprzeciwił i wyśmiał ten pomysł. Poszłam na drugi rok. Na trzeci już nie. Jak możesz się domyślić ojciec i mama pokłócili się właśnie o mój stan zdrowotny. Mama twierdzi, że nie poradzę sobie w życiu, a tata odwrotnie.
Fred: Twoja mama ma rację? Faktycznie sobie nie poradzisz?
Ona: Nie. Nie sądzę. Ale mojej matce nie da się wytłumaczyć prawdy.
Fred: Nie nadążam. Kompletnie.
Ona: Jestem chora. Jednak funkcjonuje normalnie. A tak właściwie funkcjonowałabym, gdyby nie mama, która po wyjeździe ojca i Janet zamknęła mnie w domu. Jeśli nie ona, pewnie uczyłabym się jak inni w Hogwarcie.
To wszystko było dla Freda niezrozumiałe i dziwne. Wszystko co z nią związane stało się dziwne.
***
O ósmej wszyscy byli już gotowi.
— Zajmuję miejsce przy oknie. — powiedział George, biegnąc w stronę samochodu.
— Są cztery miejsca przy oknie, baranie. — rzucił Fred, na co Ron parsknął głośno.
— Tak właściwie to trzy, z których możecie skorzystać. Jedno zajmie tata. — wtrąciła się Ginny. Zawsze lubi się wymądrzać i pokazywać, że intelektem góruje nad resztą. Niedoczekanie.
George wpakował się do auta, za nim Ron, Fred i Ginny na końcu. Było ciasno, nawet bardzo, ale nie przeszkadzało im to zbytnio.
Z domu wyszedł Percy. Nie wiecie o nim zbyt wiele, bo przecież nie był tutaj wspominany. I nie będzie. No, może tylko w tym fragmencie.
— Musicie się posunąć. Nie mam miejsca. — mruknął i spróbował wgramolić się na siedzenie.
— Jedziesz z nami? Myślałem, że zostaniesz tutaj i będziesz pełnił rolę psa stróżującego. — odparł Fred i wykrzywił usta w szyderczym uśmiechu. Lubił uprzykrzać Percy'emu.
— Niesamowicie zabawne. Ale teraz lepiej skończ sobie ze mnie żartować, bo inaczej mama dowie się, że wykorzystałeś jej ulubioną sukienkę do zatkania zepsutego kranu. — szantaż był jedyną strategią obronną Percy'ego.
— Kochający Ministerstwo palant... — warknął pod nosem Fred i skrzyżował ręce na piersi. Przecież nie chciał zniszczyć sukienki mamy, po prostu była jedyną rzeczą w pobliżu, którą dałoby się zatkać zlew.
***
Wyjechali. Podróż była całkiem przyjemna, gdyby nie to, że Ron dostał choroby lokomocyjnej w połowie drogi i zwrócił śniadanie. Zwrócił je na kolana Percy'ego, więc chociaż można było się pośmiać.
W drodze, Fred i George wymieniali się kartami z czekoladowych żab. Mało się przy tym nie pobili, ponieważ George próbował ukraść bratu kartę z Herponem Podłym.
Kiedyś, Fred obiecał dziewczynie, że wyśle jej całe pudło czekoladowych żab, ponieważ nigdy ich nie próbowała. Obiecał też, że da jej kilka rzadkich kart, na które bardzo długo polował. Chciał jej wysłać również kilka fotografii, na których znajduje się cała rodzina Weasley'ów, by mogła każdego poznać. Już kiedyś naszkicował dla niej swoje rodzeństwo, ale rysunki to nie to samo co zdjęcia.
Gdy tylko znajdą się na miejscu opisze jej jak jest w Egipcie, bo nigdy nie była zagranicą. I wyśle jej jakąś pamiątkę, którą ustawi na szafce obok jego rysunków. Kiedy na nią spojrzy będzie sobie przypominać o rudzielcu, który cały czas o niej myśli.
I ona o nim tak samo...
CZYTASZ
The Sunflower Field || Fred Weasley ||
FanfictionNie powinno się zwlekać z powiedzeniem tego, jakim się jest na prawdę, nie bać się braku akceptacji czy odrzucenia oraz nie kłamać na temat swojej daty ważności. A wszystko zaczęło się od jednego listu... Listu, który już na zawsze zmienił sposób p...